Czy pokolenie kartingowej młodzieży ma twarz Severiukhina?

Artem Severiukhin
Artem Severiukhin, fot. LRN Photo

Niedzielne wydarzenia podczas dekoracji pierwszej rundy Mistrzostw Europy z pewnością na długo zapiszą się w annałach sportu kartingowego. Niestety, po raz kolejny, w negatywnym świetle. Co się dzieje z tą dyscypliną i jej uczestnikami, że w ciągu ostatnich dwóch lat karting gości na łamach największych światowych mediów w świetle skandalu? Najpierw z powodu Włocha Luki Corberiego, a teraz Rosjanina Artioma Severiukhina.

Czy tytułowe pytanie ma sens i czy jest trafione? Czy świat, który znamy my, ludzie starsi o całe pokolenie od dzisiejszych kierowców, odszedł w zapomnienie i największym problemem jest to, że żyjemy już w innym świecie? Znacznie szybszym, bardziej dynamicznym, a przez to o wiele groźniejszym, bo „zapamiętującym” każdy nasz ruch i kodującym wszystko na twardych dyskach i profilach mediów społecznościowych – natychmiast i na długie lata?
Bez wątpienia jest to świat o wiele groźniejszy niż 25 lat tamu, w którym jest o wiele więcej zastawionych na nas i dzisiejszą młodzież pułapek. Ważne, by o tym pamiętać.
Świat, który ja znam z lat swojej wczesnej młodości bezpowrotnie odszedł i dziś wielkim wyzwaniem dla rodzica jest odpowiednie przygotowanie młodego człowieka na wejście w ten dzisiejszy – szczególnie w świat, który śledzi kamera, a miliony osób mają nowoczesny oręż w rękach, a więc smartfon podłączony do internetu.

Przeanalizujmy, co się wydarzyło na torze w portugalskim Portimao w niedzielne popołudnie.

Poznajmy najpierw fakty, skupmy się na didaskaliach bohaterów i sytuacji, a na koniec wspomnimy o kontekstach wydarzeń.

Po inauguracyjnych zawodach w ramach Kartingowych Mistrzostw Świata FIA, które zostały rozegrane w Portimao, miała miejsce tradycyjna dekoracja zwycięzców. Zawody wygrali dwaj świetnie jadący Rosjanie, Artiom Severiukhin w kategorii seniorskiej OK oraz Dmitrii Matveev wśród juniorów. Obaj rosyjscy kierowcy to wschodzące gwiazdy międzynarodowego kartingu, które doskonale znamy ze znakomitej jazdy podczas najbardziej prestiżowych zawodów kartingowych.

© KSP Reportages

Dla Severiukhina, szóstego kierowcy świata ubiegłego sezonu, zwycięstwo w rundzie mistrzostw Europy jest pierwszym znaczącym sukcesem w kartingowej karierze, choć jest to tylko jedna z rund, a Artiom wygrywał już w tym sezonie zawody, między innymi Euro Series RGMMC. Jednak triumf w zawodach FIA zwrócić miał na niego uwagę wielu obserwatorów. I zwrócił.

Podium w kategorii seniorskiej uzupełnili wicemistrz świata i Europy Brytyjczyk Joe Turney oraz mistrz Szwecji Oscar Pedersen, ścigający się w tym samym zespole co Artiom Severiukhin – Ward Racing.

Rosjanin stanął na najwyższym stopniu podium pod flagą narodową Włoch, bowiem w myśl przepisów FIA sankcjonujących start rosyjskich sportowców, chcąc wystartować z rodzimą licencją w zawodach najwyższej rangi, Rosjanie musieli podpisać się pod dokumentem potępiającym rosyjską agresję na Ukrainę. A to z kolei narażałoby kierowców lub ich prawnych opiekunów na sankcje w Rosji, z zarzutami karnymi włącznie w myśl najnowszej ustawy, którą przyjęła rosyjska Duma Państwowa.
Groźba 15 lat więzienia zmusiła Rosjan, nie godzących się na potępienie wojny przeciwko Ukrainie, do poszukiwania innych rozwiązań. „Wytrychem” z tej sytuacji było uzyskanie licencji zagranicznej. Z pomocą przyszli Włosi, którzy przyznali kilku z nich swoje licencje.

To ważny element całej układanki, bo w kilku krajach, np. w Polsce czy Wielkiej Brytanii, Rosjanie nie mogą startować w zawodach, nawet z nierosyjską licencją. Ale już w Hiszpanii, gdzie zaplanowano kolejną rundę Kartingowych Mistrzostw Europy, nie mogą startować zawodnicy z rosyjską licencją. A więc włoska licencja, mimo rosyjskiego obywatelstwa ratuje kierowców.

Artiom Severiukhin „został więc na cykl mistrzowski Włochem”, którzy jemu i kilku innym Rosjanom z teamu Ward Racing przyznali licencje. Nie trudno się domyślić, że zarówno Severiukhin, jak i Maksimilian Popov, Kirill Dzitiev z szwedzkiego Warda oraz Dmitrii Matveev z fińskiego teamu Koski Motorsport, który wygrał kategorię juniorską, mieli w planach start w całym cyklu mistrzowskim FIA i przezornie oni lub ich teamy postarali się o włoskie licencje, by bez problemów wystartować w hiszpańskiej Zuerze. To ważny aspekt tej sprawy.

