Maciej Bernacik z powodzeniem powrócił do rywalizacji w cyklu Porsche Sports Cup Deutschland. Polak za kierownicą Porsche 911 GT3 Cup z pakietem Manthey Racing wystartował w inauguracyjnej rundzie na Hockenheimring… wygrywając jeden ze sprintów! Były podopieczny programu juniorskiego BMW zapowiada, że jeśli pozyska niezbędne wsparcie finansowe, to zawalczy o mistrzowską koronę!
Maciej Bernacik rozpoczął swoją wyścigową przygodę w wieku… dziesięciu lat. Na pierwsze zawody przyjeżdżał wraz z bratem, który pomagał mu w osiągnięciu dziewiczych sukcesów. Talent, ciężka praca i liczne wyrzeczenia pozwoliły mu na szybki rozwój, który zaowocował tytułem… kartingowego mistrza świata ROK Junior 2007! Zawodnik pochodzący z Jarocina otrzymał wtedy swoją życiową szansę, trafiając na testy Formuły BMW. Maciej pokazał, że może mierzyć się z najlepszymi, co przyciągnęło uwagę bawarskiego producenta. Bernacik został więc włączony do oficjalnego programu juniorskiego, zaś ścigając się w europejskiej Formule BMW mierzył się między innymi z Carlosem Sainzem i Danilem Kvyatem. Niestety, Polak na własnej skórze przekonał się, że poza wolą walki, w sporcie liczą się… fundusze.
Brak odpowiedniego sponsora zawiesił jego sportową karierę na ponad dekadę… Światełko w tunelu pojawiło się w zeszłym sezonie, gdy Bernacik znalazł się liście startowej WSMP, a następnie zadebiutował w niemieckim cyklu Porsche Sports Cup. Mimo dłuższej absencji za kierownicą, jarociniak z miejsca nawiązał walkę z czołówką. Podobnie było też za zachodnią granicą, choć wiktoria na Nurburgringu została mu odebrana po… sędziowskiej interwencji. Maciej powrócił do startów w PSCD w tym sezonie, osiągając znakomity rezultat. Pierwszy sprint ukończył na drugim miejscu, zaś kolejnego dnia świętował przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego. Wygrana na Hockenheimring podsyciła wyścigowe apetyty Bernacika. Polak zapowiada, że jeśli tylko pojawi się odpowiednie wsparcie, zamierza bić się o mistrzostwo. Triumf w tak prestiżowym cyklu może otworzyć mu drzwi do… królewskiej kategorii GT3!
Biało-czerwony sukces
RR: Maciej, jak Twoje samopoczucie po inauguracyjnej rundzie Porsche Sports Cup Deutschland 2023? Już oficjalnie… wygrałeś pierwszy wyścig w tym cyklu!
MB: Tak, możemy powiedzieć do oficjalnie… mamy pierwsze zwycięstwo! Tak naprawdę to już drugi triumf w Porsche Sports Cup Deutschland, w zeszłym roku udało mi się stanąć na najwyższym stopniu podium, lecz po badaniu technicznym zostało mi ono odebrane… Więc dzisiaj czuje się bardzo dobrze, ba, czuje się świetnie! Byliśmy przygotowani na wszystko, w pełni wykorzystaliśmy swoje szanse, to był naprawdę znakomity weekend pełen emocji.
W sobotnim sprincie zająłem drugie miejsce, tuż za Porsche 911 GT3 R – maszyną szybszą o dwie/trzy sekundy na „kółku”. Na papierze nie miałem z nim szans w czystej walce. Więc wiedziałem, że muszę dać z siebie wszystko, wspiąć się na wyżyny możliwości samochodu oraz moich umiejętności. W niedzielę narzuciłem dość szaleńcze tempo, zaatakowałem. Jak widać taktyka się opłaciła, wygrałem drugi sprint. Z zewnątrz ta walka wyglądała świetnie, w środku czułem, że pędzę na limicie, walczę ostro. I wiem, że mogę być jeszcze szybszy!
Kluczowe, pierwsze metry
RR: Początek weekendu nie należał jednak do najłatwiejszych. Informowałeś, że samochód nie sprawował się idealnie, walczyliście z dostosowaniem setupu… W kwalifikacjach byłeś zaledwie ósmy. Czy po tak trudnym początku spodziewałeś się, że możesz odwrócić tę monetę, i że możesz jeszcze finiszować w czołówce?
