Charles Leclerc z pierwszym wielkim szlemem

1124
fot. Charles Leclerc - oficjalny profil Twitter

Gwiazda Ferrari ma za sobą trzy, świetne wyścigi i pewnie przewodzi klasyfikacji generalnej. W Melbourne Monakijczyk zdobył pierwszy „wielki szlem” w karierze.

Sympatycy sportu kojarzą frazę „wielki szlem” głównie z… kortami tenisowymi. Faktycznie, tym mianem określa się zwycięstwo w aż czterech, największych turniejach na świecie – US Open, Australian Open, Wimbledonie oraz French Open. Prawdziwym świętym graalem jest już triumf na wszystkich imprezach w trakcie jednego sezonu, co udało się tylko nielicznym.

Królowa motorsportu ma swój własny, motoryzacyjny „wielki szlem”. Aby go wywalczyć, kierowca musi wygrać kwalifikacje oraz wyścig, do tego dołożyć najszybsze okrążenie i nie oddać pozycji lidera przez wszystkie okrążenia danego Grand Prix. Trzeba przyznać, że jest to niezwykle trudna sztuka. Nic więc dziwnego, że do klubu szczęśliwych posiadaczy tego osiągnięcia należą najwięksi w historii tego sportu. W tym gronie znalazł się też Charles Leclerc, który zdominował wyścig w Australii po problemach Maxa Verstappena z Red Bulla.

Poczet legend

Leclerc pewnie wygrał sobotnie kwalifikacje, nie dając większych szans swoim oponentom. W niedzielnym wyścigu również nie miał sobie równych, umiejętnie zarządzając strategią i wymieniając ogumienie w odpowiednim momencie. Wydawało się, że rękawice rzucić może mu jedynie Max Verstappen, jednak Holender wycofał się po… kolejnej usterce technicznej. Obywatel Monako przeciął linię mety spełniając wszystkie warunki „wielkiego szlema” w F1.

Garść statystyk. Najwięcej podobnych sukcesów świętował Jim Clark, Szkot wywalczył aż… osiem szlemów. Drugie miejsce piastuje Lewis Hamilton, z sześcioma triumfami na koncie. Podopieczny Mercedesa swoją ostatnią, poczwórną zdobycz wywalczył w 2019 roku, w Abu Dhabi. Podium uzupełniają Alberto Ascari oraz Michael Schumacher (obaj po pięć szlemów).

Leclerc dołączył do galerii sław Scuderia Ferrari. Podobnymi osiągnięciami mogli pochwalić się wspomnieni Ascari i Schumacher, Juan Manuel Fangio, Mike Hawthorn, Jacky Ickx, Clay Regazzoni, Niki Lauda, Gilles Villeneuve, Gerhard Berger i Fernando Alonso. Hiszpan był do niedawna ostatnim szczęśliwcem po fantastycznym Grand Prix Singapuru w sezonie 2010. Co ciekawe, tylko trzej kierowcy w historii mogą pochwalić się szlemem zdobytym w dwóch następujących po sobie wyścigach. Byli to: Alberto Ascari (1952 – Niemcy, Holandia), Jim Clark (1965 – Francja, Niemcy) oraz Sebastian Vettel (2013 – Singapur, Korea Południowa).

Wygrać w ojczyźnie

Rewolucja techniczna w świecie królowej motorsportu wywróciła utarty wcześniej układ sił do góry nogami… Przygnębieni wcześniej Tifosi obserwują w tym sezonie piekielnie mocny bolid ukochanej stajni, a Charles Leclerc oraz Scuderia dominują w klasyfikacji generalnej konstruktorów i indywidualnej tabeli kierowców. Ekipa z Maranello korzysta też na awariach u bezpośrednich konkurentów – Max Verstappen nie ukończył aż dwóch swoich startów a Sergio Perez nie potrafi zagrozić krwistemu SF-75. Wysokiej formy nie może też odnaleźć zespół Toto Wolffa – Mercedes wciąż nie radzi sobie z „morświnowaniem” srebrnych W13…

Przed nami weekend odpoczynku. Następną areną batalii w Formule 1 będzie włoska Imola, która ugości stawkę w ramach Grand Prix Emilii-Romanii, rozgrywanego nieprzerwanie od 2020 roku. Wygrana na własnej ziemi, przed dziesiątkami tysięcy rozpalonych fanów będzie łakomym kąskiem dla drużyny z Maranello. Przed rokiem duet Scuderii otarł się o podium… Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a Ferrari SF-15 jest wciąż głodne zwycięskiego szampana!

Wszystkie informacje o F1 oraz klasyfikację generalną znajdziecie na stronie czempionatu.