Japończyk Kean Nakamura Berta i Fin Tuukka Taponen zostali kartingowymi mistrzami świata 2021. To pierwsze tytuły mistrzowskie dla reprezentantów tych państw w historii mistrzostw świata FIA. W finałach kategorii OK i OK Junior wystartowało trzech Polaków.
Hiszpańskie Campillos było dzisiaj areną walki o tytuły mistrzów świata FIA w dwóch wiodących kategoriach kartingowych – OK i OK Junior. W obu wyścigach było widzieliśmy wszystko. Niesamowitą walkę kierowców, dramaturgię i emocje. Impreza przeniesiona po raz kolejny z Brazylii do Europy, po raz kolejny była godna wielkiego finału. Szkoda, że z ośmiu polskich kierowców startujących w tych zawodach zaledwie trzech awansowało do dwóch decydujących wyścigów. Niestety, tej trójce nie udało się również wbić do ścisłej czołówki obu kategorii.
W OK wystartowali Karol Pasiewicz i Tymoteusz Kucharczyk. Obaj uplasowali się w drugiej części stawki. Dla obu najprawdopodobniej był to ostatni sezon w kartingu, bowiem kierują swoje działania w stronę bolidów jednomiejscowych w klasie F4. Pasiewicz zajął 24. lokatę w finale utrzymując się na pozycji startowej, Kucharczyk został sklasyfikowany na ostatniej pozycji po pięciosekundowej karze za wbity zderzak.
W kategorii juniorskiej wystartował tylko jeden z naszych kierowców. To Jan Przyrowski, który rywalizację również zakończył w drugiej części stawki. Janek przebijał się przez kwalifikacje po 55. czasówce w treningu oficjalnym. Jego wynik jest statystycznie zadowalający, bo przesunął się w tabeli o 33. pozycje, ale…
Wyniki polskich kierowców są zdecydowanie poniżej oczekiwań wszystkich kibiców kartingu w Polsce, którzy wierzyli w powtórkę sukcesu Karola Basza z 2015 roku i mieli nadzieję na dobry występ naszych. Żeby była jasność – nasi kierowcy potrafią znakomicie jechać, potrafią wygrywać prestiżowe imprezy i serie, błyszczą na tle innych zawodników. Ale od pięciu lat nie mamy szczęścia do mistrzostw świata.
Jednym z czynników, który może usprawiedliwić naszych zawodników jest to, że w Campillos brazylijski dostawca opon zaopatrzył większą część padoku w opony niezdatne do użytku. Najpewniej z różnych partii produkcyjnych, które wprost rozlatywały się po kilku okrążeniach. Czyżby była to zemsta Brazylijczyków za zabranie im mistrzostw świata? Przypomnijmy, że to właśnie Brazylijczyk zdobył pole position w kategorii seniorskiej. Ale to było wszystko na co było stać Gabriela Gomeza, który przepadł w wyścigu finałowym po kilku pierwszych okrążeniach, kiedy prowadził. Oczywiście słabe opony nie mogą usprawiedliwić wszystkiego, ale z pewnością ta sytuacja przyczyniła się, że w wielkich finałach zobaczyliśmy mniej biało-czerwonych.
Szkoda Macieja Gładysza (P43), który bardzo dobrze rozpoczął rywalizację w OK Junior, ale w dwóch heatach kwalifikacyjnych został bezpardonowo potraktowany przez rywali, co było kluczowe dla pozycji końcowej po kwalifikacjach. Tegoroczny historyczny zwycięzca FIA Akademii nie zdołał zakwalifikować się do wielkiego finału. A szkoda, bo w porannej rozgrzewce był najszybszy.
Szkoda również innych polskich kierowców, którzy wystartowali w tych zawodach. A trzeba przyznać, że po raz pierwszy w historii mieliśmy więcej kierowców w seniorskiej OK niż w juniorskiej. Gustaw Wiśniewski (P51), Kuba Rajski (P55), Maksymilian Obst (P59) i Maksymilian Angelard (P62) pożegnali się z imprezą po kwalifikacjach, a z pewnością chętnie zobaczylibyśmy ich w wielkim finale, bo na to bez wątpienia zasługują.
Finał godny mistrzowskiej rywalizacji
Wyścigi finałowe były niezwykle emocjonujące. Zwłaszcza finał juniorów, przepełniony dramaturgią do samego końca, mimo samotnego prowadzenia obrońcy mistrzowskiego tytułu. Freddie Slater tytułu nie obronił. Odebrała mu go kara za wbity zderzak. Byłby pierwszym w historii kierowcą, który dwukrotnie z rzędu został mistrzem świata. Ale historia wybrała sobie innego bohatera. To drugi na mecie Japończyk Kean Nakamura Berta, mający na kombinezonie również słowacką flagę. Został pierwszym kierowcą z Kraju Kwitnącej Wiśni, który założy koronę mistrzowską. Podium uzupełnili Brytyjczyk Freddie Slater i reprezentant RAF* Anatoly Khavalkin.
W finale seniorów mieliśmy dwóch liderów wyścigu, ale lepszym od brazylijskiej nadziei na zwycięstwo Rafaela Camary był fiński kierowca Tony Karta Tuukka Taponen. I to właśnie on stanął na najwyższym stopniu podium. To również pierwszy w historii tytuł dla Finów, którzy stawali już siedmiokrotnie na podium mistrzostw świata, ale nigdy na najwyższym stopniu. Taponen zapisał się więc w historii fińskiego kartingu. Tuż obok niego stanęli podczas dekoracji Włoch Luigi Coluccio i Brytyjczyk Arvid Lindblad, który stracił drugie miejsce również z powodu kary za wbity zderzak. Tegoroczne mistrzostwa to prawdziwy pech Brytyjczyków…