MB: Tak! Wiedziałem, że podium jest w zasięgu. Na kwalifikacjach prawie dziesięć maszyn mieściło się w jednej sekundzie. Do tego na swoim najlepszym przejeździe straciłem około trzy dziesiąte sekundy przez tłok w trzecim sektorze. Wyniki pokazały nam dwie rzeczy. Po pierwsze, że poziom sportowy w Porsche Sports Cup Deutschland jest niezwykle wysoki. Po drugie, iż nasze GT3 Cup MR nie jest wcale szybsze od „zwykłego” 992 GT3 Cup… Czułem, że w wyścigu czeka nas prawdziwa batalia, i że kluczowy będzie początek, pierwsze metry.
W wersji „MR” mamy nieco szersze opony z przodu, wydajniejszy pakiet aero. Chciałem to wykorzystać. Zwłaszcza, że doskonale czuje się w trudnych warunkach – kiedy jest ciasno, ogumienie nie jest jeszcze odpowiednio dogrzane. Zaprocentowało też moje doświadczenie z Formuły BMW. Zaatakowałem więc od razu, w przemyślany sposób. Efektem było podium.
Walka bark w bark
RR: Na papierze zdecydowanie lepszy był ten drugi, niedzielny wyścig. Odniosłeś w końcu zwycięstwo. Ale z którego ze sprintów jesteś bardziej zadowolony? Pod względem tempa, wykonanych manewrów? Twojej dyspozycji czy nastawienia?
MB: Wydaje mi się, że obydwa starty były wyjątkowo dobre, zwłaszcza na początku. Tutaj sprawdziło się moje doświadczenie z kartingowych początków. Tam zawsze jeździło się w tłoku, na zderzaku. Rywale byli blisko, nieustannie wywierali presję. Na Hockenheimringu nie zabrakło kontaktów, otarć – taka jest specyfika wyścigów i profesjonalnej rywalizacji. Jednak trzeba zachować zimną głowę, pokorę. Czekać na odpowiednią okazję do ataków. Oba starty były udane, ale ten drugi był nieco lepszy. Widać było, że dosłownie z każdym kilometrem coraz lepiej wpasowuję się w auto, zbliżam się do maksimum jego możliwości. Czuję, że w drugim sprincie pokazałem swój potencjał, i rozwinąłem wyścigowe skrzydła. Ta świadomość jest ważna, bo w tym roku odbyłem tylko… jeden dzień testowy na torze Slovakia Ring. A na Hockenheimring po raz ostatni byłem w 2010 roku. Czuje satysfakcję.
Wyścigowa euforia
RR: Jak wyglądały pierwsze sekundy po wygranej? Ten moment, kiedy poczułeś, że wygrywasz pierwszy wyścig? Co czułeś i… jak smakował szampan na podium?
MB: Przed zawodami mocno pomogli mi moi bliscy. Do wyścigów podchodziłem z ogromną dozą pokory. „Czasówka” uwidoczniła, że nie będzie łatwo. Że podium może przejść nam koło nosa, że sytuacja może zmienić się w każdej chwili. Więc gdy minąłem metę w sobotę poczułem po prostu wielką ulgę. Bo pokazałem świetne tempo i udowodniłem, że możemy powalczyć. Oczywiście, po niedzielnym sprincie radość była już ogromna. Pokazaliśmy, że nie przyjechaliśmy tu na przejażdżkę, że trzeba się z nami liczyć, że bijemy się o wiktorię.
Zeszłoroczne doświadczenia kazały mi się wstrzymać, wiedziałem, że czeka nas naprawdę szczegółowa kontrola techniczna. Przed startem przeczytaliśmy jednak regulamin od deski do deski. Wiedzieliśmy, że nie popełniliśmy żadnych błędów, że to tylko formalność. Ja zaś wiedziałem, że wygrałem, przezornie wstrzymywałem celebrację… Po publikacji wyników wystrzeliliśmy radością, euforią. Po prostu, mamy to, zabieramy cenne puchary do domu!
Bernacik z cenną pamiątką
RR: Maciej, masz niezwykle bogatą, motorsportową historię, wygrałeś niejeden wyścig w karierze, nie brakuje Ci trofeów i pamiątek. Do domu przywiozłeś dwa, kolejne puchary. Jak wiele dla Ciebie znaczą? Ustawisz je w specjalnym miejscu?
