Pomysł na Dzień Matki w moto-wydaniu? Pytamy o to samych zawodników!

1167
fot. Porsche Polska - oficjalny profil Facebook

Bez cienia wątpliwości, Dzień Matki to wyjątkowe święto w naszych kalendarzach. Jak mógłby wyglądać ten dzień w iście… motoryzacyjnym wydaniu? Zapytaliśmy o to zawodników z kilku dyscyplin, organizatorów, fotografów oraz dziennikarzy.

Każdego roku zdarzają się wyjątkowe okazje, pozwalające choć na kilka chwil zatrzymać czas. Poświęcamy go wtedy na zadumę, refleksje, wspólne chwile z rodziną czy po prostu… beztroski relaks oraz rozrywkę. W Boże Narodzenie lub Wielkanoc jemy więcej niż zwykle i śmiejemy się ze starych, może i nieco wyświechtanych anegdot, które przeżyliśmy wspólnie z najbliższymi. Święto Zmarłych to moment na oddech, ciszę i wspomnienie tych, którzy już odeszli. A majówka to dobrze znane mistrzostwa Polski w grillowaniu i otwarciu sezonu na krótkie spodenki. Jest jednak specjalne święto, może najważniejsze z nich. Dzień Matki.

Naturalnie, to czas w którym nasze ramiona uginają się od prezentów i bukietów. Ja jednak zastanawiałem się, jak mógłby wyglądać idealny Dzień Matki w… motoryzacyjnej formie. O podpowiedzi poprosiłem tych, którzy benzynę oraz rywalizację mają po prostu we krwi. Każdy zmierzył się z tym samym pytaniem: „Jak według Ciebie wyglądałby wymarzony, motoryzacyjny Dzień Matki? Gdybyś mógł wybrać jedno miejsce i jeden samochód, gdzie i czym zabrałbyś swoją mamę na wycieczkę w ten wyjątkowy dzień?”. Kochane mamy, przed Wami oferta biura podróży, które pozwoli Wam celebrować… z motoryzacyjnym kunsztem!

fot. Maciej Niechwiadowicz Photoprapher

Matczyna miłość na oesach

Postawmy sprawę jasno. Rajdy samochodowe to jeden z najbardziej nieprzewidywalnych, a co za tym idzie, jeden z najbardziej niebezpiecznych sportów. Jazda na limicie, gdzie wokół czai się mnóstwo niebezpieczeństw, na pewno spędzała sen z powiek niejednej matce. Co w ten wyjątkowy dzień planują czempioni jazdy na opis oraz królowie odcinków specjalnych?

Kajetan Kajetanowicz

W ciągu całego roku mam tak mało czasu dla rodziny, że idealny dzień mamy jak dla mnie to po prostu… chwile spędzone razem. A jeśli już miałbym ją gdzieś zabrać, to chyba moim rajdowym Maluszkiem – mam ciągle nadzieję, że kiedyś się odnajdzie – po trasach Rajdu Cieszyńska Barbórka, gdzie wszystko się zaczęło. Niech będzie trochę sentymentalnie!”.

Szymon Gospodarczyk

Trudno stwierdzić co byłoby fajnym, czy wymarzonym Dniem Matki. Myślę, że w prezencie zabrałbym swoją mamę na… wydmy, do dakarowej ciężarówki. Na przykład do Tatry, którą podróżowałem. Mama lubi czuć się bezpiecznie w samochodzie, w tak wielkim aucie na pewno tak by było. Pokazałbym jej wielkie wydmy w okolicach Peru, które przemierzałem w trakcie Dakaru. Byłaby zadowolona, widoki są tam przepiękne, jest ciepło, przyjemnie!”.

Kacper Wróblewski

Myśle, że najważniejsze byłoby wybranie jakiegoś egzotycznego kraju. Moja mama bardzo lubi podróżować, wiec może Meksyk i jakaś trasa w tamtych okolicach. Jeśli chodzi o auto, to najlepiej jakieś WRC, żeby zrobiło jak największe wrażenie. Moja mama nie miała okazji ze mną jeździć od czasu Clio, więc napewno by się jej bardzo podobało. A patrząc realnie, może w tym roku uda się wsadzić ją na prawy fotel do mojej Skody!

