Citroen Ami zaliczył dzwona na zakręcie w Monako. Kierowca chciał pokonać prawa fizyki

Citroen Ami na zakręcie w Monako
Citroen Ami na zakręcie w Monako

Citroen Ami to samochód, którego wygląd i osiągi są dalekie od bolidów F1. Tymczasem kierowca chciał się poczuć jak podczas wyścigu. Skończyło się spektakularnym dzwonem.

Citroen Ami to francuski mikrosamochód z napędem elektrycznym. Pojazd mierzy zaledwie 2,41 m długości oraz 1,39 m szerokości. Niewielkie wymiary sprawiają, że jest idealny do jazdy w ciasnych uliczkach oraz w miejscach, gdzie brakuje przestrzeni do parkowania.

Zobacz: Citroen C3 Rally2 przejdzie rewolucję. Dużo ulepszeń technicznych

Pewien kierowca Ami postanowił zabrać małego elektryka na przejazd trasą ulicznego toru w Monte Carlo. W pewnym momencie zachciało mu się popisów rodem z F1. Jego spektakularny przejazd zakończony dzwonem zarejestrowało kilku przechodniów, a film od kilku dni robi furorę w sieci.

Na jednym z nagrań można zobaczyć, jak mały Citroen dziarsko pokonuje kolejne łuki i nawroty. W końcu pojawił się na jednym z najsłynniejszych zakrętów w F1 – Grand Hotel (Fairmont) Hairpin. Warto wspomnieć, że kierowcy podczas Grand Prix Monako zwalniają w tym miejscu do prędkości ok. 50 km/h. Ciasny nawrót jest bardzo wymagający dla bolidów, a co dopiero dla małego Citroena Ami.

Więcej informacji ze świata motorsportu znajdziesz na stronie głównej rallyandrace.pl

Tymczasem nieustraszony kierowca najpierw rozpędził 9-konny pojazd do granic możliwości, a następnie wszedł ostro w zakręt biegnący pod górkę. Podczas przejazdu przednie i tylne koła po prawej stronie oderwały się od nawierzchni. To nie ostudziło jego zapędów. Kierowca nabrał ochoty na większe harce małym elektrykiem, więc szybko postanowił jeszcze raz pokonać zakręt, tym razem w przeciwnym kierunku.

Przeczytaj koniecznie: Limitowane C2 by Loeb

Podczas przejazdu z górki, samochód najpierw mocno przechylił się na stronę pasażera, a następnie przewrócił na bok, sunął kilka metrów, a na koniec uderzył w przydrożną barierkę. Gdyby nie przeszkoda, uderzyłby w pieszych przechodzących po chodniku.

Nie wiadomo, czy kierowca ucierpiał w tym zdarzeniu, ale na pewno przekonał się, że praw fizyki nie da się złamać.