Wydawało się, że starcie na Red Bull Ringu zakończy się gładkim dubletem stajni z Maranello. Charles Leclerc pewnie frunął po kolejny triumf, tuż za nim plasował się Carlos Sainz. I gdy mechanicy Ferrari powoli wyjmowali szampany z lodówek, wydarzyła się katastrofa. Pożar silnika wyeliminował z gry Sainza, Charles aż do samego końca drżał o wynik przez poważną awarię przepustnicy. Triumf włoskiej drużyny ma słodko-gorzki smak. Mattia Binotto miał apetyt na znacznie więcej…
Piątkowe kwalifikacje i sobotni sprint jasno zapowiadały, że Grand Prix Austrii do złudzenia przypominać będzie zeszłoroczne starcie i nudną, domową wiktorię Oracle Red Bull Racing. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna… Max Verstappen miał potężne problemy z degradacją ogumienia i nie był w stanie nawiązać walki z rozpędzonymi maszynami Ferrari. F1-75 z dziecinną łatwością doganiały bolid urzędującego mistrza świata, a inżynierowie z Milton Keynes nie mieli taktycznej odpowiedzi na formę reprezentantów Scuderii. Niestety, kolejny raz w tym sezonie największym rywalem dla ekipy Mattia Binotto okazało się… samo Ferrari. Carlos Sainz odpadł z wyścigu po małym wybuchu w silniku, dosłownie chwilę później Charles Leclerc narzekał na zablokowaną przepustnicę. Finalnie obywatel Monako zdołał przeciąć linię mety na pozycji lidera, ale Max Verstappen niebezpiecznie deptał mu już po piętach. Wizyta w Austrii okazała się prawdziwym dreszczowcem dla Tifosi i dobitnie pokazała, że w tym sezonie poza tempem, kluczową rolę odegra wytrzymałość konstrukcji.
więcej informacji wkrótce…
Oficjalną klasyfikację generalną sezonu 2022 znajdziecie na stronie internetowej Formuły 1.