Uratowany z pola

725

Kajetan Kajetanowicz, Leszek Kuzaj, Janusz Kulig. Całą tą litanię wspaniałych kierowców łączy jeden czynnik. Poza naturalnym stwierdzeniem, że wszyscy są wybitnymi kierowcami rajdowymi, każdy zaczynał od ikony Polskiej motoryzacji jaką niewątpliwie jest Fiat 126p.

Większość z nas miała z nim do czynienia, jedni go pokochali inni znienawidzili. Echa były różne, symbol dorabiających się obywateli lat ’90, przykra konieczność, czasem znak luksusu. Nie po to jednak się spotykamy w tym artykule, aby rozdrapywać rany przeszłości.

W latach małoletniości miałem okazję zdobywać swoje pierwsze szlify w zielonej wersji Fiacika mojej mamy. Były to wspaniałe lata robienia bączków na opiaszczonych placach. Nauka złych redukcji biegów… Swoją drogą, złym pomysłem jest redukcja z trzeciego biegu na pierwszy podczas jazdy.

Lata mijały, aż pewnego pięknego dnia, zadzwonił do mnie kolega Michał, który poprosił mnie o przyjazd, abym zobaczył jego nowy zakup. Niespodzianką okazał się Fiat 126p z 1985 roku ściągnięty z pola po 15 latach postoju.

Wspaniale, że ludzie mierzą się z takimi wyzwaniami, aby przywrócić do życia 35 letnią legendę. Aby było śmieszniej, mijałem ten samochód sporadycznie parę razy w miesiącu, ponieważ był zlokalizowany parę miejscowości od mojego miejsca zamieszkania. Dziwnym jest uczucie, kiedy z kwietnika stojącego gdzieś w polu obserwujecie nagle coś, co na nowo odzyskało serce i duszę. Dla mnie było to niczym spotkanie z Colinem McRayem, zetknięcie z legendą! Szacunek jakim obdarzałem ten sprzęt nie pozwalał mi się zbliżać do niego na zasięg przekręcenia kluczyka. Mijały jednak miesiące i sama wiedza, że jest na wyciągnięcie ręki samochód, którym jeździła cała rajdowa Polska nie dawał mi spać.

Jest jedenasty czerwca 2020, dzień w którym spełniłem jedno z moich marzeń, wybrałem się na spacer z legendą. Jak udowodnił zespół rajdowy FILAPEK RALLY TEAM, aby jeździć widowiskowo Malczanem trzeba mieć jaja.

Egzemplarz Michała posiada splanowaną głowicę, gaźnik Webera, wałek Świątka i kilka innych patentów, aby jeździło się przyjemniej. Typowy dla tej epoki sklepany przedni resor, amortyzatory z wymienionym płynem (Hipol), redukcja masy poprzez wycięcie wzmocnień w tylnej klapie. Wprawdzie nie żyłem w czasach gdzie można było tak modyfikować samochody, jednak wydaje mi się to szalenie łatwe i proste w wykonaniu. Zapewne dlatego Fiat stał się tak szalenie popularny.

Przejdźmy do wrażeń z jazdy. Surowość, każda rajdówka jest pozbawiona wygłuszeń i zbędnej masy. Jednak jest w tym aucie coś takiego niedopowiedzianego, co z każdym przełożeniem lewarka zmiany biegów mówiło mi: co tak słabo? Mam dość emocjonalne podejście do motoryzacji i potrafię wyczuć, kiedy auto pragnie abyśmy je wprowadzili na wyżyny możliwości i kazali ryczeć wydechowi wniebogłosy.

Uczyniwszy redukcję z naturalnym wciśnięciem pedału w podłogę odniosłem wrażenie, że się rozumiemy! Mały zabijaka słuchający każdego polecenia za każdym razem, gdy kręcisz dobrze kółkiem. Szerokie opony (155/65/13) pomagały wchodzić w zakręty dość inwazyjne, cięcia zakrętów – sama przyjemność! Silnik generujący moc około czterdziestu koni mechanicznych, daje fascynujące doznania. Zaskoczenie to odpowiednie słowo. Coś co mnie bardzo urzekło to stylistyka. Maluszek został jedynie odświeżony, oryginał w barwach bieli i czerwieni. Czego chcieć więcej od rajdówki?

Jest gdzieś obdrapana, naklejki z ostatnich zawodów. Wehikuł czasu na czterech kołach. Kuźnia talentów rajdowych, podróż w przeszłość w lata ’90, nostalgiczne rozdrapywanie rany. Miałem tego nie robić, ale widok ludzi w wieku czterdzieści plus z rozmydlonymi oczami potwierdzał, że siedzę w kawałku rajdowego świata. Każdy miał, nie każdy ujarzmił!

Żałuję wielce, że nie mogłem sobie pozwolić na bardziej wyczynową jazdę na odcinku szutrowym. Samochód zarejestrowany jest jako zabytek i byłoby wielce szkoda, gdyby zmarnował się taki kawał historii. Bardzo mnie cieszy, że ludzie pokroju Michała odnawiają i przywracają takie legendy do życia, gdyż takich aut będzie coraz mniej. Maluszek był szkołą rajdowej Polski i bardzo się cieszę, że mogłem doświadczyć tych samych emocji co nasi najwybitniejsi kierowcy rajdowi.

Tekst i zdjęcia: Adam Dornowski