Maksymiuk na Maxa!: Piastri, jak ty mnie zaimponowałeś w tej chwili!

Jeżeli myśleliście, że przerwa wakacyjna w Formule 1 jest nudna jak jazda po autostradzie, to tak jak ja, byliście w wielkim błędzie. To, co zafundowali nam Alonso, Piastri i zespół Alpine po Grand Prix Węgier to było istne szaleństwo!

Trwa właśnie przerwa wakacyjna w Formule 1. Ja sam wybieram się na zasłużony odpoczynek, aby odpocząć od świata czterech kółek, pisania i scrollowania facebooka. Królowa motorsportu miała mi dać od siebie odpocząć. Po wyścigu na Węgrzech zawiesiłem nawet subskrypcję Eleven Sports, a zaoszczędzone 15 zł wrzucę do skarbonki, w której zbieram fundusze na oglądanie kolejnego sezonu F1, bo dzięki przenosinom na platformę Viaplay, będzie on kosztował dwa razy tyle – tak, jestem finansowym Januszem. Miało się nic nie dziać, miało wiać nudą przez kilka tygodni, a ja miałem dać sobie zatęsknić za Formułą 1…

Jakże spokojnie zapowiadał się pierwszy tydzień wakacyjnej przerwy i jakże był on zupełnie odwrotny, niż zakładałem. Był to tydzień, jakiego ja w swojej motorsportowej, jakże krótkiej karierze jeszcze nie przeżyłem, przynajmniej jeżeli chodzi o F1. Niespodziewane i  nagłe zwroty akcji niczym w najlepszych, hollywódzkich filmach sensacyjnych z Jean-Claude Van Dammem w roli głównej. Na samej tej akcji mógłby powstać kolejny, oddzielny sezon „Drive To Survive”, pod warunkiem, że Netflix by tego nie spieprzył… A wszystko za sprawą weterana Formuły 1 – Fernando Alonso, młokosa jeszcze niejeżdżącego w F1 – Oscara Piastriego i czegoś, co łączy ich obu, czyli Alpine F1 Team.

Alonso to przeszłość!

Fernadno Alonso był już prawie dogadany ze swoim zespołem odnośnie przedłużenia kontraktu w Alpine na kolejny sezon. Pozostało ustalić kilka szczegółów. W ciągu kilku dni miał podpisać kontrakt, a Otmar Szafnauer mógł spać spokojnie. Jak bardzo musiał się zdziwić, gdy opalił Internety w poniedziałek rano — wie tylko on. Okazało się, że Alonso pogardził nim i całym zespołem, bo podpisał kontrakt na trzy przyszłe sezony z Astonem Martinem! Tym samym Alonso przenosi się ze środka stawki na jej koniec, trochę mało ambitnie, ale to już zupełnie inna para kaloszy.

Dobra, trudno, jakoś przełkniemy tę gorzką pigułkę. Chce? Niech idzie! Z niewolnika nie ma pracownika, poza tym Alonso to już jest stary, a poza tym mamy tego młodego, obiecującego juniora – pomyśleli sobie w Alpine.

W tej całej sytuacji zastanawia mnie jedno, jak będzie wyglądała ich współpraca przez resztę sezonu? Porównał, bym to do małżeństwa po rozwodzie, które zmuszone jest dalej ze sobą mieszkać… „Nie chcem, ale muszem!” – jak powiedział pewien słynny elektryk.

Piastri to przyszłość!

I tak Alpine nie zastanawiało się długo. Postanowiło sięgnąć po swojego juniora. Młodego i utalentowanego zwycięzcę F3 i F2 – Oscara Piastriego. Po gościa, którego prowadzili przez cztery ostatnie lata i przygotowywali do debiutu w Formule 1. W zamyśle Alpine ma to być kierowca na lata. Piastri, który od 2020 roku jest częścią akademii Renault/Alpine w tym sezonie pełni rolę kierowcy rezerwowego. Pracował na torze podczas Grand Prix, a także przeprowadził obszerny program testów w 2021 roku na różnych torach. Australijczyk miał do końca sezonu przejechać z Alpine na testach około 5000 km i wziąć udział w co najmniej dwóch piątkowych sesjach treningowych. Wszystko ułożyło się w jedną całość i wydawało się, że jest to naturalny ruch ze strony Alpine. Tym samym Francuska ekipa nie tracąc czasu, ogłosiła Piastriego jako swojego kierowcę na kolejne lata. Zrobiła to też Formuła 1. Wszyscy się cieszą, kolejny młody kierowca ląduje w niezłym zespole.

21-latek i środkowy palec w kierunku Alpine

Wielu młodych kierowców w niższych serii w takich okolicznościach skakałoby z radości i po rękach całowało cały zespół Alpine. Co robi Piastri? Dwie godziny później wydaje oświadczenie, w którym pisze, że nie podpisał żadnego kontraktu i nie będzie jeździł w AlpinePiastri, jak ty mnie zaimponowałeś w tej chwili!

21-letni kierowca pokazał środkowy palec jednemu z największych koncernów samochodowych na świecie. Oj trzeba mieć jaja, aby coś takiego zrobić. Myślę, że sam Lewis Hamilton — siedmiokrotny mistrz świata i bożyszcze wielu milionów ludzi na świecie — chyba nie odważyłby się na tak mocną reakcję w podobnej sytuacji. Australijczyk jeszcze nie wszedł do F1, a sporo namieszał. Mam nadzieję, że na torze będzie również bezkompromisowy. Zyskał moją sympatię i będę mu kibicował od pierwszego wyścigu w Formule 1.

P.S.- tekst został napisany rano w piątek piątego sierpnia, gdy sytuacja Alpine i Oskara Piastriego pozostała nierozwiązana. W momencie publikacji przebywam w miejscu odludnym, bez dostępu do internetu i zasięgu sieci komórkowej, więc nie mam możliwości go zaktualizować. I wiecie co? Jakoś mi to wcale nie przeszkadza! 🙂

Marcin Maksymiuk