Epidemia uderzyła w sporty motorowe

Kolejne wydarzenia z nowym tygodniem wypadają z kalendarza 2020 również na naszym krajowym podwórku. Pierwszą „ofiarą” był Memoriał Bublewicza i Kuliga. Wiemy już, że Rajd Świdnicki zostanie przełożony. Obecnie organizator i PZM szuka bezpiecznego rozwiązania, pytanie czy da się w obecnej chwili taki termin wskazać. Analogiczna sytuacja jest u innych organizatorów i promotorów. Takie decyzja napływają już z Tarmac Masters, Race Day, Pucharu Toru Słomczyn i innych. Niektórzy zapobiegawczo odwołują imprezy już z początku maja. Niemal pewne jest przeniesienie na innym termin także rundy Mistrzostw Polski Rallycross zaplanowaną na koniec kwietnia. Prognozy i to wcale nie pesymistyczne zakładają przestój co najmniej do końca czerwca. Znaczna część kluczowych imprez zaplanowana jest od maja. Zaczyna się więc nerwowe odliczanie. Taka sama data pojawiła się również dzisiaj podana przez ASN w Wielkiej Brytanii, która nadrabia zaległości w reakcji na epidemię.

Sporty motorowe mają jeszcze jeden problem nawet jeśli epidemia przynajmniej w codziennym życiu znacznie osłabnie. Na pewno ograniczenie w zgromadzeniach będzie przedłużone w porównaniu do zaleceń przebywaniu w domu. To logiczne, aby nie wrócić do punktu wyjścia. Oznacza to, że imprezy samochodowe będą łapać kolejne opóźnienia lub będą próby rozgrywania bez publiczności. Trzeba będzie się liczyć ze środkami ostrożności jeśli ktoś podejmie się organizacji pierwszych imprez. O ile zamknięci w autach kierowcy są bezpieczni to podczas wszelkich wydarzeń mamy odprawy, rozdanie nagród czy sam park maszyn, który generuje skupiska ludzkie.

Może się również okazać, że mimo znacznego głodu ścigania i rywalizacji, frekwencja nie będzie ponad możliwości, bowiem odczujemy po kieszeni cały ten przestój. O ile dzisiaj głaszczemy nasze auta w garażu czekając na sezon, to za te kilka tygodni lub miesięcy może się okazać, że większość osób będzie miała większe problemy niż głód ścigania niezależnie czy startują za własne pieniądze czy za pieniądze sponsorów. To też może się okazać ciosem dla organizatorów kiedy potencjalni partnerzy i sponsorzy będą lizać rany i zajmą się ratowaniem swoich budżetów.

Świadomi są tego również organizatorzy: „Nie wiadomo jakie „straty” poniosą zawodnicy. Niestety wiele osób straci swoje dochody lub ich część więc start w imprezie może nie być na górze ich listy z priorytetami. Musimy zatem poczekać aż sytuacja się ustabilizuje i dopiero wtedy będzie można podjąć jakieś decyzje.” powiedzieli nam organizatorzy Drive Cup.

Nasuwa się pytanie czy sezon 2020 w ogóle się odbędzie. Mniejsze wydarzenia są bardziej niezależne od urzędów i dopasują się do ciasnego kalendarza w drugiej połowie roku. Ale wydarzenie rangi krajowej czy międzynarodowej, nie licząc imprez torowych, szczególnie z wykorzystaniem dróg jak rajdy czy nawet wyścigi górskie będą miały bardzo duży problem.