Podsumowanie Rajdu Andaluzji – Złoto dla faworytów, doświadczenie dla Polaków

Przepiękne krajobrazy, a wśród nich kręte i zdradliwe trasy to wizytówka zakończonego właśnie Rajdu Andaluzji. O trudach tego rajdu boleśnie przekonało się wielu zawodników, jednak faworyci nie zawiedli. Niestety kłopoty nie ominęły Polaków, choć pokazali dobre tempo, a ze słonecznej Andaluzji wracają bogatsi o kolejne doświadczenia.

Pierwsza edycja Rajdu Andaluzji, która rozegrana została w październiku, szybko zyskała uznanie, a to zaowocowało rewelacyjną frekwencją w tegorocznej edycji. Dodatkowym magnesem przyciągającym światową czołówkę załóg było włączenie rajdu do kalendarza Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross-Country, którego był on pierwszą rundą. Na starcie nie zabrakło też Polaków – w klasyfikacji Pucharu Świata rywalizowali Marton Kaczmarski z Tapio Suominenem oraz Aron Domżała i Maciej Marton, zaś w klasyfikacji Open Polskę reprezentowali Magdalena Zając i Michał Ogórek oraz Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar. Niestety wszystkie polskie załogi borykały się z problemami, ale traktują udział w tym rajdzie jako kolejne doświadczenia, które z pewnością zaowocują w przyszłości. Z kolei nie zawiedli faworyci – zwycięzców nietrudno było wytypować.

Klasyfikacja FIA

Wśród załóg samochodowych rywalizujących o pierwsze w tym roku punkty Pucharu Świata faworytami byli zeszłoroczni zwycięzcy Rajdu Andaluzji, Nasser Al-Attiyah i Mathieu Baumel, a ich głównymi rywalami byli Carlos Sainz i Lucas Cruz oraz Yazeed Al-Rajhi i Dirk von Zitzewitz. Al-Attiyah i Baumel prowadzili od początku rajdu i nawet mimo tego, że dwa oesy „oddali” Sainzowi i Cruzowi, ani na chwilę nie stracili fotela liderów, dowożąc zwycięstwo do mety. Z kolei Sainz i Cruz, pomimo niezbyt udanego początku rajdu, gdzie musieli złapać tempo w nowym aucie (tym razem startowali MINI JCW Rally), pokazali, że są w formie, zajmując ostatecznie 2 miejsce. Al-Rajhi, któremu znów towarzyszył Dirk von Zitzewitz, nieco skorzystał z problemów Vaidotasa Żali, który na 3. etapie dachował, tracąc miejsce na podium, niemniej 3 miejsce w rajdzie dla saudyjsko-niemieckiego duetu jest jak najbardziej zasłużone.

Niestety do mety nie dotarł Martin Kaczmarski, który powrócił na trasy cross-country w towarzystwie swojego „etatowego” pilota, Tapio Suominena. Załoga nieźle sobie radziła, zajmując po dwóch pierwszych etapach 7 miejsce w grupie T1, ale ich szansę na dobry wynik w rajdzie i pucharowe punkty przekreśliła awaria skrzyni biegów, która zmusiła ich do wycofania się z rajdu.

„Dziś zakończyliśmy swój udział w Andalucía Rally 2021. Niestety o jeden dzień za szybko. Na 142 km sobotniego odcinka awarii uległa skrzynia biegów, co definitywnie wyeliminowało nas z dalszej rywalizacji. Taki też niestety bywa sport – jest smutek, jest rozżalenie, ale też satysfakcja z dobrej jazdy, a przede wszystkim nadzieja na jeszcze lepsze wyniki w przyszłości” – mówił Martin Kaczmarski.

Jeszcze szybciej, bo już na pierwszym etapie Rajdu Andaluzji, pech dopadł Arona Domżałę i Macieja Martona, którzy po zeszłorocznej wygranej w grupie T4 mieli apetyt na powtórkę tego sukcesu. Dachowanie odebrało im nadzieję choćby na podium, ale mogli oni powalczyć o wyniki na poszczególnych etapach i to zrobili skutecznie – wygrali 2. etap i zajęli 2 miejsce na 3. i 4. etapie, pokazując, że nie wypadli z formy.

„Skupiliśmy się na zbieraniu doświadczeń i ustawieniu samochodu. Dzięki temu na trzecim etapie czuliśmy się na trasie naprawdę dobrze. Auto prowadziło się zdecydowanie lepiej – jechaliśmy szybciej i bezpieczniej. Tegoroczna edycja Andalucia Rally była dla nas trochę pechowa. Jesteśmy jednak szczęśliwi, bo wypadliśmy z drogi i sześciokrotnie rolowaliśmy, a mimo to jesteśmy cali. Co więcej wróciliśmy na trasę i po drodze wygraliśmy etap” – podsumował Aron Domżała.

