Podium w zagranicznym debiucie

279

Pierwszy w karierze start zagraniczny, drugi rajd w Mistrzostwach Europy i trzecie miejsce na mecie – tak w liczbowym skrócie można podsumować miniony weekend w wykonaniu Michała i Jacka Pryczków. Jeśli dodać do tego drugie miejsce w punktacji ERC2 po dwóch pierwszych rundach cyklu, duet SHRT ma powody do zadowolenia.

Piątkowy etap, składający się z czterech odcinków Michał z Jackiem pojechali bardzo równo – plasując się podczas każdej próby na czwartej pozycji – ale i z przygodami. Kapeć na drugim odcinku, oraz skrzywiona felga na piątym, kosztowały załogę SHRT sporo czasu. Dodatkowo na koniec dnia zainkasowali 30 sekund kary za użycie niezgodnych z regulaminem narzędzi na oddalonym serwisie w Talsi. W sobotę od samego rana przyspieszyli i przez cały dzień plasowali się na oesowym podium, notując na zmianę trzecie i drugie czasy. W efekcie na mecie w Liepaji odebrali puchary za trzecie miejsce, a z 47 punktami na koncie awansowali na drugą lokatę w klasyfikacji generalnej ERC2.

Michał Pryczek: Przyznam szczerze, że przed startem po cichu liczyłem na to trzecie miejsce, chociaż wiedziałem, że kilku rywali będzie naprawdę szybkich i tak też było. Mimo drobnych niepowodzeń, typu kapeć czy kara czasowa, udało się te ukryte oczekiwania spełnić i podium w zagranicznym debiucie jest satysfakcjonujące. Im bliżej końca rajdu, tym lepiej nam się jechało, z każdym kilometrem nabieramy tego doświadczenia, którego jeszcze nam brakuje na szutrze. Z jednej strony przydałoby się jeszcze kilka odcinków, co pomogłoby we wnioskach, analizach i rozwoju, ale z drugiej strony pokonany dystans kosztował nas wiele sił i zaangażowania, więc ten format rajdu był optymalny. Występ na Łotwie na pewno był idealny do nauki samochodu, który też ciągle jeszcze poznaje, ze względu na trasy pozwalające swobodniej budować tempo. Nie było tutaj tak wielu przejazdów w lesie między drzewami, czy dziur i kolein. Te szybkie, szerokie i równe trasy naprawdę były świetnym poligonem doświadczalnym. Podsumowując, cieszymy się z ilości punktów wywiezionych z rajdu, którego nie znamy i już spoglądamy w stronę asfaltowych rund.

Jacek Pryczek: Druga odsłona Mistrzostw Europy dała nam dużo satysfakcji. Przy naszym doświadczeniu na szutrze – które w porównaniu do konkurencji jest praktycznie żadne – trzecie miejsce w Rajdzie Liepaja uważam za świetny wynik. Na podium stanęliśmy obok trzykrotnego Mistrza Europy Tibora Erdiego oraz Dimitri Feofanova, który od kilku lat jeździ po łotewskich szutrach, a jego trenerem jest doskonale znany polskim kibicom Aleksiej Lukyaniuk. Pierwszy etap przejechaliśmy szybko, ale z przygodami. Najpierw złapaliśmy kapcia i straciliśmy trochę czasu do konkurencji, bo jechaliśmy ponad 6km na zniszczonym prawym tylnym kole, którego zmiana zmusiła nas do kreatywnego działania. Mieliśmy problem z podnośnikiem, więc wjechaliśmy tylnym kołem do rowu, tak aby wisiało ono w powietrzu i można było je odkręcić i zmienić. Na początku drugiej części pierwszego dnia rajdu, kiedy złapaliśmy już dobry rytm, uszkodziliśmy felgę, uderzając w kamień wyciągnięty na drogę przez wcześniejszą załogę. Musieliśmy przejechać dosyć długi odcinek z odczuwalnym biciem na kierownicy, co trochę nas deprymowało. Na koniec dostaliśmy jeszcze 30 sekund kary, która co prawda miała uzasadnienie w regulaminach, ale zupełnie nie dotyczyła naszej jazdy na odcinkach specjalnych.

Drugi dzień to już czysta i szybka jazda, co widać było też w wynikach. Dystans do czołówki zaczął się zmniejszać. Dzięki temu jesteśmy dobrej myśli, że z każdym kolejnym przejechanym kilometrem będziemy się jeszcze mocniej zbliżać do tych najlepszych. W rajdowych mistrzostwach Europy nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek, więc już pracujemy nad kolejnym rajdem, który za kilkanaście dni odbędzie się w gorącej, środkowej części Włoch.