Toyota GR86 staje w płomieniach… tuż po odebraniu z serwisu

615
fot. instagram.com/jzx_jk

Możesz pozwolić sobie na zakup małego, sportowego samochodu. Wybierasz więc uroczą i naprawdę mocną Toyotę GR86. Chcesz zapewne nacieszyć się jazdą, ale… najpierw Twoja maszyna trafia na 4 miesiące do serwisu, a kilkanaście godzin po odebraniu… staje w płomieniach. To nie scenariusz horroru, ta historia wydarzyła się niedawno w USA, o czym opowiedział właściciel feralnego egzemplarza GR86.

Jeden ze „szczęśliwych” posiadaczy modelu ze sportowej rodziny GR od samego początku narzekał na problemy i choroby wieku dziecięcego swojej GR86. Jasnoniebieska Toyota zarejestrowana w Kalifornii, według informacji amerykańskich mediów i relacji właściciela (publikowanych na Instagramie, użytkownik jzx_jk), przez cztery miesiące znajdowała się w autoryzowanym serwisie. Pół dnia po odebraniu maszyny z oddziału Toyoty GR86 stanął w płomieniach. Miało to wydarzyć się kilka minut po zjeździe z autostrady. Kierowca zdołał zatrzymać pojazd i uciec bez żadnego urazu. Toyota pożerana przez płomienie wywołała furię właściciela. Ten postanowił więc działać i uruchomić typową dla USA machinę prawną.

Zobacz też: Toyota GR Supra w końcu z manualną skrzynią

Zarówno dealer jak i amerykański oddział Toyoty próbował załagodzić sytuację. Jednak właściciel nie zamierza iść na jakąkolwiek ugodę. Polubowny finał nie wchodzi w rachubę. Pracownicy Toyoty odsyłani są do prawników. Nieoficjalnie, pechowy przypadek został również zgłoszony odpowiednim służbom zajmującym się bezpieczeństwem na drogach. Pismo trafiło też do Better Business Bureau – organizacji, której zadania polegają na badaniu zaufania konsumenta. Cóż, japoński koncern czeka teraz długa, sądowa batalia.

Wszystkie informacje o osiągach Toyoty GR86 znajdziecie na oficjalnej stronie producenta.