O co chodzi z tym Rallycrossem?

Jak podaje Wikipedia: Rallycross – rodzaj wyścigów samochodowych rozgrywanych na zamkniętym torze, o nawierzchni częściowo asfaltowej, a częściowo szutrowej. W biegu startuje jednocześnie kilku zawodników. Sport ten cieszy się popularnością w Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Norwegi, Holandii, Francji i Wielkiej Brytanii.

Ostatnie zdanie tego przypisu skłania mnie do przemyśleń na temat popularności Rallycrossu w Polsce? Co robimy nie tak? Dlaczego w naszym kraju mimo długiej tradycji motoryzacyjnej nadal ta dyscyplina jest traktowana jako jakaś fanaberia?

Wyłóżmy na blat dwie dziedziny sportu: piłkę nożną, oraz sporty walki. Piłka nożna jest na naszym narodowym podwórku szalenie popularna, zapewne dlatego iż zawsze łączono ją z nostalgią złotej jedenastki Górskiego. Mimo późniejszych porażek, problemów ze skompletowaniem kolejnej tak wspaniałej jedenastki, piłka nożna przeżywała istną sinusoidę popularności, jednak zawsze była nadzieja. Nadzieja którą wszyscy żyliśmy i niektórzy żyją nią do dnia dzisiejszego.

Oczekiwanie połączone z modą na piłkę nożną sprawia, że reklamodawcy wraz ze swoimi pieniążkami walą drzwiami i oknami, aby dofinansowywać naszą narodową drużynę. Popularność, małe wymagania sprzętowe, wielkie możliwości wybicia się w społeczeństwie. (wybaczcie, że nie rozwodzę się nad ładunkiem emocjonalnym jaki idzie wraz z kibicowaniem, zapewne to byłaby ciekawa dyskusja, jednak nie dzisiaj, nie teraz). Moda na piłkę nożną trzyma się dobrze w narodzie, dlaczego wyciągam do porównania sporty walki?
Jeżeli chodzi o sport kopany, jak już wcześniej nadmieniłem, jest tradycja, nadzieja oraz marzenia młodych ludzi o byciu kimś. Natomiast uważam, że popularność sportów walki jest wznoszona poprzez angaż kolejnych gwiazd, jakie przychodzą do tego sportu. Sam Pan Lewandowski podkreśla, że angaż Mariusza Pudzianowskiego wzniósł federację na wyżyny popularności. Kto nie oglądał pojedynku Pudzian kontra Najman niechaj pierwszy rzuci kamieniem. Mało kto pamięta, że to właśnie boks, nie MMA wzniosło nasz kraj na wyżyny. Teraz aby nie wchodzić w szczegóły, współczesna młodzież raczej nie pamięta sukcesów Andrzeja Gołoty, czy Tomasza Adamka. Dzisiaj liczy się dobry pijar, organizacja i poziom emocjonalności… jak i niestety reguła pt. „kto zrobi przed walką większy szum”. Znak czasów.

Rallycross na początku swojej reaktywacji pod nazwą Folkrace był reklamowany jako sport dla każdego. Rzeczywiście tak było. Inwestując zaledwie dwadzieścia tysięcy mogliśmy stać się uczestnikami wspaniałego widowiska. Już wtedy miałem wrażenie, że rozpoczyna się nowy wspaniały rozdział w motoryzacyjnej historii Polski. Budowa sportu dla amatorów gdzie może zmierzyć się każdy. Z biegiem lat jednak ta idea upadła i Folkrace zniknął dla Rallycrossu. Pojawił się również sponsor generalny Oponeo.pl. Dzięki tej współpracy sport dla amatorów stawał się powoli czymś profesjonalnym i nawet klasa RWD rozpoczęła cichy, niezdrowy wyścig zbrojeń. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, nie uważam aby to było coś złego, chęć zdobycia pierwszego miejsca jest mocniejsza od przestrzegania zasad, jednak czasem liczą się ,,cojones’’, a nie kto ma szybsze auto na prostej.

Wraz z nadejściem nowej fali wzrosło zainteresowanie Rallycrossem, które z roku na rok jest coraz większe. Rywalizacja aut z ogromną mocą silników skusiła ludzi, aby zobaczyć bitwy prawdziwych gladiatorów torów. Dość znaczącym i wartym do odnotowania faktem jest pojawienie się Tomasza Kuchara, który pozamiatał absolutnie swoją klasę i wraz z Panem Gagackim i Topolewskim byli sprawcami wspaniałych pojedynków na najwyższym światowym poziomie! Wiele by pisać o pojedynkach podczas zawodów, wzroków tasujących się rywali, gniewie, desperacji, oczekiwaniu na zielone światło… Niczym żołnierze przed wyjściem z okopu podczas bitwy.
Co w taki razie jest nie tak z tą dziedziną sportu, że ludzie nie dyskutują o niej w tramwajach?

Czy chodzi o skandal? Rozgłos? Czy Tomasz Kuchar jest Mariuszem Pudzianowskim Rallycrossu?

Nie sposób nie zauważyć, że Rallycross rozwinął się w krajach nieskażonych przez system komunistyczny z dużą tradycją do wyżycia się na torach zamiast na ulicy. Co w takim razie możemy uczynić aby ta wspaniała, widowiskowa dyscyplina stała się popularna na skalę całego kraju? Myślę, że powinno się zasiać ziarenko tajemniczości połączonego z kontrowersją. Wyraziści zawodnicy tworzący śmiertelne pojedynki między sobą, możliwości stania się popularnym, jak to zrobić? Myślę, że współpraca z dużą telewizją wzniosłaby Rallycross na poziom kosmosu, statystyczny Kowalski zacząłby dyskutować ze swoją statystyczną Haliną co to są za wyścigi i dlaczego jeden zawodnik tak brzydko mówi o drugim. Można się wystrzegać brzydkiego i niepochlebnego mówienia o swoim przeciwniku, jednak spójrzmy prawdzie w oczy. Konflikty budują strony, konflikty budują kontrowersje, a one emocje, a co się lepiej sprzedaje niż emocje? Nie chcę aby o tym sporcie mówiono jak o czymś dla neandertalczyków, którzy się obrażają, jednak kim jest Conor McGregor dla UFC? Tym czym Pudzian dla KSW.

Można się nie zgadzać z moim zdaniem, jest ono dość kontrowersyjne. Zasada zdobycia większej popularności działa niczym łowienie ryb. Zarzucamy haczyk z kontrowersją, aby złowić ludzi, popularność, oraz sponsorów.

Kończąc, uważam, że Rallycross w Polsce wymaga odnalezienia naszego czarnego konia, zainteresowania większej telewizji. Czas zaatakować rynek krajowy tak mocno aby Polacy odczuli, że poziom emocji jest o niebo wyższy, niż w piłce nożnej, a bardzo zbliżony do bitew toczonych w oktagonie.

Tekst i zdjęcia: Adam Dornowski