Młody Rosjanin ochoczo wbiegł na portugalskie podium i z radością usłyszał swoje nazwisko jako zwycięzcy zawodów.

Przypomnijmy, to pierwsza jego wygrana w zawodach FIA.

Jak ważne w naszym świecie są symbole, niech świadczy fakt, że po decyzjach Światowej Rady Sportów Motorowych pozbawiono ich w najważniejszych imprezach właśnie Rosjan. Rosjanie nie mogli startować pod swoją flagą – czytaj wyżej – nie mogli mieć elementów narodowych na kombinezonach, w oficjalnych dokumentach nie mogli być określani jako Rosjanie i wreszcie w przypadku zwycięstwa nie mogli słyszeć swojego hymnu. Severiukhin usłyszał więc narodowy hymn Włoch. Co się wydarzyło później, doskonale wiemy z zapisów wideo.

Artem Severiukhin
© KSP Reportages

Natychmiast po obejrzeniu zapisu tej dekoracji napisałem w Polskim Kartingu, że zachowanie Artioma Severukhina jest skandaliczne i dyskwalifikuje go z bycia sportowcem. Nie dlatego, że wykonał gest, ale przede wszystkim, że zachował się nagannie podczas hymnu państwowego, którego każdy z nas powinien z szacunku wysłuchać w postawie zasadniczej, jak nakazuje tego kodeks sportowy.
Rosjanin, dla którego widać hymn państwa, z którego uprzejmości – jakkolwiek to brzmi – korzystał, nic nie znaczy. Jednak w całej Europie nastała dziwna cisza na temat tego zachowania, jakby wszyscy baczni obserwatorzy kartingowych wydarzeń nagle mieli oczy szeroko zamknięte. Szczególnie włoscy dziennikarze, których obserwuję od czasu bandyckiego zachowania ich rodaka Luki Corberiego. Wówczas również była cisza, jakby nikt nie chciał dotykać tematu, bo „nie warto o tym mówić”.
„Nie można szanować ludzi, którzy pozwalają zachowywać się w ten sposób podczas własnego hymnu państwowego. Jak również tych, którzy się w taki sposób zachowują…”

Gdy nastąpiła lawina komentarzy, udostępnień, a po świecie rozlała się natychmiast fala hejtu na rosyjskiego młodzieńca, który najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy z tego co uczynił, było już za późno na tłumaczenie jego zachowania. 24 godziny od dekoracji do czasu opublikowania na Telegramie przeprosin były pewnie najgorszą dobą w dotychczasowym życiu Artioma Severukhina. Na nic zdały się jego wystąpienie w dwóch językach, i kajanie się przed międzynarodowym audytorium. Dzisiejszy świat, w którym dystans skrócony jest do milisekund, nie pozostawił nawet szans Rosjaninowi i stającym w jego obronie kolegom i przyjaciołom. Notabene, broniący Artioma dwukrotny mistrz świata Lorenzo Travisanutto to jego dawny kolega ze szwedzkiej drużyny Ward Racing. Próba tłumaczenia, że to tylko piętnastoletni chłopak, tak naprawdę nieświadomy znaczenia gestu, który wykonał i nie mający złych intencji nie miała kompletnie sensu. W sytuacji poprawności politycznej i narastających oczekiwań niemal publicznego linczu na Rosjaninie Severiukhinie, najpierw odwrócił się od niego team ze Szwecji, w którym spędził kilka ostatnich lat, potem odwróciła się włoska federacja motosportu, która odebrała mu natychmiast licencję, jak również potępiła federacja sportu motorowego z Rosji, z którą „już nie miał nic wspólnego.”

Wszyscy zobaczyli w tym młodym rosyjskim chłopaku wykonawcę faszystowskiego gestu. Nikt natomiast, nawet Szwedzi z Ward Racing, nie zobaczył w nim sportowca, kierowcy, zwycięzcy najważniejszych w Europie zawodów. Nikt też nie zobaczył w nim również młodego niedouczonego, frywolnego chłopca, który w swojej ignorancji i niewiedzy wpakował się właśnie w największy kłopot w życiu. Nikt nie zobaczył w nim sportowca, który wkracza w wielki sport, a tak naprawdę nie potrafi się odpowiednio zachować podczas dekoracji, a którego to zachowania nauczył wielu arcymistrz lekkiej atletyki i multimedialista Igrzysk Olimpijskich Usain Bolt, z estymą i szacunkiem traktujący każdy hymn państwowy, tak jak na prawdziwego sportowca przystało.

Wszystkim tym, którzy widzieli w Severiukhinie przebrzydłego faszystę, przypominam – jak pisał Stanisław Jerzy Lec – że w zestawie z klapkami na oczy znajduje się również uzda i bat. Ku przestrodze poprawności politycznej.

