Kitty Rally Team – kobiece spojrzenie w świecie rajdów

Agnieszka Kujawa: Opowiedzcie, skąd wzięła się u Was pasja do motorsportu?

Katarzyna Pasierbska: Ja wszystko zrzucam na swojego ojca, który zajmował się, od kiedy pamiętam, motoryzacją. Chcąc nie chcąc od najmłodszych lat biegałam po warsztacie. Przyszedł czas produkcji samochodów specjalnych i nasza firma zaczęła organizować plenerowe imprezy z tymi pojazdami. Jako atrakcję Andrzej Słowiński przywiózł słynne „szajowozy”, no i to był mój początek… był to rok 1999. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, zaczęłam kręcić się po warsztacie Jacka Domagały i tam również serwisował swojego golfa mój pierwszy kierowca. Potem zmieniały się samochody, kierowcy i rangi imprez, jednak marzenia o przesiadce na „fizyczny fotel” pozostały. Zawirowania w życiu prywatnym sprawiły, że zrezygnowałam ze startów. Powrót nastąpił… przypadkiem. Będąc na spacerze usłyszałam rajdówkę, tak na słuch, jeździła na Niskich Łąkach. Wykonałam szybki telefon do Piotrka Plezi i pojawiłam się na treningu, wtedy wszystko odżyło… Ciarki na plecach, serce zabiło szybciej i znowu wpadłam jak śliwka w kompot. Przyjechałam na kilka treningów seryjnymi samochodzikami, ale dalej nie planowałam powrotu.

Paulina Przydrygrała: Radową pasją zaraził mnie wspomniany Piotrek… jakieś 11 lat temu. Zaczęło się od jeżdżenia na rajdy w roli kibica – Rajd Elmot, Rajd Karkonoski, czy nieorganizowany już Rajd Nikon. Piotrek startował wtedy już w imprezach KJS, więc towarzyszyłam mu również w roli kibica. Podczas jednej z ostatnich imprez sezonu okazało się, że na finałową rundę Piotrkowi wypadł w ostatniej chwili „etatowy” pilot, więc namówił mnie w sobotę przed startem, żebym zajęła jego miejsce. Tak tylko na jeden raz. To było dla mnie coś zupełnie nowego, więc pół nocy opowiadał mi, na czym polega w ogóle rola pilota rajdowego. Wystartowaliśmy więc razem i pamiętam to jak dziś, że udało nam się wygrać klasę I (wtedy startowało w niej regularnie 10-12 „maluchów”) o 0,2 sekundy przed Pawłem Danysem! Dla mnie – idealny debiut. Po rajdzie Piotrek spytał, czy nie chciałabym jeździć z nim na stałe – i tak już zostało.

A. K.: Jak zaczęła się Wasza wspólna kariera rajdowa? Co Was połączyło i kiedy?
K. P.:
Zaczęłam startować w cyklu Niskie Łąki Cup, potem „kajtki” i przyszedł czas na Kryterium Kamionki. Tam zapadka w głowie przeskoczyła i słupki przestały być fajne… Pojawił się pomysł na kobiecą załogę, Paulina nie zastanawiała się dłużej niż 5 minut i tak się zaczęło nasze rajdowanie. Plan był prosty, 3 liga i Rajd Dolnośląski. Szybko się okazało, że proste to nie będzie, ale jako silne kobiety cel osiągnęłyśmy.

P. P.: Nasza wspólna kariera zaczęła się w sumie od wielu zbiegów okoliczności. Jednym z nich był sam pomysł na oklejenie auta w kolorze różowym, które potem miałam wraz z Piotrkiem okleić. W związku z tymi pracami, spotykałam się z Kasią dość często i można powiedzieć, że „coś zaiskrzyło” (śmiech). Któregoś dnia Kasia zaproponowała, czy nie wsiadłabym na jej prawy fotel, a ja od czasów ścigania w KJS-ach marzyłam, aby zrobić rajdową licencję, więc zgodziłam się bez wahania.

fot_Michal_Szczepanski_3

A. K.:Jakie były Wasze początki, czy już od pierwszych startów zdobywałyście najwyższe miejsca na podium?
K. P.: Początek był „hardcorowy” – Kamionki. Tam nie ma miejsca na błędy, a powiedzmy, okoliczności nie były sprzyjające. Ja po raz pierwszy po półrocznej przerwie siedziałam w Kici, noga po operacji dawała mi jeszcze do wiwatu, a Paulina pierwszy raz w życiu miała podyktować odcinek. Ha, do tej pory pamiętam, jak serce próbowało mi wyskoczyć na starcie pierwszego podjazdu. Do mety dotarłyśmy całe i zadowolone. Sezon przejechałyśmy szczęśliwie i choć nie było nam dane stanąć na podium, to uważam, że plan zrealizowałyśmy z nawiązką. Każda kolejna impreza była dla nas lepsza i choć nie ustrzegłyśmy się błędów, to zdobyte doświadczenie jest bezcenne.

