Jazda po lodzie na zamarzniętym jeziorze to zupełnie nowe emocje i doznania. Coś jakby szuter, ale nie ma takich przeciążeń i jest gładko. Brak rowów, drzew czy słupów daje niespotykany psychiczny komfort. To pozwala skupić się na jeździe i na czystej przyjemności. Na lodzie moc pojazdu nie ma już wielkiego znaczenia. Liczy się precyzja prowadzenia.
Chyba każdy z nas nie odmawiał sobie przyjemności ślizgania się w warunkach zimowych na parkingu pod dużym sklepem czy pustych placach. Ale każdy kiedyś wyrośnie z M1 cup i Castorama championship. Od tego są tory wyścigowe, których niestety u nas jest jak na lekarstwo. Ale można iść o krok dalej czyli zamarznięte jeziora. Trzeba tylko wyczekać odpowiedni sezon. Niestety zima w naszym kraju jest coraz słabsza. W lutym tego roku zanosiło się na idealne warunki, ale nie udało się powtórzyć tego co było 4 lata temu. Niestety jeziora „źle zamarzły”.
Zamarznięte jeziora jak żywy organizm
Lód na powierzchni jeziora nie oznacza, że można na niego wejść czy wjechać autem. Liczy się grubość tafli. To wie każdy. Przyjmuje się, że optymalne dla auta zaczyna się od 25cm grubości. I im więcej tym lepiej. Aby osiągnąć takie wartości na całej powierzchni wody to mróz musi być dwucyfrowy niestety. -2 czy -7 stopni to nadal za mało. Musi być prawdziwy tęgi mróz z minimum -15 stopni i to przez dłuższy czas. Tydzień lub więcej. Nie bez znaczenia jest wiatr, który dodatkowo chłodzi. W tym roku prawie się udało. Ale coś poszło nie tak. Otóż była zła kolejność. Na wstępnie zamarznięte wody spadł śnieg w dużej ilości. Gruba warstwa białego puchu zadziałała jak izolator i jeziora nie zamarzły tak jak trzeba. Lód był nie równy, napowietrzony, miejscami mokry. Nieliczne płytkie punkty w przewiewnych lokalizacjach, które udało się odsłonić od śniegu zachowały właściwości do jazdy, ale nie na taką skalę jak mazurskie jeziora. Najbardziej wytrwali wybrali się na Łotwę, ostatnie wyjazdy organizowane były jeszcze do państw skandynawskich.
Dla każdego, ale z rozwagą
Wjazd na taflę odbywa się tylko pod nadzorem. Najpierw sprawdzana jest w wielu miejscach grubość lodu na odwiertach, dopiero później wpuszczane są auta. Służby muszą być na miejscu bo to jest żywioł i nie przewidziane sytuacje się zdarzają. Dzikie wjazdy są najgłupszym pomysłem bo trzeba znać specyfikę jeziora, głębokość, prądy wody. Dlatego musi się to odbywać pod nadzorem doświadczonych osób. Nawierzchnia jest sprawdzana także w trakcie jazd, a nie tylko przed.
Jazda po zamarzniętym jeziorze nie jest niczym nadzwyczajnym w innych krajach. Chociaż dla zwykłego kierowcy brzmi to abstrakcyjnie. Muszą być tylko odpowiednie warunki. Najlepsze są oczywiście w krajach skandynawskich gdzie są jeszcze prawdziwe zimy. Tam organizowane są treningi, szkolenia czy nawet wydarzenia sportowe na lodzie. W naszym kraju są coraz słabsze zimy i brakuje okazji do takich treningów.
Do jazdy na lodzie wystarczy nam każde auto, ale wiadomo, że napęd 4×4 będzie tutaj najbardziej optymalny. Nawet jazda na dobrej zimówce już daje nam sporo radości. Co ważne jest to jazda bezszkodowa dla napędów czy zawieszenia pojazdu, mimo długich poślizgów. Ale cała magia zaczyna się na oponie kolcowanej. Jazda na kolcu to także szansa dla aut RWD, ale ten rodzaj opony wymaga już mocniejszego auta. Jazda na oponach kolcowanych nie jest bez inwazyjna dla nawierzchni i generuje już także obciążenia dla napędów i zawieszenia z racji dużej przyczepności. Na trasie auta z oponami kolcowanymi robią koleiny i dosłownie tną nawierzchnię. Dlatego trasę się modyfikuje, a np. na to miejsce można wpuścić auta na zimówkach. Na wyszorstkowanej trasie po kolcach mają one zaskakującą przyczepność, mimo że poruszają się po żywym lodzie.
