Charles Leclerc znów z pole position!

966
Formula 1
fot. Scuderia Ferrari - oficjalny profil Twitter

Charles Leclerc pofrunął po drugie pole position w sezonie, znacznie pokonując duet Red Bulla. Mieszane nastroje w Ferrari, Carlos Sainz był zaledwie dziewiąty!

Sympatycy królowej motorsportu nie zaznali dziś przyjemności dłuższego, weekendowego snu, bo kwalifikacje przed Grand Prix Australii rozpoczęły się punktualnie o godzinie 8:00. I choć pierwsze minuty były raczej dosyć senne zachęcając do powrotu do łóżka, Melbourne szybko przywitało nas małą dozą dramaturgii, a porządkowi mieli pełne ręce roboty. Nie doszło jednak do nieoczekiwanych zwrotów akcji, królewskie tempo dyktowali dziś faworyci.

Ostatecznie najszybszy okazał się Charles Leclerc. Lider Ferrari prezentował dobre tempo, a w kluczowym Q3 nie miał już sobie równych, bijąc Maxa Verstappena o trzy dziesiąte sekundy. Monakijczyk zdobył drugie pole position w tym sezonie po triumfie w Bahrajnie. Małą sensacją jest czwarta pozycja Lando Norrisa. Zespół Mercedesa nie znalazł lekarstwa na problemy z samochodem, Lewis Hamilton był piąty, George Russel znalazł się tuż za nim. Wisielczy nastrój może mieć Carlos Sainz. Hiszpan wystartuje z dziewiątego miejsca…

fot. formula1.com

Świat do góry nogami…

Sesja Q1 rozpoczęła się podobnie do tej w Bahrajnie i Arabii Saudyjskiej. Na szczyt szybko wspięli się podopieczni Ferrari, Verstappen z minuty na minutę prezentował coraz lepsze tempo i ostatecznie rozprawił się z rywalami o przeszło trzy dziesiąte sekundy. Znakomity czas zanotował też Sergio Perez, wciskając się przed zawodników z Maranello. Irytujące „morświnowanie” sygnalizowali Carlos Sainz i Lewis Hamilton. Problemy mistrzów świata są wciąż bardzo poważne, a inżynierowie nadal nie potrafią znaleźć solucji. Zespół z Brackley załapał się tylko do pierwszej dziesiątki, tracąc do Holendra aż osiem dziesiątych sekundy…

Najwięcej emocji dostarczył nam zawodnik Williamsa, Nicholas Latifi. Kanadyjczyk najpierw prawie uderzył w bandę, by chwilę potem roztrzaskać bolid o maszynę Lance’a Strolla. Na kilka minut wstrzymano sesję by pozbyć się odłamków na torze. Wznowienie nie przyniosło poważnych przetasowań w tabeli. Albon, Magnussen, Vettel, Latifi i Stroll pożegnali się z kwalifikacjami. Mick Schumacher nie miał żadnych szans w drugiej, sobotniej partii, słabo poradzili sobie też reprezentanci Alfa Romeo czy AlphaTauri. Na fotel lidera wskoczył Sergio Perez, który ewidentnie ma chrapkę na kolejne pole position i trzecią wiktorię w Formule 1.

O prawdziwym układzie sił świadczyć miało finałowe Q3. Red Bull rozpoczął od mocnego uderzenia, Max Verstappen przegrał ze swoim kolegą o zaledwie jedną tysięczną sekundy. Fernando Alonso ustanowił rekord w drugim sektorze i… już kilka sekund później wbił się w bandę, wywołując kolejną czerwoną flagę. Według Hiszpana, w Alpine zawiodła hydraulika. Po powrocie do rywalizacji obserwowaliśmy teatr jednego aktora. Charles Leclerc był klasą samą w sobie, pewnie pokonując największych rywali. Na wyżyny możliwości wzniósł się Lando Norris – Brytyjczyk wepchnął się przed duet Mercedesa. Sporo niecenzuralnych słów padło z ust Carlosa Sainza. Zawodnik Scuderii zawiódł i wystartuje z dziewiątego miejsca.

fot. F1 Australian Grand Prix – oficjalny profil Twitter

Kangury, węże, pająki i… bolidy!

Na uznanie zasługuje przede wszystkim wysiłek mechaników w garażu Astona Martina. Po porannych problemach Vettela jego wyjazd z parku maszyn był olbrzymią niewiadomą. I choć znacznie pomogła przerwa w Q1 spowodowana czerwoną flagą, udało im się poskładać AMR22 dosłownie na kilkadziesiąt sekund przed zakończeniem czasu. Niestety, Niemiec nie był już w stanie nawiązać walki z rywalami, mając przed sobą tylko jedno pomiarowe kółko.

Jeśli nie wyspaliście się w sobotę, przygotujcie się na jeszcze mniejszą dawkę kojącego snu w niedzielę. Grand Prix Australii wystartuje dokładnie o… 7:00 rano czasu polskiego. Warto więc upewnić się, że budziki zostaną prawidłowo nastawione. Wydaje się, że poranną kawę zastąpi nam rywalizacja na torze i tłok na pierwszym wirażu. Ograniczona widoczność oraz jazda bark w bark mogą zakończyć się przygodami na żwirze i kosztownymi uszkodzeniami materiałów z włókna węglowego. Czyste wyjście z początkowej partii będzie więc kluczowe. Faworytów znamy od dawna. O zwycięstwo będą zapewne bić się duety Ferrari i Red Bulla. Chociaż… Formuła 1 już nie raz pokazała, że to kapryśna i bardzo nieprzewidywalna dama!

Komplet informacji oraz tabela poszczególnych sesji dostępna jest na oficjalnej stronie F1.