Wieczorne ślizganie na celowniku policji

Ciężko nam powiedzieć czy to zbieg okoliczności czy może jakaś nadgorliwość, ale ponownie polska policja podjęła wyzwanie w walce z osobami, które używają aut do czegoś innego niż dojazd do pracy czy trzymanie go na parkingu.

Tym razem na celowniku były osoby, które w nocy chciały poślizgać się na placu targowiska korzystając z wyjątkowej ostatnio sytuacji na Mazowszu jaką są opady śniegu. Wobec tych osób zastosowano mandaty za stwarzanie zagrożenia. Jest to o tyle dziwne, że wybrano lokalizację poza ruchem ulicznym właśnie po to, aby nie robić takich rzeczy po ulicy. Jednocześnie z dala od zabudowań. Do tego pora również nie jest przypadkowa bo późno w nocy parkingi przy sklepach czy targowiskach są puste. Tutaj dokładnie chodzi o targowisko w Piasecznie koło Warszawy. Co ciekawe i paradoksalne jednocześnie, to miejsce często było użyczane na organizację imprez KJS.

Posypały się mandaty w wysokości 500zł oraz sześć punktów karnych. W sytuacjach skrajnych policjant może nawet odebrać również prawo jazdy.

fot. KPP Piaseczno

„18-letni kierowca bmw zamienił teren targowiska miejskiego w Piasecznie w tor wyścigowy. Za spowodowanie zagrożenia poza drogą publiczną ukarany został mandatem w wysokości 500 złotych oraz sześcioma punktami karnymi” – podaje asp. Gąsowska.

Rzeczniczka komendy policji zaznacza, że policja karze za poślizgi „nie ze złośliwości, a z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa samym drifterom i osobom postronnym”. Pytanie jakim osobom postronnym, oraz czy kierowcy potrzebowali zapewnienia bezpieczeństwa skoro uprawiali „drift” czyli poślizgi kontrolowane? Kontynuując to nazewnictwo czy drift na pustym placu jest niebezpieczny? Policja została wezwana z powodu hałasu wydechów, późniejsza interpretacja należy już do samych policjantów.

Ciężko nam to zrozumieć, bo naszym zdaniem to zasłanianie się szeroko rozumianym słowem bezpieczeństwa. Tak samo ogólnym jak „dostosowanie prędkości do warunków jazdy”, ale co ważne nigdy nie wspomina się o umiejętnościach osób prowadzących auta. Bo, który kierowca jeździ bezpieczniej? Ten co sam sprawdził jak zachowuje się jego auto na śniegu i lodzie na otwartej przestrzeni czy ten co spotka się z tymi warunkami pierwszy raz na trasie. Kursy i egzamin na prawo jazdy pomijają całkowicie takie aspekty. A karanie osób, które w połączeniu z przyjemnością chcą podnosić swoje umiejętności na własną rękę nie jest dobrym pomysłem.

PS. Sami byliśmy świadkami, kiedy oznakowany radiowóz kręcił się na parkingu po świeżych opadach śniegu.