Valtteri Bottas wygrywa Grand Prix Turcji

365
fot. formula1.com

Zgodnie z przewidywaniami, Mercedes wygrywa rywalizację w Turcji. Jednak to Red Bull może być bardziej zadowolony ze zdobyczy punktowej i pozycji w tabeli.

Zeszłoroczny wyścig w Stambule był prawdziwym festiwalem porażek, dramatycznie wręcz przygotowanej nawierzchni i rozpaczliwych działań organizatora, aby rywalizacja w Formule 1 nie przypominała… konkursu jazdy figurowej. Wtedy przez całą dobę po torze poruszały się cywilne pojazdy, których zadaniem było zostawianie gumowych śladów, dzięki którym bolidy mogłyby poruszać się…w lini prostej. Na szczęście w tym sezonie obyło się bez tak egzotycznych ruchów. Mimo tego, to właśnie opony odegrały kluczową rolę i wpłynęły na finałową klasyfikację Grand Prix Turcji, które nie zachwyciło nas wieloma zwrotami akcji.

I choć wszystkie materiały w sieci przedstawiają triumfującego Valtteriego Bottasa, to Red Bull i ekipa Christiana Hornera może być bardziej zadowolona z końcowego wyniku. Byki nie tylko odrobiły część straty w tabeli konstruktorów, ale przede wszystkim kolejny raz w sezonie liderem klasyfikacji kierowców został Max Verstappen, który wykorzystał błędnie dobraną strategię Mercedesa i problemy Lewisa Hamiltona z przejściową mieszanką opon.

fot. F1 – oficjalny profil Twitter

Najwięcej emocji w końcówce

Wszyscy kierowcy wystartowali na przejściowych oponach, ponieważ tor był wciąż mokry po obfitych opadach deszczu. Już na pierwszej sekcji zakrętów Bottas pewnie odskoczył Verstappenowi. Z toru wypadł Fernando Alonso, obrócony przez kolizję z Gasly’m, za co Francuz otrzymał od sędziów aż pięć sekund kary. Hiszpan spadł praktycznie na koniec stawki. Początkowy chaos wykorzystał też Sergio Perez, który momentalnie znalazł się na czwartej pozycji. Pogoń po podium i kluczowe dla tytułu punkty rozpoczął Lewis Hamilton.

Emocjonująco zrobiło się na 34. okrążeniu, kiedy Lewis próbował wyprzedzić Pereza. Choć wydawało się, że manewr został zakończony, „Checo” skutecznie obronił się przed atakiem Brytyjczyka. Nieudana szarża siedmiokrotnego mistrza świata miała ogromne znaczenie dla końcowego wyniku. Prognozy pogody nie były do końca jasne, Bottas i Perez zjechali więc po chwili po nowy komplet „interów”. Na ryzyko zdecydowała się stajnia Astona Martina, która wypuściła Vettela na średniej mieszance. Jazda Niemca łudząco przypominała jednak zeszłoroczne warunki i Sebastian wrócił do pitu po kolejny komplet na mokrą nawierzchnię.

Mercedes poinformował ostatnio o swoim wejściu w partnerski świat kryptowalut. Strategia na niedzielny wyścig była więc równie ryzykowna, jak inwestycja w wirtualne tokeny. Lewis miał zjechać po kolejny komplet podobnie jak Bottas, Perez, Verstappen czy Leclerc, który ewidentnie nie radził sobie z próbą dojechania do mety na jednym komplecie. Brytyjczyk wciąż przedłużał stint i proponował wstrzymanie się z decyzją licząc na to, że tor w Turcji przeschnie i na finisz uda się założyć tradycyjną mieszankę. W rezultacie lider klasyfikacji zjechał za późno, wyjechał na drugim zestawie „interów” i stracił pozycje na rzecz Pereza i Leclerca. Mało tego, o mały włos piąte miejsce odebrałby mu Pierre Gasly lub Lando Norris.

fot. F1 – oficjalny profil Twitter
fot. F1 – oficjalny profil Twitter

Wszystko zaczyna się od nowa

Po raz kolejny na czele klasyfikacji generalnej znalazł się Max Verstappen, który odrobił stratę i wyprzedził piątego w Turcji Hamiltona o sześć punktów. Red Bull odrobił też kilka oczek w klasyfikacji konstruktorów. Wciąż trwa więc walka tytuł kierowców i producentów. Otwarta jest też walka o podium w obu tabelach. Szczególnie pikantnie wygląda dziś walka McLarena i Ferrari. Szykuje nam się genialny pojedynek. Kto wie, może i do samego końca?

Zapraszamy Was do sprawdzenia poniższego materiału, który w skrócie opisuje dylemat w strategii srebrnych strzał. Jak myślicie, kto miał rację? Hamilton, czy jego inżynierowie? I kto będzie liderem klasyfikacji kierowców po następnym starciu w Stanach Zjednoczonych?