MB: Na pewno będą miały specjalne miejsce, gdyż to mój pierwszy taki sukces w świecie wyścigów klasy GT. Oczywiście nie liczę tu wcześniejszych zwycięstw w cyklu WSMP, one nie dają aż tyle satysfakcji, nie ma tam tylu rywali, to inny poziom zawodów. Na torze w Poznaniu przejechałem też setki kółek, byłem tam instruktorem. Tu zaprezentowałem się na arenie międzynarodowej, pokazałem jaki drzemie we mnie potencjał i na co mnie stać, że wciąż mogę zwiększyć swoje tempo… Oczywiście, chciałbym powalczyć z GT3 R, choć taką przewagę sprzętową ciężko jest nadrobić umiejętnościami oraz talentem. Nie mniej jednak udowodniłem, że potrafię wykrzesać co najlepsze z naszego Porsche GT3 Cup MR.
Bardzo cieszy mnie fakt, że ósmą oraz siódmą pozycję startową przekułem w miejsce na podium. Chyba to daje mi dziś najwięcej frajdy, a te puchary będą mi o tym przypominać. Lecz zupełnie szczerze, chcę jak najszybciej zmienić ich miejsce, i zastąpić je… kolejnymi! Wszystko zależy naturalnie od sponsorów, mam nadzieję że pojawią się osoby, które będą chciały przyczynić się do kolejnych, biało-czerwonych sukcesów za granicą. Ja jestem już na nie gotowy. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze, że niebawem powrócę na tor!
Techniczne niuanse
RR: Maciej, czy możesz wytłumaczyć czytelnikom różnice pomiędzy Porsche 911 GT3 Cup, Twoją wersją GT3 Cup z pakietem Manthey Racing, i królewskim GT3 R?
MB: Naturalnie. Zacznijmy od „standardowego” Porsche 911 GT3 Cup w specyfikacji 992. To samochód najnowszej generacji, znakomite narzędzie do rywalizacji na torze… Nasze Porsche oparte jest o wcześniejszą wersję 991.2. Mamy aż trzydzieści koni mniej od 992, jednakże samochód z pakietem Manthey Racing wyposażony jest w karbonową podłogę z wersji R, szersze koła z przodu, nieco większe skrzydło i przednie, aerodynamiczne wloty. Każdą „kapówkę” wyposażyć można w kontrolę trakcji oraz ABS. My mamy te systemy na pokładzie, nie jest to żadna przewaga techniczna… Wersja R to inna liga. Znacznie lepszy silnik, ponad sto koni więcej, rozbudowana aerodynamika. W ręku zawodowego kierowcy jest to wyścigowy skalpel. Różnica jest także w cenie, ten samochód kosztuje aż dwa razy więcej od naszej maszyny. Dysproporcje najłatwiej jest mi opisać w osiąganych czasach.
Na Hockenheimring GT3 R bez problemu schodzi poniżej 1:40… Nie stanowi to większego problemu. Barierę 1:42 udało się przebić kilku kierowcom w GT3 Cup 992. My niestety nie mogliśmy zejść poniżej tego wyniku, choć wierzcie, cisnąłem ile się da. Powód? Na prostej osiągałem prędkość 255 km/h. Samochody Cup 992. pędziły ponad 270 km/h. Dlatego w wyścigu musiałem się tam bohatersko bronić, byłem narażony na ataki rywali… Kluczowe było odnalezienie balansu. Kiedy traciłem czas w pierwszym sektorze, trzeba było wspiąć się na wyżyny możliwości w drugim i trzecim. W GT3 R nie ma żadnych dywagacji. To po prostu bestia, która znakomicie radzi sobie na każdym torze i we wszystkich warunkach.
Łzy wzruszenia
RR: Wydajesz się człowiekiem bardzo cichym, skromnym. Rzadko okazujesz też swoje emocje. Podium było wyjątkiem? Pojawiło się wzruszenie? Pociekły łzy?
MB: Naturalnie. Tuż przed ceremonią zadzwoniłem do najbliższej mi osoby, po prostu się popłakałem. To zwycięstwo wiele dla mnie znaczyło. Jeżeli oglądaliście relacje na żywo to zapewne widzieliście jakie emocje towarzyszyły mi podczas odgrywania hymnu… Werset „szablą odbierzemy” słychać było świetnie, ten fragment mocno wybrzmiał z naszych ust. Tą motorsportową szablą odebraliśmy to, co było nasze. I zabraliśmy do Polski, do domu!
