Kolejne legalne miejsce do driftu umiera. Schemat taki jak zawsze – ktoś chce dobrze i próbuje, mieszkańcy mają swoje racje. To #gadaniekontrolne, dziś pokazujemy dlaczego notorycznie słyszymy „nie mamy gdzie jeździć”.

Na wstępie zaznaczę jedno: jeśli drift odbywał się codziennie i ktoś tu „pali głupa” mówiąc o pojedynczych dniach, to ten tekst jest nieaktualny i stawiam się po stronie mieszkańców. Dźwięku driftu przez 7 dni w tygodniu od rana do wieczora sobie i nikomu bym nie życzył, pomimo ogromnego zamiłowania do tego sportu. …dużo jednak wskazuje że sprawa wygląda inaczej.

Do najbliższego osiedla kilometr, bezpośrednio wokół placu ściana drzew. Zakończeniem legalnego driftu miasto Aleksandrów Łódzki pochwaliło się w sieci. Chciałem napisać o tym szerzej, ale chyba najlepiej sytuację pokazuje nagranie TVP3. Pomińmy kwestie polityczne i  sprawdźcie materiał telewizji państwowej. Postawmy się w roli zarówno drifterów, jak i mieszkańców. Mieszkańcy chcą żyć spokojnie i oczywiście nikt nie powinien im tego skutecznie zakłócać. Drifterzy chcą legalnie ćwiczyć, również warto to wziąć pod uwagę i przyklasnąć, że faktycznie próbują LEGALNIE i w kontrolowanych warunkach, a nie upalają w nocy pod czyimś oknem. W mieście z drifterami już walczono, co na jednym z łódzkich „kolanek” (otoczonym terenami przemysłowymi bez zabudowań mieszkalnych) poskutkowało postawieniem słupków utrudniających drift. Uwierzcie, że dokładnie taki był ich cel. Tor Łódź oczywiście istnieje, ale imprezy związane z jazdą w kontrolowanym poślizgu nie są tam organizowane. Bractwo Bezpiecznych Kierowców chciało dobrze, wyszło jak zwykle.

Sprawdźcie materiał TVP3:Przypomnijmy tylko zdarzenie z ostatnich dni, które wspominała nasza redakcja. Lublin nie posiada toru, gdzie można legalnie driftować, co przyczynia się do zachowań jak na poniższym filmie:

Policja i akcja „Stop-drift” w Lublinie – złapany na gorącym uczynku, 1700 zł, 6 pkt (aktualizacja)