Przez większą część Grand Prix Austrii ekipa Ferrari miała szansę na dublet. Jednak koszmarna awaria silnika w ostatniej części wyścigów pozbawiła hiszpańskiego kierowcę szansy na kolejny sukces.
Carlos Sainz mocno rozbudził swój apetyt na zwycięstwa w kolejnych wyścigach. Najpierw najwyższe miejsce na podium podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii, a następnie szanse na dublet Ferrari w Grand Prix Austrii.
Jednak plany hiszpańskiego kierowcy zostały pokrzyżowane na 58. okrążeniu toru Red Bull Ring. W bolidzie Carlosa Sainza doszło do awarii silnika. Zawodnik zdążył zjechać z toru w czwartym zakręcie, a następnie zatrzymać maszynę. Momentalnie spod karoserii zaczął wydobywać się ogień. Sainz czekał do ostatniej chwili, żeby wyskoczyć z bolidu.
Zobacz: Charles Leclerc wygrywa austriacki dreszczowiec
Podczas wyścigu nic nie wskazywało na to, że z silnikiem dzieje się coś niepożądanego. Sam kierowca był ogromnie zaskoczony takim obrotem spraw. Ta awaria to spory cios dla ekipy z Maranello. Ferrari spodziewało się łatwego dubletu, a tym samym sporej liczby punktów. Ostatecznie ekipa musiała się zadowolić „tylko” zwycięstwem Charlesa Leclerc`a.
Sytuacja komplikuje się o tyle, że Carlos Sainz wykorzystał już limity na komponenty silnika. Dlatego można się spodziewać, że przed Grand Prix Francji otrzyma karę za korzystanie w dodatkowej jednostki napędowej.
To już czwarta poważna awaria silnika Ferrari podczas tegorocznego Grand Prix. Wcześniej zespół stracił punkty w Hiszpanii i Azerbejdżanie. Jednak w tamtych przypadkach były problemy z silnikiem w bolidzie monakijczyka.