Dwanaście punktów za ósmą lokatę, oraz bagaż nowych doświadczeń – z takim zestawem wróciła z Włoch załoga Subaru Historic Rally Team. Trzecia runda Mistrzostw Europy była pierwszym asfaltowym sprawdzianem w tym sezonie dla Michała Pryczka, pilotowanego tym razem przez Krzysztofa Marschala.
Rajd w piątek wieczorem zainaugurowała niespełna trzykilometrowa próba w centrum Rzymu, gdzie załoga SHRT wykręciła piąty czas. Prawdziwe ściganie na włoskich serpentynach rozpoczęło się jednak w sobotę. Pryczek i Marschal zaczęli od siódmej pozycji w ERC2, a następnie konsekwentnie przyspieszając i notując coraz lepsze czasy, zakończyli dzień na piątej pozycji. W niedzielę utrzymywali swoje tempo aż do dziewiątego odcinka, kiedy po zmianie koła na trasie stracili ponad 6 minut i spadli na ósmą pozycję w generalce. Na ostatniej, najdłuższej pętli rajdu planowali odrobić poniesione straty, jednak dwa odwołane odcinki nie pozwoliły na przesunięcie się w klasyfikacji generalnej.
Michał Pryczek: „Polecieliśmy do Włoch z bagażem podręcznym, a na powrocie musieliśmy dokupić rejestrowany – zebraliśmy tyle doświadczenia, że nie zmieściło się do jednego bagażu. 🙂 Śmieję się, że choć wpisowe do rajdu było drogie, to przelicznik tej kwoty w stosunku do ilości przejechanych zakrętów wychodzi bardzo korzystnie. Dlatego uważam, że pomimo nienajlepszego wyniku na mecie, warto było tutaj przyjechać. Było po prostu co robić na tym rajdzie i musieliśmy wykazać maximum koncentracji, aby nie popełnić jakiegoś głupiego błędu. Ta sztuka nie udała się wielu załogom, więc sam fakt bycia na mecie jest już sporym osiągnięciem. Po pierwszych odcinkach zobaczyliśmy, że konkurencja jadącą Swiftami i Abarthami jest poza zasięgiem, więc postanowiliśmy trzymać tempo, w którym czułem się komfortowo. Z Krzyśkiem jechaliśmy Rajd Świdnicki kilka lat temu, więc już na testach przed rajdem świetnie się zgraliśmy, jest to gość, który szybko adaptuje się do nowych warunków, więc od pierwszego odcinka jechało nam się bardzo dobrze.
Żałuję tylko dwóch rzeczy na tym rajdzie. Pierwszą jest oczywiście awaria, która nas spotkała w sobotę i przymusowe skorzystanie z Rally2. Druga rzecz to odwołanie ostatniego odcinka specjalnego. Była to jedyna próba przejeżdżana trzykrotnie w rajdzie i oprócz dobrego feelingu, który mieliśmy na tym odcinku, to chciałem po prostu dla samego siebie porównać czasy w stosunku do poprzednich przejazdów. Ponieważ wcześniejsze problemy i zmiana koła na odcinku wykluczyły nas z jakiejkolwiek walki, mogliśmy próbować zmieniać tor jazdy, czy ustawienia zawieszenia. Niestety zablokowana droga przez wypadek wcześniejszej załogi doprowadziła do odwołania tego odcinka. Niemniej jednak cieszę się z przejechanych kilometrów i jesteśmy pozytywnie nastawieni do kolejnych startów.”
Krzysztof Marschal: „Choć nasz wynik sportowy jest daleki od oczekiwań, debiut w Mistrzostwach Europy uważam za udany. Zrealizowaliśmy wszystkie przedstartowe założenia, poza liczbą punktów na mecie. Skala trudności tego rajdu była ogromna, jazdy nie ułatwiała także wysoka temperatura, ale dzięki zdobytemu doświadczeniu wiemy co należałoby poprawić i nad czym musimy pracować przed kolejnymi startami.
Pierwszego dnia mieliśmy problemy z układem paliwowym, przekroczyliśmy limit spóźnień i w efekcie musieliśmy skorzystać z Rally2. W niedzielę natomiast dwukrotnie najeżdżaliśmy na wypadek innej załogi. Najpierw załoga, która opuściła drogę przed nami nie wystawiła „okejki”, zaczęliśmy więc uruchamiać procedurę bezpieczeństwa. Zawodnicy jednak zorientowali się, że powiadamiamy o wypadku organizatora i zareagowali, ale straciliśmy tam około 10 sekund. Na ostatniej próbie kolejny raz załoga przed nami opuściła trasę i choć tym razem mieliśmy informację, że w kwestiach bezpieczeństwa wszystko jest ok, to samochód całkowicie zablokował drogę. Finalnie ten odcinek został odwołany, nad czym trochę ubolewaliśmy, ponieważ jechało nam się go bardzo fajnie, a każdy kilometr nawinięty na włoskich asfaltach zaprocentuje w przyszłości.”