Łukasz Byśkiniewicz

„Na pewno w tym szczególnym dniu nie zaprosiłbym mamy do samochodu rajdowego… Przewiozłem mamę w 2013 roku Fiestą R2 i po przejażdżce powiedziała, że nigdy więcej nie wsiądzie, ponieważ to… straszne. Mama woli cichą i spokojną jazdę dlatego wiem, że idealnie byłoby ją zaprosić do Rolls-Royce’a Phantoma. W tym aucie poczuje się bezpiecznie i bardzo komfortowo. Mamę zabrałbym na wycieczkę odwiedzając wszystkie wnuki!”.

Adam Sroka

Na Dzień Matki zabrałbym mamę na szkolenie z doskonalenia techniki jazdy, najlepiej jej własnym samochodem, aby mogła poczuć co potrafi samochód oraz jak z niego korzystać. Takie szkolenia to dobra zabawa, a jednocześnie sporo nauki. Alternatywą jest samochód, z bagażnikiem rowerowym, wycieczka na ciekawe trasy rowerowe z przepięknymi widokami”.

Hubert Laskowski

„Wymarzony, motoryzacyjny Dzień Matki zorganizowałbym na torze kartingowym, gdzie na nasze mamy czekałyby prawdziwe, wyścigowe emocje! Myślę też, że to mama wybrałaby samochód, którym pojechalibyśmy na wycieczkę w miejsce, gdzie przywitają nas ładne widoki. Wydaje mi się, że byłoby to auto bez dachu – Lamborghini Huracán EVO Spyder”.

fot. Grzegorz Kozera

Przyjaciel w parku maszyn

Kariera większości kierowców wyścigowych zaczynała się jeszcze za młodu, najczęściej od kartingu. To właśnie nasze mamusie prowadziły nas na pierwsze treningi i ocierały łzy po… pierwszych porażkach. Mama to najważniejszy mechanik w parkach maszyn. Zarówno na torze wyścigowym, jak i w życiu codziennym… Zwłaszcza, gdy nie wszystko gra jak należy.

Mariusz Miękoś

W moim życiu mam tak naprawdę aż dwie matki. Moją własną oraz moją żonkę, która jest matką dwójki dzieci. I to dwa, totalnie różne światy. Mamę zabrałbym dobrą limuzyną, w warunkach dobrej muzyki, dobrego poczęstunku. Wyszukanej rozrywki, najlepiej na łonie przyrody, więc dobrze, by samochód miał jakąś możliwość otwarcia burty/bagażnika, by rozwinąć dywanik, półkę, barek czy lodówkę i podelektować się pięknem natury. Natomiast „młoda”, dynamiczna matka dzieci? Tutaj byłby to szybki SUV, którym na codzień śmiga z pociechami. I dynamiczne świętowanie. Szybko, bezpiecznie, z elementami sportu”.

Anna Gańczarek

Dla mnie odpowiedź zawsze jest prosta… Alfa Romeo Spider oraz południowe Włochy. Atmosfera i jedzenie na pewno przykryją niedogodności związane z brakiem klimatyzacji. Mama mimo, że nie lubi prowadzić tego auta, to w głębi serca bardzo je lubi. Nigdzie tak dobrze nie jeździ się Alfą Romeo, jak w jej ojczyźnie’’.

Damian Lempart

W ramach Dnia Matki, zdecydowanie zabrałbym swoją mamę na Nurburgring Nordschleife. Oprócz przeżycia przejazdu na prawdopodobnie najbardziej zakręconym torze na świecie, sama okolica i widoki dookoła są przepiękne oraz w ramach oderwania od motorsportowej rzeczywistości, jest mnóstwo miejsc niezwiązanych z motoryzacją, które po prostu warto odwiedzić dla samego zobaczenia kawałka świata”.

Mery Czepiel

Myślę, że gdybym miała spędzić z mamą typowo… motoryzacyjny dzień, to na pewno samochód musiałby być jednym z większych SUV-ów. Zabrałabym mamę na przejażdżkę z widokami, punktem docelowym musiałoby być miejsce nad wyraz urokliwe… Oczywiście pogoda musiałaby dopisać, niech będzie ciepło i słonecznie. Mimo, ze moja mama mocno mnie wspiera, to raczej nie lubi przebywać na torach, wyścigów i formuły też nie ogląda. Lubi za to przejażdżki na motocyklach. Trasy z widokami i jazda Goldwingiem to jej świat! Wychodzi na to ze musiałabym nauczyć jeździć się na motorze!”.

