Nowy rozdział w Polskim Rallycrossie – 3 runda MPRC

Po ponad 20 latach doczekaliśmy się nowego toru w Mistrzostwach Polski Rallycross. Wzorem Mistrzostw Świata zaadoptowano tor stricte wyścigowy dodając nitki szutrowe. Wielka premiera była na przełomie lipca i sierpnia podczas 3 rundy Mistrzostw Polski Rallycross i 2 rundy Pucharu Polski Autocross.

Tor Poznań bo o nim mowa otworzył się na nową dyscyplinę jaką jest rallycross. To wielkie wydarzenie w Automobilklubie Wielkopolskim, ale chyba jeszcze większe w polskim rallycrossie. Bardzo długo przyszło czekać nam na nowy obiekt. W 2016 roku pojedynczy epizod w Bednarach pobudził nadzieje na coś nowego. Jednak zmiana promotora MPRC w kolejnym roky spowodowała, że Bednary więcej się nie odbyły. Co było wielką stratą dla polskiego rallycrossu. Mamy nadzieję, że tymczasowy Tor Rallycross Poznań wkrótce będzie już stałym obiektem zgodnie z założeniami organizatora.

Emocje już od czwartku

W czwartek i piątek na oficjalnych treningach Park Maszyn szybko się zapełnił. Wszyscy chcieli zobaczyć nowy tor i spróbować jazd próbnych przed weekendowym ściganiem. Niestety testy zgarnęły pierwsze żniwo awarii. Problemy z silnikiem w Focusie Marcina Wicika nie dały szansy na udział w zawodach. Nie pomogła nawet szyba pomoc z Gazmoot MotorSport Marka Sudera. Tym sposobem klasa SuperCars stopniała tylko do dwóch aut kierowców oponeo. Zbyszek Staniszewski w tym czasie walczył we Włoszech w zawodach CEZ, a specyfika Poznania z dużą ilością szutru na pewno by mu się spodobała. Pod nieobecność największych rywali kierowcy oponeo mogli rozdysponować podium pomiędzy sobą.

Kolejne pechowe treningi zanotował Łukasz Tyszkiewicz, w jego Astrze OPC wybuchł silnik. Dziura w bloku jednoznacznie przekreśliła jakiekolwiek szanse na naprawę w tak krótkim czasie. Kiedy nie było już nic do stracenia ruszyła gorąca linia Poznań-Warszawa w poszukiwaniu auta zastępczego. Już niemal w ostatniej chwili znalazła się Honda Civic, którą kiedyś startował Robert Mazurkiewicz. I to auto ostatecznie dało szansę Łukaszowi na udział w 3 rundzie MPRC. Analogiczną sytuację w piątek miał Gigi czyli Michał Dąbrowski. W jego BMW na treningu doszło do spektakularnej awarii silnika i kolejny serwis odnotował dziurę w bloku. Długie szybkie zakręty i wyjątkowe przeciążenia jak na rallycross okazały się bardzo wymagające dla silników. Również dla Gigiego ściągnięto auto zastępcze, BMW którym wcześniej startował Daniel Krzysiak.

Kolejną nieprzespaną noc miał Tomasz Łyszkowicz, w piątkowym treningu w jego BMW spadło ciśnienie oleju, który wylądował na przedniej szybie i pierwsza diagnoza była najgorsza z możliwych. Podjęto jednak próbę sprawdzenia podzespołów silnika i okazało się, że może jednak nie będzie tak źle. Kolejne elementy silnika nie wykazywały śladów uszkodzenia. Padła decyzja aby podjąć próbę przejechania zawodów na tym silniku, monitorując jego kondycję nieustannie.

Stary lider, nowy zwycięzca w klasie SC

W klasie Seicento Cup najszybciej odnalazł się na nowym obiekcie Łukasz Grzybowski. Szykował się powrót Mistrza z ubiegłych lat w dobrym stylu. Serwis miał niespokojne noce bo na treningu auto cały czas grzało się i ciężko było znaleźć przyczynę. Łukasz zgarnął trzy z czterech kwalifikacji, na ostatniej po przebiciu opony nie udało się powtórzyć wyniku. Finalnie jednak przewodził stawce 36 aut.

