Ostatni wyścigowy weekend na hiszpańskim torze Ricardo Tormo w okolicy Walencii był dla zespołu GT3 Poland niesamowity. Po raz trzeci w historii cyklu Lamborghini Blancpain Super Trofeo polski zespół zdobył miejsce na podium. Dokonali tego Teodor Myszkowski i Andrzej Lewandowski w Huracanie lp 620 z numerem 5.
Dwukrotnie na mecie obu wyścigów 6 rundy zameldowali się Rafał Mikrut i Grzegorz Moczulski, w Lamborghini z numerem 21. W pierwszym starciu Mikrut i Moczulski uplasowali się na 15 miejscu, a podczas wyścigu nr 2 zdobyli wysoką 6 pozycję w klasie AM+LC. Niestety w przeciwieństwie do Mikruta i Moczulskiego, ekipa Myszkowski/Leeandowski musiała zadowolić się jedynie ukończeniem pierwszego wyścigu 6 rundy na zasłużonym 3 miejscu.
Podczas drugiego piątkowego wyścigu tuż po starcie na pierwszym zakręcie, Huracan LP 620 Super Trofeo prowadzony przez Andrzeja Lewandowskiego został uderzony przez innego zawodnika. Zniszczenia okazały się na tyle poważne, że dalsza jazda była niemożliwa. Ta sytuacja pogrzebała szanse Polaków na lepszy wynik w klasie AM, ostatecznie plasując ich na 3 pozycji w sezonie 2016.
Po elektryzującym piątku przyszedł czas na sobotnio – niedzielne zmagania podczas Lamborghini Blancpain Super Trofeo World Finał. Tym razem zawodnicy podzieleni zostali na klasę AM+LC i PRO wspólnie z PRO-AM. W każdym wyścigu rywalizowali zawodnicy z Azji, Europy i USA. W tak doborowym towarzystwie, zdobywcy 3 miejsca w sezonie europejskiego pucharu, punktowali bardzo wysoko. Teodor Myszkowski i Andrzej Lewandowski w sobotnim wyścigu zajęli 4 miejsce, a podczas ostatniego wyjazdu na tor w tym roku, minęli metę na 5 miejscu.
Rafał Mikrut i Grzegorz Moczulski, w finale pojechali bardzo dobrze jak na debiutantów, ostatecznie plasując się na 10 oraz 12 miejscu w stawce 25 zawodników, jacy pojawili się na torze podczas Światowego Finału klasy AM+LC.
– To był bardzo emocjonujący weekend – mówi Bartosz Opioła, manager zespołu GT3 Poland. Pozytywnie było aż do piątku do wyścigu nr 2. Zapowiadało się bardzo ciekawie, ponieważ Teodor i Andrzej mieli świetne pole startowe i duży apetyt na sukces i trofeum. Niestety wypadek pokrzyżował nam plany. Lamborghini z numerem 5 przyjęło uderzenie od jednego z zawodników już na pierwszym zakręcie i ze względu na uszkodzenia zostało ściągnięte z toru. Mieliśmy bezsenna noc, żeby przygotować auto do wyścigu w Finale Światowym. Na szczęście udało się ekipie GT3 Poland wykonać świetną robotę i naprawić mocno zniszczony samochód. Nasz debiutancki Sezon 2016 w Lamborghini Blancpain Super Trofeo uważamy za niezwykle udany. Zapoznaliśmy się z europejskimi torami, poznaliśmy dobrze Huracany i zebraliśmy ogromną dawkę doświadczenia. Z pewnością każdy z nas czuje rozwój, lepsze tempo. Najważniejsze, że wszyscy są zadowoleni z wyników. Na dzień dzisiejszy zespół GT3 Poland pracuje już nad założeniami i planami na 2017 rok w cyklu Lamborghini Blancpain Super Trofeo.
TEODOR MYSZKOWSKI: – Cieszę się, że w obu wyścigach byliśmy w czołówce, pokonując także wszystkich rywali z Azji i Ameryki. Mieliśmy bardzo dobre tempo, a w sobotę już na pierwszych kółkach ustanowiłem najlepszy czas wyścigu. Dobraliśmy jednak ciśnienia spodziewając się nieco wyższej temperatury asfaltu i nieco za bardzo zużyliśmy tylne opony. Na finiszu nie byliśmy więc w stanie walczyć o podium. W niedzielę mieliśmy z kolei sporego pecha. W pewnym momencie, w drugim zakręcie, w nasze auto mocno uderzył jeden z rywali. Samochód obrócił się i zgasł, przez co straciliśmy przynajmniej kilkanaście sekund. Byłem przekonany, że doszło do sporych uszkodzeń, dlatego pierwsze okrążeniach jechałem bardzo ostrożnie, ale na finiszu byłem w stanie przebić się na piąte miejsce. Szkoda tej przygody, bo tuż przed nią jechaliśmy zaraz za autem, które ostatecznie było drugie, więc mieliśmy sporą szansę na podium. To był jednak bardzo udany weekend i sezon. Nie możemy już doczekać się powrotu za kierowcę w roku 2017.
ANDRZEJ LEWANDOWSKI: – Po piątkowym podium mieliśmy przed światowym finałem ambitne plany i ostatecznie niewiele zabrakło nam do ich realizacji. W sobotnim wyścigu byliśmy szybcy, szczególnie na początku, ale zwyczajnie nie trafiliśmy z ciśnieniami opon i na finiszu nie byliśmy już w stanie zaatakować pierwszej trójki. W niedzielę liczyliśmy na walkę o zwycięstwo na mokrym torze, ale niestety nasze plany pokrzyżowały kwalifikacje, podczas których na moim najlepszym okrążeniu pojawiła się czerwona flaga. Startowałem więc z dwunastego pola, ale szybko zyskałem sześć pozycji, a następnie Teodor także jechał bardzo dobrym tempem. Niestety, szansy na walkę o podium pozbawił nas rywal, który za swój manewr dostał zresztą dziesięć sekund kary, ale takie są wyścigi. Najważniejsze, że pokazaliśmy się w tym roku z dobrej strony, poznaliśmy auto i tory, a do tego trzy razy stanęliśmy na podium. Wrócimy do walki za rok, z jeszcze lepszym tempem i wyżej postawioną poprzeczką. Za ten sezon chcielibyśmy obaj podziękować naszemu zespołowi, który przez cały rok świetnie pracował nad przygotowaniem auta i przede wszystkim polskim kibicom, którzy dopingowali nas podczas każdej rundy, także w Walencji. Do zobaczenia!