Przyjemność, ale także trening
Jazda w takich warunkach to poza czystą przyjemnością i swobodą jazdy daje okazję do doskonałego treningu. Są one także niezwykle spektakularne. Wjazd z dużą prędkością w sypki śnieg powoduje jego wyrzut na wiele metrów, a w aucie potrafi zrobić się na chwilę ciemno od jego ilości na szybie. Lodowe tory można dowolnie konfigurować, odwracać kierunek jazdy. Są to ogromne możliwości na różnorodność.
Lodowy trening do szansa na wyczucie pojazdu, sprawdzenie panowania nad pojazdem, utrata i odzyskiwanie przyczepności. Wykorzystywanie masy auta do pokonywania zakrętu poślizgiem. Jest to jednocześnie bardzo bezpieczne dla samego pojazdu. Otwarta przestrzeń pozwala pokonać pewne opory i obawy, które mamy na normalnej trasie oraz wybacza nam błędy praktycznie w każdej sytuacji.
W przypadku opon zimowych jest to także bezpieczne dla układu napędowego bo nie generowane są żadne obciążenia i przeciążania. Nie niszczy się podwozie, nie obija nadwozie. Kolec może nam za to „wypiaskować” progi czy okolice nadkoli. Niektórzy zdejmują także zderzaki tylne, aby pod obciążeniem nabijanego lodu i śniegu nie wyrwało ich z mocowań podczas jazdy.
Krzysztof Skorupski: „Jazda na lodzie to nauka znajdowania punktu przyczepności, co jest jedną z kluczowych umiejętności w motorsporcie. Na lodzie wiadomo, że przyczepność jest dużo mniejsza niż na asfalcie czy też mokrym torze nawet na kolcu. Dzięki jeździe autem na tak śliskiej nawierzchni mamy spore zjawisku naddatku mocy dzięki czemu kierowcy łatwiej jest zauważać różnicę gdy używa zbyt dużo mocy i doprowadza do utraty przyczepności kół. To przekłada się później szczególnie na jazdę w deszczowych warunkach lub na brudnym asfalcie który mamy często w RX. Ale także na wyczucie przyczepności nawierzchni to pomaga szczególnie w mocniejszych samochodach. Pomaga także w wyczuciu balansu auta i uczy wykorzystywania bezwładności samochodu przy „wrzucaniu” auta z zakrętu w zakręt”
Mikołaj Marczyk: „Zeszłoroczna zima była bardzo łaskawa i obfitowała w dużo śniegu. Auto na śniegu i lodzie szybko traci przyczepność i pozwala nam wyczuć auto i pozwala wyczuć jego granicę. Co ważne one na tym śniegu się nie zużywają, jest bezpieczna nawierzchnia dla samochodu. Uważam nawet, że zimowe warunki są konieczne dla treningu kierowcy i wskazane dla zwykłego użytkownika ruchu drogowego. Jazda na długim kolcu na jeziorze to już duża przyjemność. Odległości i ilość miejsca daje nam dużą swobodę. Chociaż długie kolce generują już obciążenie dla samego pojazdu i wtedy potrzebna jest większa moc. Więc jazda na kolcu dedykowana jest bardziej dla aut mocniejszych i treningu sportowego, a jazda na zimówce dla aut seryjnych lub po mniejszych modyfikacjach. Optymalnym rozwiązaniem są opony zimowe z małymi kolcami jak używane w krajach nordyckich. Więc jazda na kolcu i na oponach zimowych są to dwie osobne rzeczy mimo, że mogą odbywać się w tym samym miejscu.”
Jak będzie w zimą 2022 roku, nie wiadomo. Mamy nadzieję, że tej zimy śniegu również nie zabraknie, ale także nie zabraknie długiego mrozu, który jest głównym czynnikiem, aby myśleć o lodowej jeździe.