Mateusz Kaprzyk

Wymarzony, motoryzacyjny Dzień Matki zapewnię wyglądałby tak, że zabrałbym mamę na gokarty halowe, by odrobinę porywalizować na torze i pościgać się. Później jakiś wspólny wypad do kina, najlepiej na jakiś film związany z wyścigami… A następnie podróż jakimś wyjątkowym samochodem, pokroju Lamborghini Huracana czy Audi R8, naszym celem byłoby Monako. Mama nigdy tam nie była, miejsce jest piękne i wyjątkowe a dodatkowo w ten weekend ściga się tam Formuła 1”.

fot. Drift Open – oficjalny profil Facebook

Troska w oparach palonej gumy

Pamiętacie, jak mamy nie pozwalały na wąchanie spalin? Jak odciągały od wszystkiego, co niezdrowe, niebezpieczne lub szkodliwe? Cóż, jest pewien wyjątek. Niektóre matki bardzo wspierają fanatyków… palenia gumy. I to nawet wtedy, gdy ich nie opary nie służą zdrowiu.

Bartosz Ostałowski

„Mama ma już swoje lata, więc wybrałbym dla niej wygodny samochód. Dawno nie była w górach, więc chyba właśnie tam chciałbym ją zabrać na niespodziankę z okazji Dnia Matki. Do tego najlepiej pasuje Range Rover. Zdecydowałbym się na widokową trasę Grimselpass w Szwajcarii, gdzie można zobaczyć Jezioro Raterichsbodensee czy Jezioro Grimsel”.

Blanka Turska

Przyjmijmy że nie ma żadnych ograniczeń i możemy zrobić dosłownie wszystko… W takim dniu zabrałabym mamę na wycieczkę po Trójmieście. Nie byłby to zwykły trip! Wsiadłabym do mojego Nissana S13 i.. driftowała po ulicach miasta, odwiedzając przy tym najciekawsze miejsca takie jak ulica Sopocka, gdzie organizuje się rajdy. Byłby to dzień pełen przygód!”.

Piotr Piter Kozłowski

Z racji wieku moja mama ma już ma dosyć takich motoryzacyjnych przeżyć. Kiedyś jednak przewiozłem ją moim Dominatorem na torze w Toruniu, dało jej to sporo uśmiechu. Mam teściową, to dla mnie druga mama, jej również zafundowałbym przejażdżkę moim 1000 konnym potworem. Najlepiej w Alpach, zwłaszcza w Szwajcarii. Wjazd pod górę trwa około 15 minut. Po drodze są takie serpentyny, że widać byłoby tył zachodzącego samochodu. Z jednej strony jest potężna przepaść, czasami nawet bez barierek bezpieczeństwa. Z drugiej skalna ściana i spadające kamienie. Taka jazda przy zapachu palonej gumy robi wrażenie!”.

fot. World RX – FIA World Rallycross Championship – oficjalny profil Facebook

Z mamą, ramię w ramię!

Życie pisze różne scenariusze. A wiele z nich prowadzi nas na wymagające „joker lapy”. Na szczęście na najtrudniejszych wirażach była zawsze ona. I gdy codzienność walczyła z nami bark w bark, mama zmieniała rzeczywistość, prowadząc nas przez trudy… ramię w ramię!

Zbyszek Staniszewski

Jestem wielkim miłośnikiem kamperów, a tą pasją zaraziłem całą swoją rodzinę, również mamę. Zabrałbym ją wymarzonym, najlepszym kamperem świata Earth-Roamerem XV-HD, aby wspólnie pokonywać tereny pośród jezior oraz pagórków Warmii i Mazur! Mieszkamy w najpiękniejszej części Polski, więc nie musimy daleko podróżować”.

Damian Litwinowicz

Wydaje mi się, że najlepszym pojazdem do tego zadania byłby nasz kamper, Buerstner. Tym samochodem podróżuję na zawody, moja mama jest wręcz zakochana w tym sprzęcie. Co do kwestii miejsca, na pewno byłaby to lokacja związana z wyścigami, na przykład tor rallycrossowy. Byłby to event z dużą ilością publiczności. Zabrałbym ją na najbliższą rundę mistrzostw Europy w rallycrossie do Höljes w Szwecji”.

Łukasz Zoll

Idealny Dzień Matki miał chyba miejsce w ostatnią niedzielę, na torze w Słomczynie, gdzie debiutowałem z naszym nowym (przebudowanym) Volvo S40. Na oczach mamy udało się wygrać wszystkie półfinały oraz finały! Mama dosłownie pękała z dumy!”.