P. P.: Każda z nas stawała już na podium niejednokrotnie, choć w innym składzie załogowym. Ja na swoim koncie w roli pilota mam zaliczoną wizytę na podium ponad 30 razy – jednak większość moich pucharów jest jeszcze z czasów „maluchowych” startów w KJS-ach. Ściganie na prawdziwych OS-ach to zupełnie inna bajka, tutaj sukces nie przychodzi tak łatwo i wymaga zaangażowania, nieporównywalnie więcej czasu i pieniędzy. Myślę, że na wspólne sukcesy z Kasią mamy jeszcze czas. Dla mnie najważniejsze w obecnej chwili jest to, że z imprezy na imprezę czuję się coraz bardziej pewnie w opisie „odcinkowym” – cały czas ćwiczę odpowiednie tempo dyktowania i doskonalę system opisu trasy. Patrząc na te zawody, które przejechałyśmy razem, mogę powiedzieć, że jest duży progres, zarówno ze strony kierowcy jak i pilota. Powoli pniemy się w wynikach każdej imprezy do góry i wierzę, że pewnego dnia staniemy na podium.

A. K.: Jeździcie Hondą CRX, opiszcie ten samochód od strony technicznej i wizualnej.
K. P.: Moja honda ma na imię Kicia. Bardzo jest kapryśna, ale dzięki hartowi jej ducha zawsze walczymy do końca. Kicia ma 23 lata i każdego dnia uczy mnie pokory… Aktualnie samochód jest kompleksowo przygotowany do rajdów. Dysponuje jednostką napędową B16A2 o mocy 175 KM, przeniesieniem napędu zajmuje się zmodyfikowana skrzynia S80 z krótkim przełożeniem i carbonowymi przesuwkami. Zawieszenie to Koni Sport ze sprężyną H&R, a do kompletu wszystkie seryjne tuleje zostały zamienione na poliuretanowe. Hamulce przednie to tarcze nawiercane Zimmerman sport + klocki Ferodo Racing, tył pozostał seryjny, gdyż nawet na takim seryjnym zestawie auto jest bardzo nerwowe w tej części nadwozia. W środku standardowe wyposażenie rajdówki, ale wszystko w naszym – firmowym różowym kolorze.

P. P.: No właśnie różowym… Nie jest to bynajmniej nasz ulubiony kolor, ale auto miało wyglądać inaczej niż wszystkie i być kobiece. Może pominiemy szczegóły powstawania pomysłu, ale powiem tylko, że pierwotnie był to po prostu żart, który przerodził się w bardzo poważny projekt. Efekt jest taki, że nasze autko jest słodkie, urocze i niepowtarzalne. Zwraca uwagę absolutnie każdego, kto je tylko zobaczy na drodze. Niejednokrotnie inni kierowcy zatrzymują nas na drodze, żeby tylko zrobić sobie zdjęcie (śmiech).

Dlaczego akurat Honda CRX? To nietypowe auto jak na rajdówkę?
K. P.:
Jak już złapałam „rajdowego bakcyla” na nowo, zaczęłam przeglądać ogłoszenia… Oglądałam akurat „seje” i znalazłam ciekawą ofertę, zadzwoniłam. Oferta była jednak nieaktualna, ale znajomy znajomego tego właściciela miał podobno na sprzedaż Hondę Civic z 1995 roku, z klatką. Zorganizowałam pieniądze w ciągu dwóch godzin – jadę po auto! No i pojawił się pewien problem… na miejscu okazało się, że to nie Civic – tylko CRX, nie 1995 rok – tylko 1990 i z całą pewnością bez klatki, no i cena też nie taka. Niestety jak ja już się na coś uprę, muszę mieć to natychmiast, więc z mieszanymi uczuciami pojechaliśmy do Leszna. Decyzja zapadła, jak ją tylko zobaczyłam. Nie był to racjonalny wybór poparty przemyśleniami i poszukiwaniami właściwego samochodu, co przepłaciłam wieloma łzami, ale nie żałuję.

