Trudny weekend dla opon Pirelli

fot. Pirelli Polska - oficjalny profil Facebook

Niedziela nie była najlepszym dniem dla włoskiego producenta. Po kłopotach Madsa Ostberga w Rajdzie Sardynii i dramacie Maxa Verstappena w Baku, ogumienie Pirelli znalazło się w ogniu krytyki. Pojawia się pytanie, czy to zwykły zbieg okoliczności, czy faux paux włoskiego koncernu?

Opony w świecie profesjonalnego motorsportu stanowią istotny element w rywalizacji. Odpowiedni dobór mieszanki, jej czasowe oszczędzanie czy wykorzystywanie przyczepności do granic możliwości to klucz do sukcesu. Zazwyczaj jednak nie trafiają na pierwsze strony gazet. Po tym, jak niedzielne usterki włoskiego ogumienia pozbawiły zwycięstwa lidera rajdu Sardynii w klasie WRC2 oraz lidera klasyfikacji F1 w GP Baku, o Pirelli mówią wszyscy. I nie do końca jest to dobry marketing…

fot. Mads Ostberg – oficjalny profil Facebook

Szutry nie służą oponom…

Ten dramat w dwóch aktach rozpoczął się na finiszu Rajdu Sardynii, piątej rundy rajdowych mistrzostw świata WRC. Mads Ostberg po sobotnich problemach z autem już na pierwszym, niedzielnym odcinku specjalnym powrócił na fotel lidera swojej klasy. Niestety, chwilę później spadł na drugie miejsce. Na osiemnastym oesie Norweg uszkodził swoją lewą, przednią oponę i do mety oesu dojechał z kapciem.

Realizator po zbliżeniu na uszkodzone koło Citroena C3 skierował kamerę na siedzącego w rajdówce, całkowicie wściekłego Norwega. Kierowca na pewno wywołał niemałe poruszenie w wozach transmisyjnych, bo bez żadnych hamulców rzucił „wiązankę” opisującą to co się wydarzyło. Ta wypowiedź na pewno nie nadaje się do cytowania, ale przekaz Madsa był prosty – wina opon, bo samochód w nic nie uderzył i na nic nie najechał. Ostberg nie zdołał odrobić strat i musiał uznać wyższość Jariego Huttunena.

Włodarze WRC zareagowali bardzo szybko i nałożyli na Norwega karę 1000€ i odjęcia 25 punktów z klasyfikacji generalnej (kara zawieszona w czasie do końca sezonu) za złamanie regulaminu. Motoryzacyjny świat zapomniałby o tej sprawie, gdyby nie wydarzenia z Azerbejdżanu.

fot. formula1.com

Odłamki przeszkadzają na asfalcie…

Akt drugi rozegrał się prawie 5000 kilometrów dalej. Dreszczowiec w Azerbejdżanie przez dłuższy czas usypiał, aby zaserwować fanom prawdziwy horror na kilka kilometrów przed końcem. Sensacyjnym zwycięzcą został drugi kierowca Red Bulla, Sergio Perez. Grand Prix Baku z automatu stało się też pretendentem do najciekawszej rundy w sezonie. Najpierw na 30 okrążeniu z gry wypadł Lance Stroll, którego lewa, tylna opona pękła na długiej prostej startowej. Na szczęście kierowca Astona Martina wyszedł z tego bez szwanku.

Chwilę później rozbił się lider wyścigu, Max Verstappen. Holender praktycznie dojeżdżał już do mety nie czując żadnego zagrożenia. Ale 5 okrążeń przed flagą w szachownicę, na tej samej prostej co Kanadyjczyk, Max z impetem uderzył w mur. Pękła… lewa, tylna opona. Lider klasyfikacji był zaskoczony, bo pilnował stanu swoich opon i starał się odpowiednio nimi zarządzać. A w wywiadach nie krył swojej złości.

Czysty przypadek, czy błąd konstrukcji?

Kibice zapamiętają z tego weekendu dwa obrazki: czerwonego ze złości, klnącego do kamery Ostberga oraz Verstappena, który w szale kopie zniszczone koło. Dodatkowo Holender od razu zasugerował, że Pirelli zrzuci winę na odłamki na torze. I tak właśnie się stało.

Szef Pirelli Mario Isola stwierdził, że najprawdopodobniej winę za oba wypadki w Baku ponoszą właśnie odłamki na torze. Te miały spowodować rozcięcia mieszanki. Wstępnie odrzucił hipotezę zużycia, bo w Baku najgorszy wycisk dostają opony na prawym tyle. Te zaś nie sprawiały problemów. Dodatkowo podczas zatrzymania w padoku wykryto podobne rozcięcie na oponie Lewisa Hamiltona. Pirelli ma teraz zbadać ogumienie w swojej fabryce, planowane jest też zebranie danych z telemetrii i kamer wokół toru. Isola rozumie jednak obawy kierowców i zlecił odpowiednie dochodzenie.

Czekamy zatem na kolejne komunikaty od włoskiego producenta. Ekspozycja w sportach motorowych wpływa na zakupy potencjalnego klienta indywidualnego, dlatego wyjaśnienie tej sprawy powinno być dla Pirelli priorytetem. Jak na razie zaufanie do marki mogło osłabnąć. Dla chętnych, poniżej materiał z „wywiadem” Madsa Ostberga. Zatkajcie uszy!