55 dniowe „Milczenie Hamilotna”. O co chodzi?

fot. oficjalny profil facebook Lewisa Hamiltona

Dlaczego Lewis Hamilton milczał tak długo i powrócił w tym momencie? Co się stało? Czy naprawdę się obraził i rozważał odejście z Formuły 1? A może był inny powód prawie dwumiesięcznego „Milczenia Hamiltona”… bardziej przyziemny?

Czy 37-letni dorosły mężczyzna, sportowiec pokroju Lewisa Hamiltona może ot, tak obrazić się na cały świat? Czy jeden z najlepszych kierowców   w   historii,   siedmiokrotny    Mistrz Świata Formuły 1 może pozwolić sobie na dąsanie  się  przez  55  dni?  Co  lub  kto  stoi  za prawie  dwumiesięczną ciszą medialną gwiazdora F1? Zainteresowałem się tym tematem za sprawą artykułu na portalu racingnews365.com,  w  którym to dziennikarz  Dieter  Rencken wysnuł teorię,  czy ta  cała  cisza  medialna  nie  była  skutkiem  kampanii  marketingowej zaplanowanej przez marketingowców Mercedesa i/lub Lewisa Hamiltona?

Przyznam się, że jako fan i kibic Maxa Verstappena nie przepuszczę okazji, żeby z pewnym przymrużeniem oka, zagłębić się trochę w teorię spiskową na ten temat.

fot. twitter.com/F1

„Prawie ośmiokrotny” Mistrz Świata

Brytyjski kierowca Sir Lewis Hamilton  to  bez  wątpienia  jeden  z  najlepszych  w  historii kierowców  Formuły 1.  Nie mam  ku  temu  żadnych  wątpliwości . Nie  uważam,  że  jest najlepszym, ale jednym z najlepszych. Przeciętny kierowca  nie  zdobyłby  siedmiu  (prawie ośmiu) tytułów Mistrza Świata. Szanuję to, co osiągnął i drogę, jaką przebył, żeby  znaleźć się w miejscu, w którym jest obecnie. Jak by to powiedział były prezes  Polskiego  Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek: „Hamilton TOP”. Tak więc, gwoli ścisłości, szanuję,  doceniam, ale  nie  kibicuję  i nie pałam do Brytyjczyka wielką sympatią.  Więcej  o tym, dlaczego nie lubię Hamiltona, możecie  przeczytać w moim poprzednim felietonie zatytułowanym: Jeremy Clarkson tłumaczy niechęć kibiców do Hamiltona.

Moja delikatna niechęć do Lewisa nasiliła się po ostatnim wyścigu w sezonie 2021,  którego historii,  fanom  królowej   motorsportu  nie  trzeba  przypominać.  Zwolennicy  Brytyjczyka powiedzą,  że  został  okradziony  z  ósmego  mistrzostwa  albo  zwalą  winę  na  dyrektora wyścigów Michaela Massiego. Ok – na potrzeby tego felietonu przyjmijmy, że tak  było  i że Lewis  ma  prawo  czuć  się  „okradzionym”,   „pokrzywdzonym”  i   mocno   rozgoryczonym kierowcą,  któremu  w nieuczciwy sposób tytuł mistrzowski wyszarpał z gardła depczący mu po piętach młody wilk.

Zobacz: Kalendarz Formuły 1 na 2022 rok

55. dni „Milczenia Hamiltona”

Co jednak oznaczało milczenie Hamiltona przez prawie dwa miesiące? Co innego wyłączyć telefon i odpocząć po ciężkim,  wymagającym  sezonie,  tydzień,  dwa  a  może  i nawet trzy, a co innego zniknąć ze świata  mediów  na  dwa  miesiące. Przypomnę tylko, że nie mówimy  tutaj  o  przeciętnym  kierowcy   wyścigowym,  a  o   siedmiokrotnym  Mistrzu Świata,  którego  jedyna  aktywność  medialna  w  ciągu  tych 55. dni  ciszy, było odebranie tytułu szlacheckiego na zamku Windsor!

For God’s sake it`s Sir Lewis Hamilton!

