Powiedzieć, że wyścig 6 godzin Fuji był nieudany dla Roberta Kubicy i jego zespołu, to jak nie powiedzieć nic. Zwycięzcy poprzedniej rundy Długodystansowych Mistrzostw Świata FIA WEC w Austin zajęli ostatnie miejsce, finiszując z dwoma okrążeniami straty do liderów.
Ferrari 499P nie lubi się szczególnie z torem należącym do Toyoty i nawet wprowadzone w tym roku poprawki w chłodzeniu hamulców tego nie zmieniły. Kontrast pomiędzy torem w Austin był wyraźny – startujący z pierwszego rzędu w Stanach Zjednoczonych Antonio Giovinazzi i Robert Kubica tym razem zakwalifikowali się dopiero na 12. i 13. pozycji, a jedynym przedstawicielem Ferrari w pierwszej dziesiątce był Antonio Fuoco.
Kwalifikacje nie muszą wcale być odzwierciedleniem tego, co wydarzy się w wyścigu, zwłaszcza trwającym sześć godzin. O tym, jak wiele może się wydarzyć, najlepiej świadczy fakt, że tylko 12 z 20 hipersamochodów dojechało do mety. Kubica był jednak pierwszym, który napotkał na problemy.
Polski kierowca zyskał jedną pozycję po starcie i miał nadzieję, że wkrótce przebije się do pierwszej dziesiątki, podobnie jak startujący przed nim Giovinazzi. Kierowca żółtego Ferrari #83 zblokował jednak hamulce na dojeździe do pierwszego zakrętu i uderzył w Porsche #5 Frédérika Makowieckiego, wpychając go na samochód przed nim.
Poza torem znalazło się łącznie osiem samochodów i choć wszyscy pojechali dalej, nie wszystkie uszkodzenia były możliwe do naprawy w alei serwisowej – mocno ucierpiało m.in. Ferrari Giovinazziego, w którym zniszczona została podłoga.
Kubica uniknął poważniejszych uszkodzeń i powrócił do rywalizacji na ostatnim miejscu. Pomimo samochodu bezpieczeństwa, który zniwelował jego stratę, nie mógł rzucić się do nadrabiania pozycji – sędziowie nałożyli na niego 30-sekundową karę stop&go, w pełni obarczając winą za incydent. Po jej odbyciu zespół AF Corse tracił już okrążenie do liderów.
Nie był to jedyny raz, gdy Ferrari #83 zjeżdżało do alei serwisowej nie w celu wykonania pit-stopu. O ile Yifei Ye uniknął problemów podczas swojej zmiany, Robert Szwarcman otrzymał aż dwie kary drive through za zignorowanie żółtych flag – był to popularny motyw niedzielnego wyścigu i sędziowie przyznali aż dziesięć kar związanych z naruszeniami wobec żółtych flag czy procedury neutralizacji.
Załoga AF Corse straciła przez to drugie okrążenie i mogła zyskać pozycje tylko przez niepowodzenia rywali. Kubica, Ye i Szwarcman ostatecznie zajęli 12. miejsce – ostatnie wśród sklasyfikowanych załóg – i nie zdobyli żadnych punktów.
Zwycięstwo odnieśli liderzy klasyfikacji generalnej – Kévin Estre, André Lotterer i Laurens Vanthoor w Porsche #5, a najlepsze Ferrari #50 prowadzone przez Fuoco, Miguela Molinę i Nicklasa Nielsena było dopiero dziewiąte.
Na jedną rundę przed końcem sezonu zespół #83 stracił już szansę na puchar świata ekip niefabrycznych – ten powędrował już w ręce załogi Jota Sport #12.
Ostatnia runda sezonu 2024 Długodystansowych Mistrzostw Świata FIA WEC odbędzie się 2 listopada w Bahrajnie.
Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata motorsportu, obserwuj serwis RALLY and RACE w Wiadomościach Google.