RR: Jakie są Twoje dalsze plany? Celujesz w następne rundy Porsche Sports Cup Deutschland? Czy po sukcesie na Hockenheim myślisz o… tytule na koniec roku?
MB: Plan jest prosty, musimy zebrać budżet na kolejną rundę Porsche Sports Cup na torze Misano. Jeśli hipotetycznie wygram dwa kolejne sprinty we Włoszech, to wizja mistrzostwa będzie realna. Jeżeli nie, na pewno stać mnie na podium, jestem tego absolutnie pewien!
Oczywiście pojawiają się już propozycje startów w GT Open oraz innych seriach GT3. Lecz obecnie jest to poza moim zasięgiem finansowym. Co do kwestii kosztów w Porsche Sports Cup, absolutne minimum to 90 000,00 zł na rundę. A to i tak obniżone kwoty, bo maszynę dostaję od mojego przyjaciela i głównego sponsora, Ivana z firmy Profi Tuning. W obsłudze pomaga mi też ekipa Auto Dusza. Nie ma tu limitu, bo zawsze przyda się kolejny komplet opon, który pozwoli mi przejechać więcej kilometrów, zwiększyć pewność siebie, wyczucie.
Wszystko zależy więc od sponsorów, od ludzi którzy byliby w stanie we mnie uwierzyć. Ja chętnie pokażę na co mnie stać, ja zawsze daję z siebie wszystko. I co widać, dosłownie z każdym wyścigiem staje się jeszcze lepszy. Mimo rocznej przerwy wbijam się na podium!
Szansa na endurance?
RR: Czy myślisz, że podobnie jak w zeszłym roku zobaczymy Cię też w wyścigach długodystansowych? Startowałeś wtedy w duecie ze swoim sponsorem, Ivanem.
MB: Ivan jest jedną z dwóch osób, które najbardziej wzruszyły się z mojej wygranej… On cieszył się praktycznie tak mocno, jakby był z nami na miejscu. Wróciła do niego chęć na ściganie. Jednak Ivan jest naprawdę zapracowanym człowiekiem. A do tego jego synowie jeżdżą już w kartingu, osiągają pierwsze sukcesy. Ciężko więc znaleźć termin. Lecz jeżeli się uda, zapewne zobaczycie nas w choć jednym wyścigu Porsche Sports Cup Endurance!
Kończąc, chciałbym bardzo podziękować moim wszystkim, dotychczasowym sponsorom. Firmie Profi Tuning, Porsche Centrum Poznań, Abriso i zespołowi Auto Dusza Motorsport.
Do zobaczenia w Italii!
Tegoroczna kampania Porsche Sports Cup Deutschland składa się z aż sześciu weekendów wyścigowych. Po zmaganiach w Hockenheim stawka czempionatu przeniesie się do Włoch, gospodarzem lipcowej rundy będzie tor Misano (1-2.07). W kalendarzu są jeszcze Red Bull Ring (22-23.07), Oschersleben (12-13.08), Nurburgring (2-3.09). Sezon zwieńczy kolejna wizyta w Badenii-Wirtembergii (Hockenheimring, 7-8.10). Trzymamy więc kciuki, aby nasi rodacy świętowali następne sukcesy, a na podium nie brakowało… Mazurka Dąbrowskiego!
Przy okazji zachęcamy do odwiedzenia profilów Macieja w mediach społecznościowych, na których regularnie opisuje swoje występy za sterami monstrualnego Porsche 911 GT3 MR. Liczymy na to, iż zawodnik pochodzący z Jarocina pojawi się w ojczyźnie pizzy i makaronu, a kolejne triumfy przekuje w… ostateczne zwycięstwo w Porsche Sports Cup Deutschland!
Komplet informacji o Porsche Sports Cup Deutschland znajdziecie na stronie turnieju. Po więcej wiadomości ze świata wyścigów klasy GT zapraszamy Was na www.rallyandrace.pl.
W Rally and Race cenimy sobie zdanie naszych czytelników. Zachęcamy Was do wyrażania własnych opinii i dyskusji w mediach społecznościowych. Jesteśmy też otwarci na wymianę argumentów. Wspólnie budujmy i wspierajmy społeczność kibiców oraz polski motorsport!