Verstappen i Red Bull ukarani za… przekroczenie limitu decybeli na torze

Verstappen
fot. formula1.com

Tego jeszcze nie grali. Jak się okazuje, problem z limitem decybeli na torach wyścigowych nie występuje tylko w Polsce… Przekonał się o tym sam Max Verstappen, który podczas kręcenia materiałów reklamowych na włoskiej Imoli musiał przerwać jazdę, i tłumaczyć się lokalnej policji. Okolicznym mieszkańcom nie spodobał się… donośny dźwięk bolidu RB9, napędzanego kultowym silnikiem V8.

Co bardzo istotne, przytoczona tu historia wcale nie jest żartem. I choć wydarzyła się parę miesięcy temu, dopiero niedawno szczegóły sprawy ujrzały światło dzienne. W ogromnym skrócie, poza walką o tytuły i prężeniem muskułów w obiektywach fotoreporterów, gwiazdy świata królowej motorsportu mają mnóstwo zobowiązań reklamowych. Naturalnie, format ich zawodu sprawia, że większość kontraktów medialnych realizuje się na torze, za sterami bolidu Formuły 1. W październiku, tuż po zapewnieniu sobie drugiego mistrzowskiego tytułu na japońskiej Suzuce, Verstappen i spółka udali się do Włoch. Celem podróży było nagranie materiału dla jednego z partnerów stajni, z użyciem maszyny z sezonu 2013 – bolidu RB9. Red Bull zarezerwował na wyłączność cały tor Imola, zaś za sterami maszyny zasiedli Max Verstappen oraz David Coulthard. Pech chciał, że nagrania filmu zakłóciła… lokalna policja.

500 euro mandatu

Za zgłoszenie odpowiedzialni byli… okoliczni mieszkańcy. Tym nie spodobał się ryk silnika napędzającego bolid. Potężny motor V8 od Renault miał ponoć sprawić, iż liczne systemy monitorujące poziom decybeli na Autodromo Internazionale Enzo e Dino Ferrari dosłownie oszalały. Zdaniem pracowników obiektu, był to pierwszy taki przypadek od ponad roku… RB9 wywołał poruszenie w okolicy, mimo, że pokonał raptem kilka, pełnych okrążeń toru.

Zobacz też: Dariusz Rodewald – cichy bohater Rajdu Dakar

Co ciekawe, mandat wlepiono zarządcy obiektu, który dopuścił do przekroczenia limitu decybeli na torze. Policja ukarała obiekt mandatem w wysokości 500 euro. Naturalnie, wszystkie koszty pokryła stajnia z Milton-Keynes. Nieco z przekąsem i przymrużeniem oczu, dobrze, że bolidy z silnikiem V8 nie docierają na Tor Poznań. Tamtejsi mieszkańcy mogliby przecież wytoczyć najcięższe działa, regularnie dzwoniąc na policję ze swoich mieszkań, za które zapłacili zdecydowanie mniej, wiedząc o potencjalnych problemach.

Film z przejazdów Red Bulla znajdziecie poniżej. Przeszukaliśmy stronę włoskiego toru, jednak próżno szukać na nich informacji o przyjeździe policji i zamieszaniu z mandatem.