10 lat…

Dokładnie tyle mija dziś od tragicznej śmierci nieodżałowanego Janusza Kuliga.

Był piątek, 13 lutego 2004 roku, gdy trzykrotny Mistrz Polski wracał ze spotkania z młodzieżą do rodzinnego Łapanowa. Wracał, jak to już wielokrotnie robił, skrótem przez Rzezawę. Przejeżdżał przez przejazd, który znał bardzo dobrze. Niestety, słaba widoczność, spowodowana m.in. przez zalegający obok torów złom, oraz otwarty szlaban sprawiły, że z Fiata Stilo jednego z najlepszych kierowców rajdowych w historii Polski, zostały strzępy. Kulig, gdy go wyciągnięto z samochodu jeszcze żył, lecz niestety obrażenia wkrótce okazały się być śmiertelne.

Janusz-Kulig-wypadek

W tym roku odbędzie się kolejna edycja memoriału Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza, który ma za zadanie uczcić pamięć tych dwóch wirtuozów kierownicy, my zaś przypomnimy Janusza jego ostatnim wywiadem. Oto historia człowieka, który żył według maksymy: „uczciwością i pracą ludzie się bogacą”.

Oglądając ów materiał po raz pierwszy czuliśmy się niezwykle dziwnie. Nie docierało do nas, że ten skromny człowiek, który z tak wielką pasją opowiada o swoim życiu już nigdy nie pojawi się na starcie żadnego oes’u. Niestety, 10 lat temu, dzień przed Świętem Zakochanych pewien przejazd kolejowy w Rzezawie brutalnie zakończył piękną karierę i życie wspaniałego człowieka. Waga 1 sekundy bywa przytłaczająca… Tak w rajdach, jak i na drogach publicznych.

Trumnę nieśli koledzy z rajdowych tras…

moto433953

 

Na sam koniec pozwolimy sobie zacytować słowa celebrującego pogrzeb Janusza Kuliga – bp Kazimierza Nycza:

„Ten człowiek, który w swoim życiu wziął tyle niebezpiecznych zakrętów, który przejechał tyle niedobrych, trudnych dróg między drzewami na ogromnej szybkości, zginął w sposób – chciałoby się powiedzieć – zupełnie nieprzewidywalny.”

Cześć Jego Pamięci!