Marek Suder to niesamowity człowiek, który wraz ze stajnią Gazmot Motorsport upamiętnia kolejne rajdówki wielkich mistrzów. Ma w swoim garażu dwie Sierry Mariana Bublewicza w legendarnych barwach Marlboro, a teraz dołącza do nich Escort WRC, którym Janusz Kulig robił furorę na odcinkach specjalnych. I nie powiedział wcale ostatniego słowa!

Escort, którego zbudował Marek Suder, jest swoistym mixem dwóch wersji, którymi startował Janusz Kulig. Z wyglądu bardziej przypomina pierwszą wersję, z której Janusz nie był zbyt zadowolony ze względu na trudne prowadzenie. Technicznie jednak jest to Escort WRC w nowszej specyfikacji, która była całkowicie inną bajką, jeśli chodzi o układ napędowy i właściwości jezdne. Tak czy inaczej – miło będzie wrócić w tym sezonie do czasów, w których Mistrz z Łapanowa tworzył swoją legendę. Wrócić nie do końca oczami wyobraźni, lecz wspomagając ją samochodem widocznym na zdjęciach.

Przed budową Escorta WRC Marek sporo myślał nad stworzeniem A-grupowej wersji tego modelu, jaką miał jeździć Marian Bublewicz w sezonie 1993. Jak wiemy, Marian nie zdążył nim wystartować, a Marek nie chciał odtwarzać historii, która się nie spełniła. Swoją drogą, czy wiecie, że rodzina Suderów jest spokrewniona z Bublewiczami? Choć Marek miał okazję widzieć Mariana tylko raz, gdy miał osiem lat.

Baza z Escorta Jerzego Gołębiowskiego z GSMP

Za bazę posłużył ex Ford Escort Jerzego Gołębiowskiego, którego zapewne niektórzy kojarzą z cyklu GSMP. Była to bardzo dobra baza, gdyż nadwozie już poszerzono i przygotowano pod specyfikację WRC. Było w tak dobrym stanie, że wymagało zaledwie lekkiej blacharskiej kosmetyki. I oczywiście pełnej renowacji lakierniczej ze względu na projekt. Samochód został odbudowany stylistycznie na wierną kopię Escorta WRC ze stajni MLP, a prace nad jego wiernym przygotowaniem i polakierowaniem trwały 3 miesiące. Jedyną różnicą w stosunku do oryginału jest wlot dachowy, który jednak w przyszłości zastąpiony zostanie takim, jaki był w oryginale.

To jest prawdziwe auto WRC!

Technicznie to już „wurc” ze stajni M-Sport. Pod maską znajduje się silnik Coswortha, który posiada znacznie większą moc, niż jednostka Sierry. Ma całkowicie przebudowany dolot, większą turbinę IHII oraz oczywiście większy intercooler i chłodnicę. Prócz tego zmodyfikowano głowicę, zastosowano krótkie tłoki i przebudowaną elektronikę. Samochód posiada między innymi elektroniczną przepustnicę.

Generalnie rzecz biorąc Markowi udało się kupić cały układ napędowy z oryginalnego wurca M-Sportu, który po zastosowaniu zwężki legitymuje się mocą około 420 KM. Układ ten jest sprzężony z sekwencyjną, sześciobiegową skrzynią marki XTRAC (pod którą poszerzono tunel środkowy) oraz dyframi tej samej marki. Aktywne są w teorii wszystkie, choć w praktyce tylko centralny, bo przedni i tylny działają zero-jedynkowo i mamy możliwość ich ustawienia jedynie na postoju, co jest oryginalnym rozwiązaniem w Escorcie WRC. W Escortach A-grupowych mieliśmy do czynienia ze szperami opartymi o sprzęgło wiskotyczne, co nie było dobrym rozwiązaniem ze względu na samą zasadę działania owego mechanizmu. W wurcu zastosowano już centralny mechanizm różnicowy oparty o szperę płytkową regulowaną elektromagnetycznie.

Zawieszenie z wysokiej półki

Zawieszenie to również oryginał WRC. Marek zdecydował się na specyfikację asfaltową. Opiera się o amortyzatory Proflex z epoki, które osadzono na specjalnie przygotowanych kielichach. Zwrotnice w tym przypadku są aluminiowe, a tylne wahacze tak jak w oryginale – rurkowe. Całość spięto uniballami. Nie musimy chyba dodawać, że takie rozwiązanie zapewnia świetne czucie samochodu.

Za skuteczne wytracanie prędkości odpowiadają hamulce marki Brembo z pedalboxem i pompami AP Racing. Pomagają im w tym opony BF Goodrich, które naciągnięto na oryginalne felgi z Escorta WRC.

Pamiętacie słynny filmik z testów Janusza Kuliga, gdzie świetnie widać marchewy idące z boku? Tutaj zastosowano identyczny wydech przelotowy z wyjściem pod progiem.

Escort WRC – namacalna historia rajdów

Świetnie, że w kraju nad Wisłą powstają takie projekty, które upamiętniają dawnych mistrzów i pozwalają kibicom choć po części poczuć klimat rajdów lat ’80 i ’90. Niektórzy mają dzięki takim ludziom jak Marek okazję do przypomnienia sobie starych dobrych czasów, a młodsi widzowie – do przekonania się na własnej skórze, jak to kiedyś wyglądało.

Szczegółowe zdjęcia pojazdu, fot. Michał Kondrowski | rallyart.pl