Konrad Gryz

„Moim wymarzonym, motoryzacyjnym dniem mamy byłaby wycieczka Dodgem Ramem TRX gdziekolwiek by nas poniosła fantazja. Najważniejsza byłaby dobra zabawa i spędzenie tego dnia razem. Wybrałem ten samochód ze względu na to, że oboje z mamą lubimy duże samochody i chcielibyśmy mieć takiego w swojej stajni”.

fot. Drive4Life – oficjalny profil Facebook

Z mamą. Na zdjęciach!

Ponoć z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach… Sporo w tym prawdy, zwłaszcza, gdy na fotografiach pojawia się mama. To one uczyły nas wrażliwości na sztukę i umiejętności zatrzymywania wspomnień. Jaki pomysł na nowe wspominki mają zawodowi fotografowie?

Maciej Niechwiadowicz

Mam to szczęście, że moi rodzice są bardzo „rajdowi”, także sprawa jest prosta. Przede wszystkim byłyby to Mazury, które mama uwielbia ze względu na Rajd Polski. Druga sprawa, trochę bardziej skomplikowana organizacyjnie, bo myślę że najlepszym pomysłem byłaby przejażdżka na odcinku specjalnym z samym Sebastianem Loebem!”.

Roman Podfigórny

Myślę że wiele mam ma… diabełka pod skórą. Moja na pewno tak! Piękne, klasyczne Porsche pasuje do każdej mamy a ten ryk silnika na jakimś torze z prędkością wciskającą w fotel poskromił by każdy charakter. Myślę, że gdyby wsiadła za kierownicę, byłby to idealny duet. No cóż… Każdej mamie należy się odrobina wolności. Wiatru we włosach i oderwania od dzieci. Tak więc nie zabiorę jej na wycieczkę, tylko dam kluczyki i zostanę na parkingu patrząc na nią z podziwem, tak jak zawsze”.

Kaja Wróblewska

„Mamę zabrałabym naturalnie na testy rajdowe do mojego brata, Kacpra Wróblewskiego, żeby mama mogła przyjechać się z nim Skodą Fabią Rally2 evo na prawym fotelu!”.

Wojtek Szoka (Drive4Life)

Moja mama jest petrolheadem i wiem, że od zawsze chciałaby pojechać Ferrari 458 Italia na trip po Szwajcarii… Wybór nie jest przypadkowy, bo jest to jedyne Ferrari, które mojej „osobistej” mamie się podoba oraz które chciałaby sprawdzić w warunkach drogowych. Szwajcaria, a dokładnie regiony górskie to już mój typ, na który wypuściłbym mamę, aby się wyszalała. Nie chodzi tylko o to, by drogi były kręte i dawały dużo frajdy z jazdy, ale przede wszystkim chodzi o krajobraz i otoczenie, szczególnie w okresie wiosenno-letnim”.

fot. Agnieszka Zamojtel

Królowe wszelkich ASAPów

Kto z nas choć raz nie przyszedł do mamy w niedzielny wieczór, nieswojo oznajmiając, że na rano potrzebny jest… blok papieru rysunkowego, farby olejne albo zeszyt w nuty? Tak, mamy to mistrzowie ogarniania rzeczy niemożliwych i pokonywania nawet niemożliwych do zrealizowania ASAPów. I może dzięki temu nasze imprezy stoją na tak wysokim poziomie!

Rafał Pilch (Śniadanie & Gablota)

Na wymarzony, motoryzacyjny Dzień Matki dla mojej mamy wybrałbym… Fiata 125p, najlepiej w kremowym kolorze! Moja mama jest bardzo rodzinna, więc zabrałbym ją tego dnia wraz z jej rodzicami, a moimi dziadkami, w sentymentalną podróż w jej rodzinne strony. Na wieś, w której się wychowała i z którą ma wspaniale wspomnienia. Podróż po rodzinnych okolicach takim samym Fiatem, jaki towarzyszył jej i dziadkom przez dużą część życia byłaby niezapomnianym przeżyciem!”.

Jakub Zając (Sakura Kazoku)

Ciężko ograniczyć się do jednej lokacji, tym bardziej do jednego samochodu. To piekielnie trudny wybór. Wiec dwie skrajne opcje: piękna, czerwona Toyota Supra Mk5 i szwajcarska wycieczka przełęczą św. Gotarda, Furka Pass i finale na Nufenen Pass. Druga to francusko -włoska przygoda zaczynająca się w Marsylii, przez Saint Tropez, Cannes, Niceę oraz San Remo, kończąc w Genui. Na pokładzie Rolls-Royce’a Cullinana, z szoferem i szampanem”.

