Carlos Sainz nie kryje rozczarowania sytuacją w Ferrari, które podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii zmuszone było powrócić do specyfikacji samochodu z maja. Hiszpański kierowca ocenił, że decyzja ta kosztowała zespół nawet „dwa lub trzy miesiące” opóźnienia w rozwoju samochodu.
Powrót do specyfikacji z Imoli
Ferrari wprowadziło nowe ulepszenia do modelu SF-24 podczas Grand Prix Hiszpanii w Barcelonie, w tym zmodyfikowaną podłogę. Jednak zamiast poprawić osiągi, zmiany te pogłębiły problem z podskakiwaniem samochodu w szybkich zakrętach. Sainz i Charles Leclerc mieli trudności z kontrolowaniem auta zarówno w Barcelonie, jak i w Austrii.
W odpowiedzi na te problemy Ferrari przeprowadziło testy porównawcze podczas piątkowych treningów na Silverstone, decydując się na powrót do wcześniejszej specyfikacji samochodu. Choć decyzja poprawiła prowadzenie auta w szybkich zakrętach, takich jak Maggots i Becketts, oznaczała również, że Ferrari zostaje w tyle za rywalami, którzy w ostatnich miesiącach wprowadzili skuteczne ulepszenia.
Brakujące osiągi
W wyścigu na torze Silverstone Sainz zajął piąte miejsce, kończąc rywalizację 47 sekund za zwycięzcą, Lewisem Hamiltonem, i 35 sekund za Oscarem Piastrim z McLarena. Różnica ta pokazała, jak bardzo Ferrari odstaje od czołówki.
„To zdecydowanie nie jest wystarczające” – przyznał Sainz. „Mamy praktycznie ten sam samochód, co w Imoli, a od tego czasu wszyscy nasi rywale dokonali ulepszeń, które dały im około dwóch dziesiątych sekundy przewagi. My musieliśmy się cofnąć. Straciliśmy dwa lub trzy miesiące potencjalnego postępu w tunelu aerodynamicznym. To jasne, że ostatnio podejmowaliśmy niewłaściwe decyzje.”
Strategia na Silverstone
Pomimo problemów z tempem, Sainz pochwalił zespół za strategię w wyścigu. W zmiennych warunkach pogodowych Ferrari podjęło trafne decyzje dotyczące opon, co pozwoliło Sainzowi zbliżyć się do czołówki w środkowej części rywalizacji.
„Myślę, że wycisnęliśmy maksimum. W deszczowych warunkach na slickach zbliżyłem się do podium o sześć czy siedem sekund” – powiedział. „Wszystkie decyzje dotyczące opon i komunikacja radiowa były trafione. Szkoda, że nie byliśmy szybsi, bo na pewno walczylibyśmy o podium lub zwycięstwo. Piąte miejsce i najszybsze okrążenie to jednak jakiś pozytyw.”
Co dalej z Ferrari?
Zbliżające się wyścigi na Hungaroringu i Spa-Francorchamps będą dla Ferrari kolejnym wyzwaniem. Węgierski tor wymaga wysokiego docisku, podczas gdy belgijski charakteryzuje się dużą liczbą szybkich zakrętów, gdzie problem z podskakiwaniem może być szczególnie dokuczliwy.
Sainz był sceptyczny co do możliwości wykorzystania nowej podłogi w Spa: „Z tym pakietem będziemy podskakiwać w szybkich zakrętach. Myślę, że na torach o dużej prędkości będziemy musieli używać starszej specyfikacji, bo w przeciwnym razie nowa jest nie do jazdy.”
Jednak na wolniejszych torach, takich jak Hungaroring, Ferrari może zdecydować się na kompromis. „Do momentu, gdy pojawi się lepszy pakiet, który nie będzie podskakiwał w szybkich zakrętach i będzie dobry w wolnych, musimy podejmować decyzje z wyścigu na wyścig” – podsumował Sainz.