Jak wygląda rywalizacja o marzenia i rajdowy fotel w mistrzostwach świata WRC? Jakie emocje towarzyszyły naszym reprezentantom podczas europejskiego finału programu FIA Rally Star w Estering? O przebieg tej imprezy, wrażenia, a także… kontrowersje związane z kobiecym regulaminem zapytałem Aleksandrę Gorczycę.
Kto z nas nie marzył o… karierze kierowcy rajdowego? Kto z nas nie walczył o mistrzowskie laury w legendarnym już Colinie McRae Rally 2.0? W końcu, kto z nas nie chciałby stać się mistycznym „the next one”? Szansą, na spełnienie dziecięcych ambicji stał się innowacyjny program organizowany pod egidą FIA, FIA Rally Star. Młode talenty z kilkudziesięciu krajów mogły stanąć w szranki i udowodnić swój talent, by w nagrodę zasiąść za kierownicą Fiesty Rally3 a finalnie wywalczyć kontrakt na pełen sezon startów w mistrzostwach świata WRC3.
Po zeszłorocznych, polskich eliminacjach na Torze Modlin poznaliśmy szóstkę wspaniałych, która miała reprezentować nasz kraj w europejskich finałach FIA Rally Star, na niemieckim obiekcie w Estering. O to jak wyglądała rywalizacja, jakie emocje towarzyszyły zawodnikom i dlaczego zmieniono regulamin imprezy zapytałem Aleksandrę Gorczycę – jedną z dwóch kobiet w naszej ekipie i najszybszą z pań podczas wrześniowych, wewnętrznych eliminacji.
W pogoni za marzeniami
JS: Opowiedz nam coś o sobie. Czym zajmujesz się na co dzień? Jak zaczęła się Twoja przygoda z motorsportem? Jak trafiłaś na polskie eliminacje FIA Rally Star?
AG: „Na co dzień zarządzam projektami IT. A jak zaczęła się moja przygoda? Mój tata był wielkim fanem Formuły 1… Praktycznie w każdy weekend wyścigowy w sezonie śledziliśmy poczynania zawodników. Już od lat dziecięcych, gdy jechaliśmy na przykład na zakupy a nieopodal był tor kartingowy, to musieliśmy się tam zatrzymać i się pościgać. Od zawsze miałam do tego dryg. Ba, nawet gdy zdawałam prawko, to dostałam przydomek „Kubica”.
Na studiach trafiłam do koła naukowego AGH Racing, tam zajmowałam się marketingiem, social media, kontaktem ze sponsorami. W grupie było prawie sto osób, głównie mężczyźni. Więc było trochę roboty, aby zapanować nad tym wszystkim. Jakieś dwa lata temu wsadzili mnie do elektrycznego bolidu, w czasie nieoficjalnych zawodów. I spodobało mi się to! W międzyczasie poznałam chłopaka, pasjonata. Ma Mazdę MX-5, wybraliśmy się więc na Miata Challange. No i co? Pierwsze miejsce, na moich pierwszych zawodach. Ale byłam wtedy… jedyną kobietą w stawce, w tzw. „mini dywizji”. Usłyszałam jednak sporo komplementów!
I pojawiła się informacja o FIA Rally Star. Wybraliśmy się tam z chłopakiem, na drugi dzień eliminacji. Wystartowałam w pierwszym możliwym slocie. I udało się, byłam najszybsza w eliminacjach, miałam najlepszy czas wśród kobiet. W finale chciałam mieć to już z głowy, wystartowałam od razu. Później oglądałam inne dziewczyny, podglądałam jak jeżdżą, czy muszę się obawiać o miejsce. Ale… wygrałam! W ciągu dnia organizatorzy zapewnili nam przejażdżkę. Ja wylosowałam Leszka Kuzaja. Dwa kółka po Modlinie, bokiem, w BMW M2. To były niesamowite emocje. Jedno kółko więcej i… Lokomotiv byłby na bank potrzebny!’’.
Europejskie finały w Estering
JS: Miałaś za sobą przełomowy start na torze Modlin. Minęło parę tygodni, trafiasz na jeszcze większą imprezę, na europejskie finały FIA. Jak wyglądała rywalizacja?
AG: „Na miejsce dotarło blisko 90 uczestników. Niespełna, część nie dojechała ze względu na zmienione prawo dotyczące szczepień, można było o tym usłyszeć w mediach. W piątek podzielono nas na dziewięć grup, zaplanowano, abyśmy ścigali się ze sobą co godzinę. Ale dwie grupy, w tym moja, zostały przeniesione na kolejny dzień. Wszystko przez opóźnienia, była mała kraksa na torze, dachowanie. Ale nic złego się nie stało, ucierpiało tylko koło. Ciekawe są podane statystyki. Ponad połowa kierowców pochodziła ze świata… simracingu.
