Mamy już 2024 rok, samochody to już niemal komputery na kółkach. Same parkują, potrafią awaryjnie hamować, jest wbudowana nawigacja, kamery 360, elektro mobilność jest teraz na fali. A my nadal tkwimy we wczesnych latach 90’tych jeśli chodzi o szkolenie przyszłych kierowców.
Oczywiście te systemy obowiązują w nowych autach, ale już naprawdę trudno odszukać na ulicy samochody bez ABS, klimatyzacji czy hamulców tarczowych. A mimo to kolejne pokolenie kierowców szkolone jest na poziomie fiatów 126p i Polonezów w założeniu pandemicznego natężenia ruchu.
Dodatkowo rozpoczynamy dyskusję czy na prawo jazdy będzie można zdawać w wieku 17 lat. Czy aby na pewno to jest ta zamiana, która jest nam najbardziej potrzebna? Po raz kolejny pojawia się wrażenie, że urzędnicy poszli po schemacie, czyli wyciągają wybiórcze rozwiązania z innych krajów i próbują je zaszczepić w polskich przepisach. Oczywiście zawsze są to przepisy nie wprowadzające wielkich zmian, a ograniczają się do aktualizacji plików pdf na stronie ministerstwa i w regulaminie WORDów. Przy tej okazji chcemy tupnąć nogą, może ktoś usłyszy.
Cały czas jak ognia unika się tematu właściwego szkolenia kierowców wzorem rozwiniętych krajów, a nie dalekich prowincji Azji. Gdzie jest obiecywana od lat płyta poślizgowa? Co z awaryjnym hamowaniem? Brakuje zapoznania się kierowców z poślizgiem auta, czy z jazdą z większą prędkością bądź jazdy w alkogoglach, aby pokazać w czym jest problem z jazdą po alkoholu itd. itd. itd. To są życiowe tematy w naszym kraju gdzie mamy warunki od +35 stopni poprzez ulewne deszcze, aż do -20 stopni, niespodziewanych śnieżyć czy zamarzania ulic. To jest zakres punktów, dla którego powinno tworzyć się nowe polskie przepisy.
Dzisiaj kierowcy w trudnych sytuacjach na drodze działają zgodnie z obecnym szkoleniem, czyli naciskają hamulec do oporu i zamykają oczy czekając na …. No właśnie na co. Tylko nieliczni w skali kraju na własny koszt korzystają w ośrodków doszkalających, aby właśnie podnosić swoje umiejętności i oswajać się z nagłymi sytuacjami na drodze. Dbają też o to nierzadko firmy z flotą samochodową organizując dla swoich pracowników takie szkolenia.
Jak się tworzy przepisy. Auta sportowe są tego przykładem.
Nie trzeba daleko szukać przykładów, jak tworzy się polskie przepisy drogowe. Nowe zasady poruszania się aut sportowych są tego modelowym przykładem. Zebrano regulacje z niemal wszystkich krajów Europy i zestawiono je razem. Potem wybrano wybiórczo kilka z nich i stworzono „potworka” prawnego. Oczywiście wybrano przepisy najbardziej restrykcyjne. W praktyce nie poprawiło się nic. Nowych tablic nie ma. Jest jak było.
Zobacz także: Tablice rejestracyjne do sportu – wiemy, ile będą kosztować
Kurs na prawo jazdy = kurs na parkingowego
Nie ważne czy zdawałeś na prawo jazdy 30, 10 lat temu czy w zeszłym roku. Nic się nie zmieniło. Poprawiono parę szczegółów, a finalnie nie mamy zmian. Szybki, niczym kartkówka, egzamin teoretyczny na komputerze, a potem plac i krótki przejazd wokół ośrodka. Nadal za to egzaminatorzy stosują podstępne zwroty o skrętach w drogę asfaltową czy lokalną na parking, czy próby przyłapania na jakimś drobnym błędzie, nie sprawdzając faktycznie praktycznych umiejętności potrzebnych na drodze.