P. P.: Tak, doskonale pamiętam, jak zobaczyłam Kasi auto po raz pierwszy. Stwierdziłam, że upadła na głowę, jeśli z tego auta da się zrobić rajdówkę (śmiech). Przez kolejne miesiące, auto przeszło dłuuuugą drogę i gruntowną przebudowę, ale zaczęło przypominać w końcu rajdówkę z krwi i kości.
A. K.: Czy w Waszej karierze rajdowej spotkałyście się z ciekawymi przygodami? Opowiedzcie o tych wesołych i dramatycznych sytuacjach.
K. P.: Obiektywnie najzabawniejszą sytuacją, choć zostaniemy okrzyknięte blondynkami, były nasze rozważania na temat zawieszenia… Wiedząc już, że wystartujemy w Rajdzie Dolnośląskim, musiałam podnieść naszą torową Kicię. Wiązało się to z wieloma zmianami kolejnych amortyzatorów i sprężyn. Jechałyśmy na Kamionki, nie miałam pojęcia, co chłopcy tym razem założyli minionej nocy. Pół drogi dyskutowałyśmy o tym, że jakieś takie miękkie, ale chyba nie wyższe, a może i wyższe… Dyskusjom nie było końca, pierwszy podjazd ciężko się jechało. Auto było takie „luźne”, źle mi się jechało. Cóż zawieszenie do kitu, trudno. Stwierdziłam, że pogadam z serwisem o swoich odczuciach dopiero po rajdzie, bo się chłopcy zestresują. Poprosiłam mechanika, żeby chociaż sprawdził ciśnienie w kołach i … ” Kasia, ale dlaczego ty masz jedną atmosferę w kołach?” Na swoją obronę nic nie dodam. Natomiast przed rajdem polecam spanie, a nie dłubanie przy aucie.

P. P.: Ja bym dołożyła jeszcze historię o zgubieniu się na zapoznaniu z trasą Rajdu Dolnośląskiego i to niestety nie jednym.  Do tej pory nie wiem, jak przeoczyłyśmy duży żółty mostek na Dębowinie (śmiech), ale zrzucam to na brak doświadczenia i dość swobodną atmosferę w aucie.

fot_Michal_Szczepanski_2

 

A. K.: Jak jesteście postrzegane w środowisku rajdowym, jako zespół Kitty Rally Team?
P. P.: Muszę powiedzieć, że różnie bywa. Czasami opinie na nasz temat są bardzo pozytywne, a nasza różowa Honda przyjmowana jest z uśmiechem i entuzjazmem, nie tylko przez małe dziewczynki. Niestety niektórzy uważają, że robimy sobie żarty z rajdów i po prostu nas nie lubią. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nie dogodzimy wszystkim, więc się po prostu tym nie przejmujemy. Chciałabym jednak podkreślić, że do sztuki rajdowej podchodzimy poważnie i chcemy jak najwięcej nauczyć się podczas każdego startu, ale mamy spory dystans zarówno do siebie, jak i swoich umiejętności, więc każdy rajd to przede wszystkim dobra zabawa, a nie zabijanie się dla wyniku.

A. K.: W tym roku debiutowałyście na Rajdzie Dolnośląskim, jakie macie wrażenia?
K.P.: Ciężkie do opisania słowami. Rewelacja w każdej sekundzie. Super atmosfera, super ludzie, super trasy, super serwis.. Wszystko było super! Dużo się nauczyłyśmy, jeszcze więcej dowiedziałyśmy się o sobie samych. Wiemy, co było dla nas trudne i niekoniecznie są to oczywiste wnioski. Cały sezon nie dał nam tyle, co ten jeden rajd.

A.K.: Wasze plany na ten sezon?
K. P.: Dobre pytanie zadane w dobrym czasie… Nie wiem. Jak zawsze numer jeden to budżet… Ale to nie wszystko, bo w naszym kraju rajdami zarządza dziwny związek, którego poczynania nie są dla mnie zrozumiałe… RD zniknął z kalendarza PZM. Szkoda, że nikt nas nie poinformował wcześniej. Na szczęście mamy coraz więcej imprez organizowanych przez prawdziwych pasjonatów rajdów samochodowych. Wiem już, że pojawię się na imprezach organizowanych przez Pana Dobosza, jak również przez Walim Rajdowy. Jestem po pierwszym starcie u naszych czeskich sąsiadów i tam również na pewno będę wracać. Mamy zamiar zrobić miłą niespodziankę kibicom, ale niech to pozostanie słodką tajemnicą.
Zapraszamy wszystkich do śledzenia naszych wyników i rajdowych przygód na: http://www.facebook.com/HelloKittyRallyTeam.

Z Kitty Rally Team rozmawiała Agnieszka Kujawa.
Fot. Michał Szczepański