Michał Jakubek (Japfest, Flatout Festiwal)

Moja mama zdecydowanie boi się szybkich samochodów oraz motorsportu, mimo usilnych prób z mojej strony nie chce przejechać się ze mną po torze wyścigowym. Wiem natomiast, że kręcą ją samochody terenowe. Do naszego Pathfindera, który ciągnie moje wyścigowe auto na lawecie, wzdycha zdecydowanie bardziej niż do wszystkich sportowych aut jakie w życiu posiadałem! Myślę zatem, że tym najciekawiej oraz najprzyjemniej spędzonym dniem byłaby wyprawa do… lasu, blisko natury, dobrze przygotowaną i bezpieczną terenówką, połączona z jakimś ogniskiem i gitarą”.

fot. Kamil „khaki” Pawlowski – oficjalny profil Facebook

Miłość, również ta wirtualna!

„Odejdź od tego komputera, ile można grać”. To fraza, którą zna zapewne każdy, wytrawny gracz. Ja również… Ale co wtedy, gdy „gra” staje się pasją, formą rozwoju i rywalizacji, a nawet sposobem na życie? Przedstawiciele świata simracingu na codzień walczą o triumfy przed monitorem, ale na motoryzacyjny Dzień Matki wybiorą tradycyjną formę przejażdżki.

Kamil „Khaki” Pawłowski

„Piękne, ciepłe i majowe popołudnie we Włoszech, kręte serpentyny z cudnymi, górskimi panoramami, z dala od autostrad i bez konkretnego celu… Przemierzamy je nieśpiesznie w Ferrari 250 GT California Spyder, z koszem świeżych truskawek i kocem piknikowym, by zatrzymać się gdziekolwiek i nacieszyć chwilą, gdzie widok zapiera dech w piersiach, z dala od ludzi i hałasu – o takie miejsca we Włoszech nie trudno!”.

Dominik Blajer

Wymarzonym, motoryzacyjnym dniem dla mojej mamy byłaby na pewno długa wycieczka. Wybrałbym Mini Coopera w wersji bez dachu, który zawsze był jej ulubionym autem. A co do kwestii miejsca, może podróż po drogach słonecznej Kalifornii?”.

fot. Śniadanie & Gablota – oficjalny profil Facebook

Mama, najsurowszy krytyk

To one czytały nasze pierwsze wypracowania. Słuchały pierwszych piosenek w przedszkolu, nieudolnej recytacji na jasełkach. A dziś… Właśnie im zawdzięczamy fakt, że kamera oraz klawiatura nie stanowią dla nas wyzwania. Dzięki nim jesteśmy łącznikami między kibicami a zawodnikami. Mama. Najlepszy redaktor naczelny, korektor, ilustrator i… surowy krytyk.

Cezary Gutowski

Mamę zabrałbym wygodnym, dużym, prostym kabrioletem – coś w stylu Forda Mustanga Cabrio. Włączyłbym dobrą muzykę i wziął na wycieczkę w pogodny, słoneczny, ale nie za gorący dzień. W plener”.

Tomasz Kubiak (Świat Wyścigów)

„Mille Miglia. Północne Włochy, tysiąc mil wspaniałych dróg i jeszcze wspanialszych widoków to doskonały sposób na spędzenie wyjątkowego dnia. Zgodnie z duchem tego wyścigu, trzeba wybrać samochód z epoki, w której się odbywał. Ja stawiam na klasycznego FIAT-a 500, który jest uwielbiany w naszej rodzinie”.

Paweł Surynowicz (Polski Karting)

Z pewnością byłaby to wycieczka krajoznawcza nad jedno z mazurskich jezior wypasionym campervanem. Godzinna jazda i cały dzień chillout-owania nad wodą przy jakimś dobrym obiadku wspólnie zrobionym na polowej kuchence, czytaniem książki oraz rozmową przy herbatce. Moja mama ma bogate doświadczenia motoryzacyjne. Sama prowadzi auta od ponad 50 lat. Swego czasu towarzyszyła mojemu tacie w wielu rajdach samochodowych (tata się ścigał w RSMP i dościgał się tytułu II wicemistrza Polski w klasie), będąc na jednym z nich nawet jego… pilotem! Dziś ceni bardziej wygodę i spokojną jazdę, niż jazdę rajdową. Co jest zrozumiałe z racji wieku. Ale mój wymarzony Dzień Matki to bez wątpienia całodzienna wyprawa nad wodę”.