Walkę o zwycięstwo w grupie T4 po kłopotach Domżały toczyli Austin Jones i Gustavo Gugelmin, zespołowi koledzy polskiej załogi, oraz Khalifa Al-Attiyah i Xavier Panseri. Ostatecznie wygrana przypadła w udziale Jonesowi, zaś Al-Attiyah ukończył rajd na 2 miejscu. Z kolei po 3 miejsce spokojnie, ale skutecznie jechali Holendrzy – Kees Koolen i Mirjam Pol i to właśnie oni stanęli na najniższym stopniu podium grupy T4.

Dramatyczny przebieg miała rywalizacja w Rajdzie Andaluzji w grupie T3. Tutaj można się było spodziewać dominacji załóg Red Bull Junior Offroad Team jadących pojazdami OT3, jednak ostatecznie walkę o zwycięstwo rozstrzygnął ostatni etap rajdu. Po 3 etapach na prowadzeniu znajdowała się debiutująca w tym zespole załoga Guillaume de Mevius / Tom Colsoul, ale na 100 km przed metą ostatniego etapu mieli problemy mechaniczne, przez co marzenia o debiutanckim zwycięstwie prysły. Z kolei pierwsze zwycięstwo na swoje konto zapisała załoga Cristina Gutierrez i Francois Cazalet, która po świetnym występie w styczniowym Rajdzie Dakar znajdowała się w gronie faworytów. Kolejne miejsca na podium wywalczyli sobie natomiast zawodnicy konkurencyjnego zespołu – PH Sport, który w Rajdzie Andaluzji wystawił swoje prototypy Zephyr. 2 miejsce zajęli Lionel Baud i Loic Minaudier, zaś na najniższym stopniu stanął Jean-Luc Pisson, którego pilotem był debiutujący w cross-country Nicolas Gilsoul.

Klasyfikacja Open

Obok załóg walczących w Rajdzie Andaluzji w ramach rozgrywki Pucharu Świata, załogi samochodowe i SSV ścigały się na hiszpańskich trasach w klasyfikacji Open. W tej kategorii zmierzyły się dwie polskie załogi z zespołu Overlimit – Magdalena Zając i Michał Ogórek oraz Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar. Obie załogi debiutowały w Rajdzie Andaluzji, stawiały więc przede wszystkim na zdobycie doświadczeń. Magdalena Zając i Michał Ogórek otarli się o podium grupy AOP (samochody), w ramach której rywalizowali, bowiem po dwóch etapach znajdowali się na 4 miejscu. Niestety awaria elektryki na 3. etapie pokrzyżowała im plany na podium. Dobra jazda na ostatnim etapie pozwoliła im jednak ukończyć rajd ostatecznie na dobrym 5 miejscu, choć nie kryją rozczarowania samym rajdem.

„Generalnie każdy nowy rajd to nowe doświadczenie i nowe wrażenia – to jest świetne. Jak zwykle były i chwile radości, i chwile złości, bo nie zawsze wszystko grało. Jestem zdziwiona i rozczarowana poziomem organizacji, bałaganem wszędzie i tym, że czuliśmy się tam kompletnie niezauważalni. Jak się nie jest w T1 albo nie jest Naserem, to nikt nas nie widzi. Największe rozczarowanie to trasy, to było jak Baja Żagań – trzy kolka wokół trzepaka, raz w jedną i raz w drugą, ciągle to samo. Trasy fajne, ale nieurozmaicone, trzeciego dnia jadąc to samo miałam trochę dosyć. Nasza Dacia – jak zwykle – najpierw witana była z uśmiechem, później wzbudzała szacunek” – mówi Magdalena Zając.

Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar również borykali się z problemami na trasie – w ich przypadku zawiodły hamulce, które dały o sobie znać już na 2. etapie, a następnego dnia zmusiły załogę do zjechania z trasy, a tym samym odebrały szansę na dobry wynik. Ostatecznie zajęli oni 12 miejsce w grupie AOP.

My przyjechaliśmy tutaj na trening i jesteśmy bardzo zadowoleni z wyjazdu. Chcieliśmy sprawdzić się jadąc na elektronicznym roadbooku, którego organizator nam niestety nie zapewnił i niestety dowiedzieliśmy się o tym dopiero na miejscu. Nawet jazdę z usterką hamulców traktuję jako nowe doświadczenie. Jestem bardzo zadowolony, ale czy przyjadę tu jeszcze? Raczej nie. Trasy mało urozmaicone, kiepsko zorganizowany. Od strony kibiców REWELACJA! Kibice stoją i kibicują do ostatniej załogi, na ograniczeniach prędkości podają zimne napoje. Ten rajd pokazał, jak wielki jest potencjał w rajdach cross-country, fajnie byłoby to wykorzystać w Polsce. Tutaj widać, że ta dyscyplina podoba się kibicom. Po raz kolejny jestem zszokowany właściwościami terenowymi naszej Toyoty. Poza frajdą z jazdy, mieliśmy ogromną radość z pomagania innym zawodnikom” – mówi Grzegorz Brochocki.