Co do startu, byłam nieco zasmucona. W sobotę padało, to były zupełnie inne zawody. Przejechanie odcinka wymagało co najmniej czterdziestu sekund. Trasa była zróżnicowana, trochę asfaltu, trochę szutru. Opony od Pirelli (na poziomie high rally level) świetnie trzymały na luźnym. Ale na asfalcie trzeba było naprawdę wcześnie pomyśleć o zakrętach.
Miałam jeden przejazd zapoznawczy, trzeba było więc pohamować, poskręcać, sprawdzić jak zachowuje się taki Cross Kart w warunkach bojowych. Zwłaszcza, że nigdy wcześniej takim nie jeździłam. W Polsce to bardzo droga zabawka. Aby się przygotować, trzeba by przejechać kilkadziesiąt kilometrów, wypożyczenie nie należy do tanich. Nie zdecydowałam się. Niestety, bo okazało się, do poziomu pozostałych dziewczyn wcale dużo mi nie brakuje!
To było nawet dosyć zabawne. Wszyscy byli ubrani tak profesjonalnie, ja wystartowałam w trampkach. Ale jestem bardzo zadowolona! Katie Milner, dziewczyna z zespołu McLarena która wygrała, była szybsza o zaledwie dwie sekundy. Owszem, to dosyć sporo na krótkim odcinku. Ale ona trenuje na co dzień, to podopieczna ekipy McLaren Development Driver”.
Niejasne przepisy?
JS: Wiem, że na kilka dni przed zawodami zmieniono regulamin startów, głównie dotyczyło to rywalizacji kobiet. Jak nowe zasady wpłynęły na Waszą klasyfikację?
AG: „Pozostał mały niesmak. Tydzień przed zawodami otrzymaliśmy nowy regulamin. Do następnego etapu miało trafić pięć dziewczyn. Później dodano też zasadę współczynników. Aby przejść dalej, należało mieć jak najlepszy współczynnik czasu w swojej tabeli (procentowy wynik najlepszej trójki w grupie). Jeśli ktoś jechał w „grupie śmierci”, gdzie ścigali się naprawdę szybcy zawodnicy, to mimo dobrego czasu, ten współczynnik wzrastał.
W niektórych grupach rywalizowały cztery panie, ja byłam osamotniona. I tu jest irytujący fakt. W sobotę jechałam po mokrym torze, przecierałam szlaki. A dziewczyna z późniejszej grupy, która była jednak odrobinę wolniejsza ode mnie, i to przy lepszych warunkach, awansowała. Tylko dlatego, że jej grupa była słabsza. Regulamin, pod względem rywalizacji pań, nie był ułożony… perfekcyjnie. Szkoda, że FIA nie zrobiło po prostu kobiecych tabeli. A tak wyniki były uzależnione od najlepszej trójki każdej z grup. Pokonały mnie… zasady”.
JS: Jak podobały Ci się kulisy całej imprezy? Potraktowano Was jak prawdziwych zawodników, to nie było działanie pod publikę. Był mały kopniak pewności siebie?
AG: „Super. Całkowita nowość i doświadczenie. Ubrano nas w profesjonalne stroje, była fachowa fotorelacja, jak na prawdziwych zawodach. Naprawdę, mega pozytywne wrażenie. Mimo braku awansu, uświadomiło mi to, że… coś umiem jeździć. Teraz myślę jak mogę to rozwinąć w tym sezonie, jak połączyć to z moją pracą. Szykuje się więcej mnie na torze!”.
Trzy szanse na awans
JS: Czy przed wyjazdem do Niemiec trenowałaś, przygotowywałaś się do startu? Miałaś plan? Była to jazda „po przygodę”, czy walczyłaś o awans i… Fiestę Rally3?
AG: „Bardzo dużo trenowałam na symulatorze. To było dla mnie relatywnie ciężkie. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, poza małymi wyjątkami. Teraz pracowałam regularnie, jeżdżąc wirtualnym cross kartem. Ciężko było ogarnąć to auto. To zwierzę, taki szczeniak. Trzeba mu powiedzieć co zrobić, on niby to wykona, ale trzeba trzymać kontrolę. Zwłaszcza nad tym uciekającym zadkiem. Nie jechałam „po zabawę”. Miałam powalczyć o najlepszy wynik!
Na odcinku testowym chciałam jak najlepiej poznać maszynę – jej dynamikę, hamowanie, skręcanie, przyczepność. Potem miałam trzy mierzone starty. Pierwszy miałam po prostu pokonać, kolejne dwa to miał być „ogień”. Ale ten plan został szybko zweryfikowany, asfalt mocno mnie zaskoczył. Raz delikatnie zahaczyłam o ścianę, potem przestrzeliłam szykanę. Ale to dlatego, że jechałam tam o… wszystko. Mówiłam „Ola, ogarniasz, panujesz, dawaj!” Ten ostatni start był tym finalnie najlepszym. Ale w tych warunkach to była improwizacja’’.