Marcin Radecki (Radzio FLAT OUT)

Wymarzony, motoryzacyjny dzień z mamą na pewno nie odbyłby się na trasie rajdu, czy torze wyścigowym. Moją mamusię zabrałbym klasyczną Alfą Spider na przejażdżkę wzdłuż południowego wybrzeża Francji. Dzień zaczęlibyśmy kawą w restauracji Hotelu De Paris Monte-Carlo, następnie udalibyśmy się na wschód malowniczą drogą D6007. Podziwiając piękne tarasy z widokiem na morze. Spokojnie, nieśpiesznie poruszalibyśmy się w kierunku Włoch. Dzień zakończylibyśmy kolacją w portowej restauracji La Lanterna, mieszczącej się tuż przy molo w San Remo. Zamówiłbym garnek muli w białym winie, ostrygi fine de Claire z tabasco i butelkę Prosecco. Mam nadzieję, że kiedyś mój wymarzony dzień się spełni!”.

Krzysztof Czechak (redaktor naczelny Rally and Race)

Wybór będzie oczywisty. Porsche 911 Turbo cabrio, wczesna jesień, zbocza Monte Carlo… Spokojna jazda po okolicznych serpentynach, kultowymi trasami, z genialnymi widokami. To coś co bez wątpienia dałoby sporo radości mojej mamie. Już teraz nie lubi szaleństwa za kółkiem, ale spokojna jazda i napawanie się tym co dookoła…

Marcin Maksymiuk (Rally and Race)

Mamma Mia! Moja kochana mama zasługuje na wszystko to, co najlepsze. Więc popuszczę trochę wodzy fantazji i połączę piękne, słoneczne, urokliwe ale też i spokojne miejsce z niebanalnym, wyjątkowym autem. Niech będzie to słoneczna Italia! Podróż rozpoczynamy w Maranello, wsiadamy w kultowe (i najdroższe) Ferrari 250 GTO i… mkniemy w kierunku przepięknych krajobrazów Toskanii, które zachwycają swoją intensywnością kolorów oraz cudownymi pejzażami. Mama uwielbia takie krajobrazy! Po całodziennym podziwianiu widoków i rozkoszowaniu się wspólnie spędzonym czasem, zabrałbym ją na „Festa della Mamma”, czyli wielkie Włoskie święto Dnia Matki, gdzie czekała by na nas… trójka mojego rodzeństwa. I tak, wszyscy razem, wspólnie świętowalibyśmy ten wspaniały dzień!”.

 Wszystkiego najlepszego!

Na sam koniec, nie byłbym sobą, gdybym i ja nie dołączył się do tego cudownego orszaku i nie dopisał kilku słów od siebie. Gdzie zabrałbym swoją rodzicielkę? Niestety, moja mama jest osobą niewidomą, od wielu lat. Co za tym idzie, nie mogę pokazać jej widowiskowych, czysto filmowych krajobrazów. Uszkodzenie oczu wzmacnia jednak pozostałe zmysły. Mama czuje więcej, lepiej słyszy, a dzięki temu jak nikt odnajduje się w rzeczywistości. Zabrałbym ją nad polskie morze. Choćby na kilka chwil, aby poczuła piasek, chłód wody, wiatr. Zapach jodu w powietrzu. A potem do porządnej, włoskiej restauracji. Najlepiej takiej, gdzie Italię znaleźć można nie tylko w nazwie, ale i… na talerzu i wśród obsługi. W domowym wydaniu.

Maszyna? Bez cienia wątpliwości, w idealnym scenariuszu wybrałbym aż dwie. Z Wrocławia ruszylibyśmy Porsche 911 Turbo S, dokładnie takim, które testowałem. By pokazać jej, jak niewyobrażalne osiągi i doznania oferuje obecna motoryzacja. Chciałbym, żeby na własnej skórze poczuła to przyspieszenie i prawa fizyki, które targają ciałem. W drodze powrotnej zaprosiłbym ją do Ferrari 488 Speciale. Bo dla mnie to motoryzacyjny… absolut. Prawdziwy szczyt „moto” łańcucha pokarmowego. Dzieło wyjątkowe. Dokładnie takie, jak moja mama.

Kochane mamy, bez zbędnego przedłużenia… Szczególnie dzisiaj, dziękujemy, że jesteście!