A jak wygląda przygotowanie? To nadal komedia. Jeździsz na kursie wokół ośrodka, w którym chcesz zdać na prawko i Pan lub Pani zdradza Tobie sekrety i podstępy lokalnych ulic w obrębie 5 km kwadratowych. Uczysz się parkować pomiędzy słupkami odliczając je na połowie długości bocznej szyby. Jeśli masz szczęście to opiekun w tym krótkim czasie zdąży przekazać Tobie kilka cennych informacji o jeździe autem, ale w praktyce będziesz musiał to sprawdzić sam jak już będziesz miał swoje auto. Nie zrozumcie mnie źle, podstawy też są ważne. Ale nie można na nich skończyć, a tak się właśnie dzieje. Warunki na drogach już są zupełnie inne. Nieliczne tylko ośrodki na własną rękę wprowadzają do oferty dodatkowej jazdę na trolejach czy próby jazd po płycie poślizgowej.
Kilka lat temu wprowadzono „rewolucyjne” zmiany. Czyli poszukiwanie pod maską zbiorniczka na płyn do spryskiwaczy, płyn chłodniczy czy płyn hamulcowy. A to, że są one w różnych miejscach w innych modelach pojazdów, to nieistotny detal, i20 wszyscy mają w małym palcu. Bardzo przydatna rzecz w dobie bezobsługowych aut, carsharingu czy dostępnej obsługi niemal na każdej stacji benzynowej.
Finalnie po takim kursie i egzaminie jesteśmy idealnym pracownikiem przyhotelowego parkingu. Umiesz ustawić fotel, dojechać na parking i zaparkować tyłem, przodem, czy na kopertę i sprawdzisz klientowi czy nie ma jakieś przepalonej żarówki. Niestety umiejętność poruszania się po drodze w mieście czy na trasie szybkiego ruchu musisz zdobyć sam.
Walka z torami i samodzielnymi próbami szkolenia
Natura człowieka jest taka, że zawsze lubił prędkość. Jeśli może, to ściga się wszystkim: samochodami, wcześniej na koniach, rowerami, hulajnogami czy kosiarkami. Więc naturalnym jest potrzeba miejsc gdzie można się wyszaleć, aby nie robić tego na ulicy. Niestety ilość torów wyścigowych w naszym kraju zamiast rosnąć to maleje. Nie każdy ma do nich dostęp. Przy minimalnym zachowaniu ostrożności ktoś poślizga się na pustym parkingu o 24:00. Niestety ostatnimi laty jest to karane przez policję, która odsyła z takimi zabawami na …. tory. Jest to duży problem szczególnie dla młodych osób, w których buzuje energia, która musi mieć okazję do ujścia w kontrolowanych warunkach, a nie w centrum miasta. A przypominam, że chcemy dopuścić na drogi jeszcze młodszych.
Potrzebne wsparcie autorytetów – zróbcie to dobrze
Ten tekst to nie pusty żal z informacjami, które w zasadzie wszyscy wiemy i już się do tego przyzwyczailiśmy. Ale jeśli mamy dopuszczać na drogi młodych ludzi to muszą być oni wyszkoleni chociaż w minimalnym stopniu i na własnej skórze w kontrolowanych warunkach odczuć konsekwencje błędów na drodze. Muszą poznać granice.
Tutaj chcielibyśmy zaapelować do motorsportowych autorytetów. Często znani kierowcy uczestniczą w różnych akcjach policji, czy jako eksperci w wydarzeniach „po fakcie” czyli po tragicznych wypadkach. Jednak nikt nie pokusił się o poruszenie tematu, aby walczyć z przyczynami, a nie tylko ze skutkami. Mamy kierowców rajdowych oraz wyścigowych starszych i młodszych, i to Wy macie przełożenie praktycznie do każdej grupy wiekowej. Macie kontakty w mediach, aby ten przekaz poszedł szeroko, aby wywrzeć presję na politykach czy urzędnikach, że problem tkwi w fikcyjnym szkoleniu kierowców i ich braku dobrego przygotowania do praktycznej jazdy.
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata motorsportu, obserwuj serwis RALLY and RACE w Wiadomościach Google.