Kolejny Aston Martin Valkyrie u klienta

fot. Kyle Meyr

Do salonu Astona Martina w Oslo, stolicy Norwegii, dostarczono właśnie jeden z egzemplarzy modelu Valkyrie. Ponad 1100 konna bestia w kolorze Supernova Red czeka na odbiorcę. To jedna z dziewiczych sztuk tego hipersamochodu w Europie!

W ostatnich tygodniach aktywność brytyjskiego producenta w mediach społecznościowych może imponować, Aston z wielkim zapałem chwali się swoimi poczynaniami. Kilka dni temu koncern zaprezentował długo wyczekiwany bolid AMR22, maszynę na tegoroczną kampanię królowej motorsportu. Premierę miał też dodatkowo podrasowany SUV – DBX707, obecnie najmocniejszy samochód tej klasy, pretendent do nowego rekordu na Nordschleife. Spółka Lawrenca Strolla powoli rozprowadza też po świecie zamówione wcześniej modele Valkyrie.

Najmocniejszy homologowany potwór z Gaydon trafił w końcu do chłodnej Skandynawii. Najprawdopodobniej oficjalny przedstawiciel marki w Oslo otrzymał egzemplarz o numerze 69. Pojazd został skonfigurowany na życzenie, a krwisty lakier Supernova Red uzupełniły liczne wstawki z włókna węglowego i ogromne, lekkie obręcze kół. Niestety, samochód jest już sprzedany, a właściciel (jego personalia nie zostały podane do wiadomości), odbierze niebawem swoją własność. Za tę konkretną sztukę zapłacono przeszło… 3 miliony dolarów.

fot. Aston Martin Oslo – oficjalny profil Facebook

Mitologia nordycka

Aston lubuje się w grze słów i opisywaniu każdego modelu w portfolio krótkimi sloganami. Premierze Valkyrie towarzyszyły dwa z nich – „moc” oraz „honor”. Hipersamochód z Gaydon czerpie garściami ze zdobyczy technologicznych Formuły 1. Pod maską drzemie potężna, 6,5 litrowa V12 własnej produkcji, generująca monstrualne 1160 koni mechanicznych i aż 750 Nm. Jednostkę wspomaga dodatkowy motor elektryczny, przygotowany przez spółkę Rimac. Palce w konstrukcji maczał też Red Bull Racing, podczas projektowania maszyny Aston był jeszcze sponsorem tytularnym tej stajni. Brytyjczycy zadbali o unikalność auta. Zbudowano zaledwie 150 egzemplarzy, które rozeszły się na pniu, jeszcze przed premierą.

Co ciekawe, poza umową zakupu auta, klienci musieli też podpisać odpowiednią „lojalkę”. Na mocy tego porozumienia, właściciele Valkyrie nie mogą jej odsprzedać bez… oficjalnej zgody producenta. Jeden egzemplarz sprzedano również w warszawskim oddziale marki. Za „polskiego” Astona zapłacono blisko 15 000 000 złotych. Netto, jeszcze przed podatkiem.

Wszystkie informacje dotyczące modelu Valkyrie znajdziecie na oficjalnej stronie koncernu.