Jubileuszowy 50. Garrett Rajd Koszyc był jedyną zagraniczną rundą w tegorocznym czempionacie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Dla zespołu Lamela Subaru Historic Rally Team miała to być okazja do nadrobienia punktów straconych na początku sezonu, jednak złośliwość rzeczy martwych nie dała zrealizować tego planu.
Żar lejący się z nieba i dziurawe odcinki specjalne zapowiadały, że będzie to rajd na przetrwanie, zarówno dla załóg, jak i samochodów. Arek Bałdyga i Michał Pryczek rozpoczęli zmagania na Słowacji od trzeciego czasu w NAT2 na odcinku Izra, jednak podczas trzech kolejnych odcinków zdecydowanie przyspieszyli i przed kończącym dzień superoesem w Koszycach plasowali się na drugim miejscu. Spora strata do prowadzących i bezpieczna przewaga nad trzecią załogą nie zachęcała do podejmowania rękawic.
Niestety naszej załodze nie dane było ukończyć sobotniego etapu. Podczas drugiego okrążenia odcinka „Optima” w Yetim awarii uległo koło rozrządu i Arek z Michałem zostali na trasie piątego oesu. Taka sama awaria wyeliminowała ich również z Rajdu Świdnickiego. W związku z tym, zespół postanowił nie wracać na słowackie trasy w niedzielę, aby nie ryzykować poważniejszych uszkodzeń silnika i skupić się na wyeliminowaniu problemu w przyszłości.
Arek Bałdyga: „Jak do każdego nowego dla mnie rajdu w RSMP, tak i do Rajdu Koszyc podchodziliśmy z dużym respektem. Przyznam jednak, że na zapoznaniu nie polubiliśmy się z Koszycami, wydawało nam się, że odcinki będą na przetrwanie, bardzo dziurawe i z dużą szansą na kapcia, dlatego od początku wieźliśmy w bagażniku dwa koła zapasowe. Rzeczywistość okazała się jednak inna i diabeł nie był taki straszny jak go malują.
Pierwszy odcinek pojechaliśmy – co tu dużo mówić – fatalnym tempem, ale później było już lepiej. Na drugiej pętli sporo się poprawiliśmy i w dobrych nastrojach jechaliśmy na odcinek miejski. Niestety po raz drugi w tym sezonie zawiodła nas ta sama część – koło rozrządu. Część była nowa i oryginalna, używana w Yetim od wielu lat. Prawdopodobnie trafiła się wadliwa partia tego elementu. Niestety jest to awaria, na którą nikt, łącznie z serwisem, nie ma wpływu. Sezon mamy już stracony i choć powoli zaczynam myśleć o kolejnym roku, to nie załamujemy rąk i będziemy chcieli się pokazać jeszcze z dobrej strony na pozostałych rundach.”
Michał Pryczek: „Rajd Koszyc był naszym pierwszym zagranicznym startem, ale nie było to dodatkowym wyzwaniem. Dla Arka wszystkie rajdy w Mistrzostwach Polski są nowe, więc bez względu na to, czy jest to Świdnicki czy Koszyce, przygotowujemy się do niego w ten sam sposób. Jedyną różnicą był tylko odcinek Bogota/Regeta, którego specyfikacji jeśli chodzi o stan nawierzchni nie doświadczamy u nas w kraju od ponad 20 lat. Jak się jednak okazało podczas rajdu, w Yetim na wyczynowym zawieszeniu nie było tak źle jak spodziewaliśmy się po zapoznaniu. Mieliśmy tylko jedną sytuację, gdzie przy prędkości ponad 100km/h na dużej dziurze mocno nas podbiło, ale w ogólnym rozrachunku uważam, że Yeti przy odpowiednich ustawieniach zawieszenia radzi sobie świetnie nawet i na takich resztach asfaltu, którego doświadczyliśmy na Słowacji.
Dla Arka nowością była również jazda w warunkach, które ja znam choćby z Rajdu Rzeszowskiego odbywającym się często w 30 stopniowych upałach. Choć nie jest to przyjemne uczucie, siedzieć w saunie w kombinezonach i kaskach, to poradziliśmy sobie z tym wyzwaniem bardzo dobrze. Jako ciekawostkę podam fakt, że w sobotnie popołudnie wyłączyła nam się kamera, która przestaje działać w ok. 70 stopniach.
Na koniec dodam, że nie specjalnie jestem fanem organizowania rund RSMP za granicą. Głównym powodem jest frekwencja, co pokazały Koszyce. Pomimo połowy sezonu, na starcie stanęły zaledwie 22 załogi. Mamy w Polsce tyle pięknych dróg i rajdów, że nie powinniśmy się posiłkować dalekimi wypadami za granicę.”