Lewis Hamilton odbiera tytuł szlachecki / fot. thesun.co.uk

Nowy  szef  FIA,  pierwszy  spoza  Europy,  Emiratczyk  Mohammed  bin  Sulayem  wysyła wiadomość  do Hamiltona, a ten, co robi?  Absolutnie  nic…  Lewis był  twardy i  nieugięty, nawet  nie odpisał świeżo wybranemu szefowi FIA.  Swoją  drogą  szkoda,  że  nie  był  tak twardy  i nieugięty na ostatnim okrążeniu w Abu Zabi. Cisza trwa  kolejne dni,  tygodnie  a media  wariują na  punkcie  „Milczenia  Hamiltona”.  Pojawiają  się  spekulacje  i  plotki,  że odejdzie  i  nie  wróci, że  zakończy karierę, że ma dość i strasznie go boli to, w jaki sposób stracił tytuł…  Ale zaraz, zaraz!  Czy  nikt  nie  wpadł  na to,  że  Hamilton jest zobowiązany kontraktem z Mercedesem, który jest ważny do 2023 roku włącznie? Nie wydaje mi się, aby Mercedes pozwolił zerwać ważny  kontrakt  z  tak  ważnym  zawodnikiem,  bo  ten  przegrał walkę o tytuł i obraził się na  Świat.  Ja nie  jestem  Lewisem Hamiltonem i nie jeżdżę w F1, ale też wykonuję jakąś pracę i też mam podpisaną umowę z pracodawcą. Śmiem twierdzić, że gdybym poszedł do szefa i powiedział mu, że ja to od jutra nie przychodzę do  pracy,  bo się  obrażam  na  świat,  to  ten  zareagowałby  na  jeden  z  dwóch  możliwych  sposobów:

1. Roześmiałby mi się w twarz i powiedział: Marcin, nie pier*** i weź się za robotę.

2. Wpisałby w Googlach: Tworki (szpital psychiatryczny), izba przyjęć, nr telefonu. I zadzwoniłby tam.

Już  widzę,  jak  Toto Wolf  pozwala  Hamiltonowi odejść i  z  łezką w oku oraz  lekką  nutką nostalgii macha mu na pożegnanie… Bull shit! Moim zdaniem nie było i nie ma żadnych, ale to żadnych szans na rozwiązanie kontraktu.

Ultimatum Mercedesa?

„Milczenie Hamiltona” trwa,  a spekulacje nabierają na sile. W tak zwanym  „między czasie” dzieje  się  wiele  ciekawych  rzeczy.  Mercedes  rezygnuje  z  odwołania,  FIA   postanawia przyjrzeć się sprawie i prowadzi śledztwo, z  którego  ma  przedstawić  raport.  Nieoficjalnie mówi się, że Mercedes postawił FIA ultimatum: Lewis wróci, ale jak usuniecie ze stanowiska dyrektora wyścigów Massiego. Spekuluje się, że w razie czego, gdyby jednak Hamilton miał nie wrócić, to będzie można ściągnąć  z  powrotem  Bottasa.  Serio?!  Bottas  i  Russel  jako dream team? Jakoś tego nie widzę…

I’ve been gone. Now I’m back! / fot. Twitter Lewis Hamilton

I’ve been gone. Now I’m back!

Jest  już  początek  lutego.  Po  woli  poznajemy daty prezentacji zespołów F1. Red Bull ma zaprezentować swój bolid 9 lutego. I co się dzieje na 4 dni przez tą prezentacją? Wraca on! Wspaniały,  uśmiechnięty  i  zadowolony  Lewis  Hamilton!  Wraca,  jak  gdyby   nigdy   nic skupiając całą uwagę na sobie i to nie byle gdzie, objawia się nam nad  Wielkim  Kanionem w USA, co zapewne ma  symbolizować moc  i  potęgę!  Znów  nie  mówi  się  o  Red  Bullu i Mistrzu Świata Maxie Verstappenie, ale  o  wielkim  mistrzu  Hamiltonie.  Podobnie  było  po zakończonym Grand Prix Abu  Zabi,  gdzie  więcej  się  mówiono  o  tym  jak  to  Brytyjczyk przegrał mistrzostwo niż o tym, jak je wygrał Holender.  W  ten  sposób  reflektory  z  Maxa – panującego mistrza F1, skierowano na Lewisa  –  największego  przegranego  2021  roku.

fot. thesun.ie

Czy to był Limited-Product Marketing?

W myśl rozważanej teorii spiskowej mogło być tak, że Lewis wcale nie obraził się na świat, bo go oszukali, w efekcie czego nie został Mistrzem  Świata  po raz ósmy.  Owe  „Milczenie Hamiltona” mogło być po prostu chwytem marketingowym. Taktyka stara  jak  świat,  czyli Limited-Product Marketing, w której chodzi o to, że niedostępność może  prowadzić  do wzrostu popytu  i większego  poczucia  wartości  przedmiotu  (w  tym  wypadku  osoby  Sir Lewisa Hamiltona). Im mniej jego w mediach, im dłużej się nie odzywa,  tym  więcej  ludzie rozmawiają i spekulują na jego temat, a sponsorzy chętniej wyłożą pieniądze na  możliwość wykorzystania wizerunku legendarnego kierowcy, który prawdopodobnie wrócił  na  ostatni swój sezon.  Jeżeli tak właśnie było, to był to niezwykle  sprytny,  przebiegły i…  cwany  ruch.