Drugi w kwalifikacjach był Robert Zalewski w Fiacie Cinquecento. Regularnie zbierał punkty przez wszystkie wyścigi i awansował po czterech wyścigach. Trzeci po kwalifikacjach był Jakub Szablewski, który analogicznie punktował tuż za podium, ale regularnie i wypracował dobrą pozycję do półfinałów. Niestety tutaj zakończył rywalizację już na początku wyścigu po uderzeniu w opony jak peleton przepychał się tuż starcie. Półfinały wygrali Robert Zalewski i Michał Wrzosek, który gonił czołówkę po stracie jednego wyścigu z powodu awarii alternatora.

Finał Seicento Cup odbył się już w deszczowych warunkach i na mokrym torze. Najlepszy start zanotował Zalewski i objął prowadzenie. Jak się później okazało awarii uległy wycieraczki w jego aucie więc mając dodatkową motywację, aby dodawać więcej gazu, bo jazda za kimś w tych warunkach skończyła by się czarną szybą. Za jego plecami toczyła się walka o pozycję do dalszej części wyścigu. Michał Wrzosek uciekł na Joker Lapa, aby nie wdawać się w walkę. Doszło do próby sił pomiędzy Grzybowskim, Jabłońskim i Mireckim. Finalnie z tej trójki najlepiej wyszedł Mirecki, ale wszyscy stracili czas na walce kiedy Zalewski, Wrzosek i Jakubiak robili dobre czasy i zyskali przewagę. Tak też minęli linię mety. Robert Zalewski wywalczył życiowy wynik, drugi był Michał Wrzosek a trzeci Grzegorz Jakubiak. Co ciekawe na pierwszym i trzecim stopniu podium stanęli kierowcy historycznych już Fiatów Cinquecento.

„Wielkie podziękowania dla Krzysztofa Mencla za zbudowanie szybkiego auta. Oraz dla wszystkich , którzy pomagali bezinteresownie i tym samym przyczynili do tego sukcesu. Wielki szacunek dla wszystkich zaangażowanych w budowę nowego toru RX w Polsce – czapki z głów” – dodał Robert Zalewski po odebraniu pucharu.

Dobra passa z Sosnovej

W kolejnej markowej klasie czyli RWD Cup frekwencja również powyżej 30 aut. Apetyty na zwycięstwo więc duże i liczne. Od pierwszej kwalifikacji na prowadzeniu uplasował się Jarosław Frydrych. Zawodnik z Warszawy chciał kontynuować dobrą passę z Sosnovej. Owocowały zapewne też, jak w przypadku Zalewskiego w SC Cup, treningi przed zawodami. Na drugim miejscu plasował się Michał Genstwa za nim Mariusz Szczepański przed Karolem Wyką. Frydrych rozkręcił się na dobre i tylko w 3 kwalifikacji zwycięstwo odebrał my Michał Genstwa, a tak Jarek zgarną pozostałe wyścigi. Pechowa była końcówka kwalifikacji dla Mariusz Szczepańskiego, w czwartym wyścigu złapał podwójnego kapcia, na dwóch przednich kołach i nie ukończył Q4. Drugi w kwalifikacjach był Michał Genstwa, a trzeci Dariusz Krupa, który regularnie notował czasy w czołówce.

Półfinały zgarnęli zgodnie z oczekiwaniami Jarosław Frydrych i Mariusz Szczepański. Niestety do finału nie zakwalifikował się znakomicie jadący Michał Genstwa. W półfinałach odpadł też Dariusz Krupa. W biegu finałowym banda z opon uratowała Huberta Sągala przed przedwczesnym zakończeniem. Po spięciu na starcie czarne BMW Huberta wypadło na pobocze. Na szczęście udało się wrócić do wyścigu.