A teraz kilka słów o kontekstach sytuacji, którą zobaczyliśmy na podium w Portimao.

Rosjanie od bardzo dawna są na cenzurowanym w sporcie. Począwszy od decyzji WADA i Sportowego Trybunału Arbitrażowego w roku 2020 z powodu ciągnących się latami nagminnych oszustw dopingowych rosyjskich sportowców przez ostatnie decyzje wykluczające i rekomendacje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w związku z wojną na Ukrainie i rosyjską zbrojną napaścią na sąsiada.

W 2021 roku Rosjanie już zostali pozbawieni narodowych symboli w Kartingowych Mistrzostwach Świata i Europy FIA. Za doping w rosyjskim sporcie. Na dwa lata. Jednak permanentny stan bycia na cenzurowanym, rozbudowany ostatnio do gigantycznych rozmiarów z powodu wojny na Ukrainie, najwyraźniej nic niektórych Rosjan nie nauczył. I chyba nie nauczy. Zwłaszcza teraz, w tym błyskawicznym, należącym do mediów społecznościowych świecie.

Nikt w rosyjskim środowisku nie wpadł na pomysł, aby ich kierowcy, ich dzieci, zachowywały się przyzwoicie. Szkoda, bo płaci za to właśnie jeden z nich. Oczywiście nie możemy generalizować. Nie wszyscy Rosjanie zachowują się skandalicznie. Niektórzy tak, ale nie wszyscy. Dmirtii Matveev, który chwilę wcześniej stał na najwyższym stopniu podium kategorii juniorskiej i słyszał włoski hymn zachował się bez zarzutu. Stojący obok niego Anatoly Khavalkin również. Nie róbmy więc z wszystkich rosyjskich kierowców ignorantów i źle wychowanych osobników. Od czasów Nikity Mazepina w kartingu nie widziałem ordynarnie zachowującego się rosyjskiego drivera.

© KSP Reportages

Nie wyobrażam sobie jednak, jak piszą niektórzy, że powinniśmy zbagatelizować zachowanie młodego Rosjanina. Wybaczyć mu i dać drugą szansę. Owszem, Artiom powinien dostać szansę na poprawę. Ale powinien być również ukarany, nawet za nieświadome, co sam przyznał, zachowanie. Takie są reguły gry i taki jest kodeks. Nie powinniśmy być pobłażliwi w takich kwestiach. Zwłaszcza, że Artiom Severiukhin coraz częściej pojawiał się na podium i jego zachowanie mogłoby być wzorem dla młodszych kolegów.

Bez wątpienia winę za jego zachowanie ponoszą rodzice, opiekunowie, wychowawcy, trenerzy, również ze szwedzkiego teamu. Brutalne odcięcie się zespołu Ward Racing, wymuszone pewnie niechybnym linczem również jest znamienne. Skoro był to nieświadomy gest, a Artiom nie miał zamiaru nikogo nim urazić, niewinnie tylko „śmieszkował” z kolegami stojącymi naprzeciw podium, dlaczego zatem Ward Racing wyrzucił go z drużyny? Dlaczego Szwedzi nie stanęli za nim murem, natychmiast. Przecież od kilku lat ścigał się w drużynie, a wszyscy znali go doskonale. Wiedzieli jak się zachowuje.

Słychać również i takie głosy, że dzisiejszy świat oszalał, że media społecznościowe, które są pierwszym i głównym nośnikiem hejtu, regulują zachowania i wpływają na decyzje, jak w przypadku Ward Racing i Włoskiej Federacji ACI Sport. I że my, którzy dorastaliśmy 25 lat temu i wcześniej, powinniśmy być już dawno zlinczowani według dzisiejszych kryteriów za występki, które popełnialiśmy. Ale nie było wówczas mediów społecznościowych, więc nikt tego nie zarejestrował. Musimy jednak pamiętać, że świat się zmienił i jest już inny. Tamtego świata już nie ma i dziś powinniśmy przede wszystkim przygotować młodych ludzi do życia w tym groźnym dzisiejszym świecie. Najlepiej zgodnie z zasadami, odpowiednim kręgosłupem moralnym i z zachowaniem jak należy, zwłaszcza w świetle jupiterów i pod czujnym okiem kamer.

Zwracanie uwagi na sprawy ważne, wytykanie niewłaściwych zachowań i zadawanie pytań to obowiązek każdego dziennikarza. Ale również uczciwe potraktowanie tematu, bezstronne, pozbawione niepotrzebnych emocji.

Dlaczego zachowanie Artioma Severiukhina powinno być napiętnowane? Napisałem wyżej. Czy wszyscy Rosjanie tak się zachowują? Nie wszyscy. Czy pokolenie kartingowej młodzieży ma twarz Severiukhina? Absolutnie nie. Czy są to pojedyncze występki? Zdecydowanie tak. Czy dzisiejszy, niezwykle groźny świat mediów społecznościowych i ogromnego, często celowo podkręcanego hejtu jest bezwzględny? Jak najbardziej jest.

Cytując klasyka pamiętajmy również, że jeśli większość jest o czymś przekonana, to wcale nie znaczy, iż ma rację.