Ten sezon zapisze się mocno w historii Polskiego Rallycrossu. Na wyścigowej mapie Polski pojawia się pierwszy stały obiekt od ponad 20 lat! To wielkie wydarzenie i być może punkt zwrotny w Mistrzostwach Polski Rallycross.
Pierwszym polskim torem był Słomczyn we wczesnych latach 90’tych. Tutaj wszystko się zaczęło od Dużych Fiatów i Maluchów czy nawet Syrenek, po kilku latach dołączył Toruń. A później długo długo nic. Dopiero w 2016 z prywatnej inicjatywy samych zawodników po reaktywacji rallycrossu w Polsce pojawił się obiekt w Bednarach. Niestety po zmianie promotora więcej go w kalendarzu nie zobaczyliśmy. A szkoda bo był to obiekt bardzo ciekawy, przemyślany i z hopą. W kolejnych latah po modernizacji Toru Słomczyn, powstał oficjalnie Autodrom Słomczyn ze zmienioną konfiguracją nitki rallycross co dało duży powiew świeżości, ale nadal mieliśmy tylko dwa tory. Dopiero od zeszłego roku zaczęto głośno mówić o nowej nitce rallycross na Torze Poznań.
Sprawdzone rozwiązanie w Świecie i w kraju
Adaptacja toru wyścigowego to obecnie najpopularniejszy i chyba i najlogiczniejszy sposób z ekonomicznego punktu widzenia na nowy tor do rallycrossu. Infrastruktura już jest, trasa asfaltowa też. W zasadzie wystarczy „tylko” zrobić nitki szutrowe. Z takiego rozwiązania wyszedł Automobilklub Wielkopolski. Przez jakiś czas obserwowali jak funkcjonuje Autodrom Słomczyn łącząc w kalendarzu karting, rallycross i inne wydarzenia. Skoro działa to w Słomczynie to zadziała również w Poznaniu.
Pierwsze zawody miały odbyć się w 2020, ale z powodu epidemii wszystko wywróciło się do góry nogami i plany zostały przełożone na ten rok. W tym roku za to przedłużające się formalności również postawiły pod znakiem zapytania budowę obiektu. Organizator sięgnął więc po rozwiązanie na obiekt tymczasowy. I obecnie takim tymczasowym obiektem jest tor RX w Poznaniu. To pozwoliło zorganizować zawody, a przy okazji był to test generalny dla zastosowanych rozwiązań. Bo tak naprawdę dopiero podczas zawodów mogą wyjść wszelkie niedoskonałości.
Nitka rallycross została zlokalizowana w sekcji kartingowej i kawałka wyścigowej – łączy w sobie część samochodową i właśnie kartingową. Mamy więc szybkie zakręty dla mocnych aut, prędkości ok. 150 km/h dają możliwość używania wyższych biegów. Są też partie techniczne kartingowe, coś dla małych i zwinnych pojazdów. Duża różnorodność zakrętów wyrównuje szanse szczególnie w klasie SuperNational gdzie startują auta o dużym zróżnicowaniu mocy i rodzaju napędów.
Uzasadnione obawy budziła trwałość łączników szutrowych i przejście z szutru na asfalt, czy nie wytworzą się wysokie i wyniszczające krawężniki. Warto podkreślić że to jest luźny szuter przypominający bardziej rajdowe nawierzchnie, a nie zbity niemal na kamień. W czwartek szutry były jeszcze za miękkie i poddawały się dosyć szybko. Duża ilość kamieni była zagrożeniem dla szyb. Pierwsze uwagi i spostrzeżenia wywołały pierwsze reakcje. W nocy organizator wzmocnił szutry i poprawił nieco wyjście na prostą bo ciasny betonowy „lej” budził pewne obawy. Ale z drugiej strony jest to miejsce dla odważnych.
Drugi dzień testów już dał wyraźną poprawę, ale nadal pojawiły się obawy, że nawierzchnia może nie wytrzymać całej kwalifikacji czyli przejazdu ok. 100 aut. Podjęto więc decyzję o równaniu w trakcie kwalifikacji, aby rozwiązać ten problem na czas zawodów. W piątkową noc również ubijano jeszcze nawierzchnię. Na kolejną rundę czyli pod koniec sierpnia organizator zapowiada znaczną poprawę trwałości łączników szutrowych.
Karol Wyka – kierowca, który startował w Poznaniu jako kierowca w WSMP:
Sami zawodnicy mieli w zasadzie zastrzeżenia tylko do problemu z dużą ilością kamieni w łącznikach. Cała konfiguracja bardzo się spodobała. Wyjątkowo długi Joker Lap to coś zupełnie nowego. Tak samo jego asfaltowa nawierzchnia, kiedy „normalnie” auta jadą po szutrze. To odwrócenie dotychczasowych zastosowań i wyjście „ze schematu”. Nam takie rozwiązanie bardzo się spodobało. Sami kierowcy również chwalili to nietypowe rozwiązanie.
Łączniki szutrowe wbrew obawom nie są tylko na wprost. Są zakręty i przejścia zakręt w zakręt na luźnej nawierzchni co jest ogólnie przecież założeniem rallycrossu, czyli dwie nawierzchnie. Oczywiście to powoduje ich szybszą degradację z kolejnymi okrążeniami. Ale cieszy nas fakt, że organizator nie poszedł na skróty i chce zmierzyć się z wyzwaniem.
Sama aparatura startowa była jeszcze prowizoryczna. Kieszeń startowa jest na samym torze wyścigowym poza trasą rallycrossu. Więc auto które zostało na starcie nie blokuje wyścigu. Kiedy tor będzie starał się o pełną homologację RX będzie musiał być wyposażony w aparaturę startową i falstartową.
Organizator czeka na uwagi
Automobilklub Wielkopolski sam wyszedł z inicjatywą, aby zawodnicy zgłaszali uwagi przed kolejnymi zawodami. Pierwsze rozmowy były na odprawie w piątek wieczorem. A kolejne mają spływać drogą elektroniczną.
Kończąc tą listę pochwał trzeba dodać, że zawsze coś można poprawić. Na pewno część sanitarna jest za mała na taką ilość zespołów w jednym momencie w Parku Maszyn. Pojawiły się problemy z wodą podczas mycia pojazdów po wyścigu. Ale tak naprawdę są to drobne elementy w skali całego projektu. Wszyscy widzą i nikt nie ukrywa, że łączniki szutrowe są do poprawy. Takie było założenie od samego początku. Nie bez powodu wszyscy podkreślali, że jest to obiekt tymczasowy. Potencjał jest ogromny. Dobra lokalizacja geograficzna, gotowa infrastruktura toru, dobry plan nitki rallycross daje dużą nadzieję na przyszłość. Reszta rzeczy wyjdzie „w praniu” i jak opadnie efekt pierwszego wrażenia. A z tego co rozmawialiśmy z kierowcami to pierwsze wrażenie wyszło bardzo dobrze.
Warto też poprawić komunikację. Aby informacja o zawodach dotarła do większej liczby osób, a nie tylko do zagorzałych fanów rallycrossu, którzy za swoimi ulubionymi zawodnikami jeżdżą na wszystkie zawody. Lokalizacja obok jednego z największych miast w kraju daje duże możliwości na obecność licznej publiczności.
fot. Leodrone, rallyart.pl