Na prowadzenie wyskoczył Jarosław Frydrych i zaczął ucieczkę przed rywalami. Na drugie miejsce awansował Karol Wyka. Mariusz Szczepański gonił z trzeciej pozycji, ale znowu przebił oponę i zaczął tracić pozycje. Oliwier Dobrowolski wyprzedził Marcina Łysiaka oraz zwalniającego Szczpańskiego i awansował na trzecią pozycję. Jarosław Frydrych bez przeszkód finiszował na pierwszym miejscu przed Karolem Wyką i Dobrowolskim. Marcin Łysiak był czwarty, a Hubert Sągal zdążył jeszcze wyprzedzić Mariusza, który jadąc na gołej feldze minął linię mety na szóstym miejscu.

SuperNational – Kuba & Damian show

W klasie SuperNational od samego początku mieliśmy zaciętą walkę pomiędzy Jakubem Kowalczykiem, a Damianem Litwinowiczem. Obaj kierowcy rywalizowali zaciekle przez całe zawody odbierając sobie prowadzenie. Było to też starcie dwóch aut z zupełnie różnych „bajek”. Kuba Kowalczyk startuje mocną Hondą Civic z silnikiem dwulitrowym, a Damian Audi A1 z  teoretycznie słabszej klasy 1600, ale za to pojazdem niezwykle zaawansowanym technicznie wybudowanym do Mistrzostw Europy w najnowszej specyfikacji. Kwalifikacje zgarnął Jakub Kowalczyk.

Trzecie miejsce zajmował Jan Ratajsky w Skodzie Fabii S1600. Niestety przyczynił się on również do wyeliminowania z zawodów Piotr Budzyńskiego. Czech zapewniał to w wyniku awarii stracił kontrolę nad autem i nie mógł ominąć Hondy Piotra. W efekcie uderzenia Skody w Hondę, doszło to dachowania. Piotrowi na szczęście nic się nie stało. Ale auto ma poważne uszkodzenia. Runda i być może sezon idą na straty. Kierowca i zespół podjęli decyzję, aby nie robić dokładnej diagnozy w dniu zawodów, aby nie psuć sobie do końca humorów.

Finalnie o trzecie miejsce walczyli kierowcy Volvo, czyli Łukasz Zoll i Ludo Hermans. Auto były tylko z zewnątrz bliźniaczymi S40. Belg dysponował większą mocą i uciekał na starcie. Łukasz musiał nadganiać przez cały wyścig i odrabiać różnice w mocy. W kwalifikacjach jednym punktem więcej na trzecie miejsce załapał się się Ludo.

Łukasz Zoll przed finałami zajmował czwartą pozycję. Piąte miejsce wywalczył Łukasz Tyszkiewicz w Hondzie Civic. To podwójne emocje bo jechał nowym autem, wypożyczonym w ostatniej chwili, a walczyć o punkty trzeba. Plan był, aby jechać możliwie bezdotykowo co w rallycrossie jest bardzo trudne.

Do finału załapała się pierwsza piątka z kwalifikacji, jedynie Jakub Iwanek został wyprzedzony przez Tomasz Łyszkowicza. Po urwaniu koła w Volvo Łukasza Zolla podczas finału klasy SN200+ do finału całego SuperNational z listy rezerwowej awansował także Gigi. W finale na prowadzenie wysunął się Kuba Kowalczyk, a drugą pozycję wskoczył Łyszkowicz w potężnym BMW rozdzielając Kowalczyka i Litwinowicza. Kuba wydawało się jechał po pewne zwycięstwo jednak jego Honda zaczęła wyraźnie przerywać co zaczęli wykorzystywać rywale. Na prowadzenie wysunął się Jan Ratajski w Fabii i to on minął linię mety jako pierwszy. Drugi linię mety minął Damian Litwinowicz, za to wcześniej w finale samych aut 1600 to Damian wygrał walkę z Ratajskim. Kowalczyk dał radę ukończyć finał na trzecim miejscu, na pocieszenie pozostał zwycięstwo w klasie SN2000 gdzie auto działało jeszcze w miarę dobrze. Czwartą pozycję zajął Łukasz Tyszkiewicz w Hondzie Civic odczarowując pechową rundę w Toruniu. Tak samo wielkiego pecha pokonał Gigi bo już w piątek miał żegnać się z zawodami, a ostatecznie wywalczył 5 miejsce w finale w aucie Daniela Krzysiaka.