Obie załogi startowały niedawno w innym rajdzie cross-country – Fenix Rally w Tunezji, którego organizatorem był Aleksander Kovatchev. Przyznają zgodnie, że tamten rajd bardziej im przypadł do gustu: „Mamy porównanie Kovatcheva i Castery. Kovatchev był na mecie do ostatniego zawodnika. To pokazuje szacunek i podejście” – mówią.

Overlimit przyjechał na Rajd Andaluzji w ramach przygotowań do Dakaru, bowiem jego organizator jest jednocześnie dyrektorem sportowym Rajdu Dakar.

„Nasz zespół w pełni zrealizował cel, który sobie założył, obydwa samochody ukończyły Rajd Andaluzji i wszyscy – od zawodników po mechaników – zdobyliśmy nowe, potężne doświadczenia. Sam rajd trochę rozczarował. Od organizatora Rajdu Dakar oczekiwaliśmy więcej” – mówi Krzysztof Wicentowicz, menager zespołu Overlimit, podsuwując udział polskiego teamu w Rajdzie Andaluzji.

Wygraną w Rajdzie Andaluzji w grupie AOP ostatecznie wywalczyli sobie Jean-Philippe Theuriot i Patrick Prot (Nissan RS13), 2 miejsce zajęli Dave Klaassen i Tessa Rooth (Nissan Navara), a 3 miejsce należało do załogi Jan Peter Hartog / Mark Salomons (Toyota ORD-150). W całej klasyfikacji Open zwyciężyli Martin Van Den Brink i Lisette Bakker (CanAm), 2 miejsce przypadło w udziale kolejnej załodze SSV w składzie Jean Olivier Albaret i Jean Brucy (CanAm), a najniższy stopień podium wywalczyli sobie wspomniani Theuriot i Prot.

Klasyfikacja Moto/Quad

Co najmniej 6 zawodników znajdowało się w gronie faworytów Rajdu Andaluzji w klasyfikacji motocyklistów – Joan Barreda Bort, jego nowy kolega z zespołu Hondy Pablo Quintanilla, Lorenzo Santolino z teamu Sherco oraz Franco Caimi, Joaquim Rodrigues i Sebastian Buhler z Hero. To między nimi można się było spodziewać walki o najwyższe pozycje i tak też było. Pierwsze skrzypce grali tu Barreda i Santolino, którzy zaciekle walczyli o wygraną w rajdzie. Pierwszy etap padł łupem Santolino, ale prowadził w rajdzie Barreda, który lepiej spisał się na prologu. Zwycięstwo etapowe kolejnego dnia oraz 4-minutowa kara dla Barredy dały zaś prowadzenie w rajdzie Santolino, które następnie na 3. etapie odebrał mu Barreda, wygrywając ten etap. Decydujący okazał się ostatni etap, a na nim szybszy był Barreda i to on ostatecznie wygrał w rajdzie, a Santolino zdobył 2 miejsce. Po 3 miejsce natomiast jechał Pablo Quintanilla, który po raczej średnim 1. etapie (5 miejsce) rozkręcał się z dnia na dzień, wygrywając ostatni etap rajdu i finalnie stając na najniższym stopniu podium Rajdu Andaluzji.

W rywalizacji quadowców nie było mocnych na Sebastiena Soudaya, który wygrał wszystkie 4 etapy Rajdu Andaluzji, co oczywiście dało mu zwycięstwo w Rajdzie Andaluzji. Z kolei o 2 miejsce zacięcie walczyli Toni Vingut i Vincent Padrona, tasując się na poszczególnych etapach. Ostatecznie to Padrona wywalczył sobie srebro, a 3 miejsce przypadło w udziale Vingutowi.

Co dalej?

Dla motocyklistów i quadowców Rajd Andaluzji był dobrą rozgrzewką przed zbliżającym się rozpoczęciem rozgrywek w Mistrzostwach i Pucharze Świata FIM w Rajdach Cross-Country. Ten wystartuje wraz z Rajdem Kazachstanu, rozgrywanym w dniach 7-13 czerwca. Ścigać się w nim będą także załogi samochodowe rywalizujące w Pucharze Świata FIA w Rajdach Cross-Country, dla których będzie on 2. rundą cyklu.

Fot. RallyZone, Andalucia Rally, Overdrive Racing, Monster Energy Can-Am, Overlimit