Rajdowy oręż
JS: Jak ocenisz pomysł na wykorzystanie krętego toru o zmiennej nawierzchni i pojazdu TN5, produkowanego przez firmę należącą do brata Thierrego Neuville’a?
AG: „Pomysł byłby naprawdę dobry, gdyby nie fakt, że sporo osób miało doświadczenie z podobnymi pojazdami, lub jeździli dokładnie identycznymi cross kartami. Regulamin zbudowano ponoć tak, że FIA badała progres zawodników na każdym etapie imprezy. Ale na przykład drużyna z Hiszpanii miała zorganizowane serie treningowe przed zawodami, w identycznych TN5. Oni na etapie drugim awansowali. Nie wiem więc, czy był to najlepszy samochód do sprawdzenia naszych umiejętności. Ale rozkład stworzonej trasy był świetny!
Do tego niejasności związane z regulaminem. Do etapu trzeciego przeszła na przykład dziewczyna, która uszkodziła koło i nie ukończyła przejazdu. To była właśnie… Katie Milner, zwyciężczyni. Na etapie trzecim jedna z pań zatrzymała się podczas startu. Nie mogła wbić biegu. Było to słychać, starała się, walczyła. Nie pozwolili jej powtórzyć przejazdu, ponieważ stwierdzili, że uszkodziła sprzęgło. I nie należy jej się kolejna szansa. Co do Panów, rywalizacja była zdrowa. Ale dla kobiet ten regulamin jest na pewno do poprawy!’’.
Sportowa ekscytacja
JS: Co czułaś już w trakcie swoich przejazdów? W walce o marzenia jest w ogóle czas na myślenie, kalkulowanie? Czy po prostu wyłączasz się, by… zrobić swoje?
AG: „Czułam… turbo ekscytację. Niemożliwą wręcz ekscytację! To nie jest samochód, do którego po prostu się wsiada i jedzie się bez najmniejszego problemu. Trzeba było nad nim zapanować, powalczyć. Chociaż mam doświadczenie z tylnim napędem, ogarnięcie TN5 było wręcz… szalone. Mnóstwo improwizacji. Mimo, że chciałam przecinać zakręt obraną przez siebie linią, to widziałam, że mogę się nie zmieścić, trzeba było ratować się ręcznym, prostować tyłek tego cross karta. Tak jak mówię, te dwie sekundy do „McLarenki” uważam za ogromny sukces. FIA Rally Star to była dla mnie turbo ekscytacja, z nutą kontrowersji”.
JS: Jesteś w gronie pierwszych, polskich finalistów. Wiemy, że będziesz wracać na tor. Ale czy chcesz… zaryzykować? Postawić na jedną kartę i wejść do świata motorsportu na „pełen etat”? Wystartujesz w FIA Rally Star raz jeszcze, za rok?
AG: „Na pewno nie postawię na jedną kartę. Motorsport to droga zabawka, trzeba mieć na to środki. Na razie będzie to dodatkowa aktywność. Ale jeżeli kiedyś okaże się, że będę mogła poświęcić się temu na sto procent, to czemu nie? Ale to jeszcze nie ten moment. I tak, jeżeli regulamin będzie pozwalał na mój kolejny udział (głównie ze względu na wiek), to moje nazwisko na pewno znajdzie się na liście startowej kolejnych, polskich eliminacji”.
Pierwsze koty za płoty!
Mimo, że biało-czerwoni zakończyli swój udział w programie na europejskich finałach, mogli powrócić do ojczyzny z podniesionymi czołami. Dzięki zeszłorocznym eliminacjom na torze Modlin stali się bowiem pierwszymi, historycznymi reprezentantami Polski w FIA Rally Star. Oby start na niemieckim Estering był tylko przystankiem w ich karierze i krokiem milowym ku następnym sukcesom. Z niecierpliwością czekamy również na ewentualną, następną edycję turnieju. Liczymy na to, że tajemniczy „the next one” znajduje się gdzieś wśród nas!
Trzymamy kciuki za dalszy rozwój Aleksandry i jej rychły powrót za kierownicę. Zachęcamy Was również do sprawdzenia naszego obszernego wywiadu z Tomaszem Poznańskim, który swój bilet do Estering wywalczył jako pierwszy, podczas pierwszego dnia polskich eliminacji. Informacje odnośnie zasad i harmonogramu FIA Rally Star znajdziecie na oficjalnej stronie.