Light’sy ratują SuperCarsy

Klasa SuperCars była wyjątkowo osłabiona na 3 rundzie. Swój udział zapowiedziało trzech zawodników. Zbyszek Staniszewski postawił na walkę o puchar CEZ. Więc w Poznaniu zostali Dariusz Topolewski, Marcin Wicik i Marcin Gagacki. Niestety już na treningach awaria wyeliminowała Marcina Wicika i został sam zespół oponeo. Tylko w sytuacji wyjątkowego pecha podium mogli by im odebrać kierowcy znacznie słabszych SuperCars Light. Kwalifikacje i finał zgarnął Dariusz Topolewski. Drugim miejscem zadowalał się Marcin Gagacki, a do tego doszły problemy techniczne. Nie pojechał Q4 i w finale tracił przewagę i spadł na szóstą pozycję. Mokry finał dał nadzieję, że dojdzie do bezpośredniej walki, ale Darek nie popełniał większych błędów i zwyciężył ze znaczną przewagą przed Maciejem Manejkowskim w Fordzie Fiesta Proto. Podium uzupełnił Bartosz Idźkowski w Lancerze.

W samej klasie Light, która jechała kwalifikacje i finały z główną SC kwalifikacje na zmianę wygrywali Bartosz Idźkowski i Maciej Manejkowski. Regularnie trzeci był Michał Peterlejtner w Skodzie Fabii, a w Q4 wywalczył drugie miejsce. Tuż za podium plasował się powracający po przerwie Mateusz Ludwiczak, a w ostatniej kwalifikacji wskoczył na trzecią pozycję w wyścigu.

W finale Dariusz Topolewski był poza zasięgiem chociaż mokra nawierzchnia dawała nadziei że różnice w mocy nie będą tak wyraźne. Manejkowski próbował zbliżyć się do prowadzącej Fiesty, ale zabrakło okrążeń i błędów rywala, aby kierowca oponeo pojawił się w zasięgu jego zderzaka. Awaria Gagackiego pozwoliła na awans na drugie miejsce na podium. Top 3 było odzwierciedleniem kwalifikacji czyli Maciej Manejkowski, Bartosz Idźkowski i Michał Peterlejtner.

CrossKarty rosną w siłę

W Poznaniu wzrosła frekwencja w klasie CrossKartów. W Pucharze Polski Autocross zgłosiło się dziewięciu zawodników. Duża ilość szutrowych łączników na nowym obiekcie zbliżyła te bolidy do ich naturalnych warunków. Zawody rozpoczęły się od prowadzenia Mateusza Koselskiego, który wykręcił najlepszy czas na treningu i wygrał 1 kwalifikację. W drugim wyścigu na pierwsze miejsce wskoczył już Maciej Laskowski, a w trzecim ponownie tryumfował Koselski.

Bardzo dobrze radziła sobie w tej wymagającej klasie debiutantka Katarzyna Terlikowska, która plasowała się na trzeciej pozycji w dwóch kwalifikacjach. Mokry i błotnisty finał zapowiadał się na sukces Koselskiego, który objął prowadzenie. Drugi jechał Teodor Kocur, ale tuż za nim Maciej Laskowski. Maciej odzyskał drugą pozycję i zaczął pościg za liderem. Wcześniejszy zjazd na Jokera okazał się dobrą decyzję. Mateusz Koselski zdecydował się na to na ostatnim okrążeniu i na tor wrócił już jako drugi za Maciejem Laskowskim. Trzecie miejsce wywalczył Adam Puciata.

Za nami przełomowa runda na nowym Torze Rallycross Poznań. Obiekt jeszcze tymczasowy, ale już wszedł przebojem do kalendarza. Kolejna okazja dla zawodników i kibiców do spotkania na nowym torze jeszcze w tym miesiącu. 28 i 29 sierpnia kolejne starcie w ramach Mistrzostw Polski Rallycross i Pucharu Polski Autocross w Poznaniu. Już teraz gorąco zapraszamy.