Zespoły zmanipulowały wyniki NASCAR. Posypały się ogromne kary

Fot. Getty Images/Motowizja

W świecie NASCAR znowu zawrzało. Zaledwie kilka dni przed finałowym wyścigiem sezonu, organizacja NASCAR nałożyła grzywny na sumę 600 tysięcy dolarów oraz zawiesiła dziewięciu członków trzech różnych zespołów za domniemane manipulacje podczas wyścigu na Martinsville Speedway.

W wyniku kontrowersyjnych manewrów Christopher Bell początkowo zakwalifikował się do finałowej czwórki, jednak po naruszeniu przepisów stracił miejsce w decydującej rywalizacji na Phoenix Raceway. Zamiast Bella, do finału przeszedł William Byron.

W obliczu zaostrzenia przepisów w 2013 roku – po skandalu, w którym Clint Bowyer celowo wypadł z toru, co zapewniło miejsce w playoffach jego koledze z zespołu – NASCAR wprowadził zasadę „100% wysiłku”, zabraniającą celowych manipulacji. Mimo to, zasady te nie zawsze były ściśle przestrzegane, zwłaszcza na torach takich jak Daytona czy Talladega, gdzie zespoły producentów wspierają się nawzajem podczas wyścigów i wspólnych pit-stopów. „Podjęliśmy decyzję o ukaraniu członków zespołów, aby wysłać jasny sygnał, że dbamy o integralność naszego sportu” – mówi Elton Sawyer, wiceprezes NASCAR ds. rywalizacji.

Ujawnione manipulacje i konsekwencje dla zespołów

NASCAR stwierdziło, że kierowca Toyoty, Bubba Wallace, symulował przebicie opony, aby mieć pretekst do tego, by zwolnić i przepuścić Bella. Ten jednak po wykonaniu manewru wyprzedzania uderzył w ścianę i kontynuował jazdę wzdłuż niej, co jest zabronione po podobnym incydencie z udziałem Rossa Chastaina – za ten manewr NASCAR ukarało Bella zaraz po wyścigu, przesuwając go z 18. na 22. pozycję.

Chastain odegrał rolę także w tym wyścigu, bowiem wspólnie z Austinem Dillonem mieli rzekomo działać na korzyść Byrona – innego kierowcy Chevroleta, zabezpieczając jego pozycję na torze. Takie działania naruszyły przepisy i doprowadziły do nałożenia wysokich kar. Sam Byron nie został jednak ukarany i zachował miejsce w finałowej czwórce.

Fot. Getty Images/Motowizja

Kary dla zespołów:

  1. Ross Chastain: 100 tys. dolarów grzywny dla niego i zespołu Trackhouse, zawieszenie dla dyrektora Tony’ego Lundersa, szefa zespołu Philipa Surgena i spottera Brandona McReynoldsa oraz odjęcie 50 punktów.
  2. Austin Dillon: 100 tys. dolarów grzywny dla niego i zespołu Richard Childress Racing, zawieszenie dla dyrektora Keitha Roddena, szefa zespołu Justina Alexandra i spottera Brandona Benescha, a także odjęcie 50 punktów.
  3. Bubba Wallace: 100 tys. dolarów grzywny dla niego i zespołu 23XI, zawieszenie dla dyrektora Dave’a Rogersa, szefa zespołu Roberta Barkera oraz spottera Freddiego Krafta, wraz z odjęciem 50 punktów.

W odpowiedzi na kary zespół Trackhouse oraz 23XI ogłosiły, że odwołają się od decyzji, argumentując, że nie popełniły żadnych naruszeń podczas niedzielnego wyścigu.

Czy wpływ producentów na rywalizację w NASCAR jest zbyt duży?

Znaczną część kontrowersji wywołały działania producentów, którzy otwarcie wspierają swoich kierowców na torze. Denny Hamlin, współwłaściciel zespołu 23XI, stwierdził, że producenci mają „zbyt duży wpływ na wyniki wyścigów”, co według niego niszczy ducha rywalizacji, zwłaszcza na torach superszybkich. „Producenci nie powinni ingerować w to, co dzieje się na torze. Ale wiem, że NASCAR nie chce ich karać, ponieważ to producenci stanowią fundament sportu” – powiedział Hamlin.

Hamlin zasugerował, że NASCAR powinien rozważyć kary punktowe w klasyfikacji producentów, aby zniechęcić do dalszej manipulacji wyścigami: „Musimy zrobić coś, żeby to ograniczyć, ponieważ dzieje się to zbyt często”.

Co dalej?

Na kilka dni przed finałowym wyścigiem sezonu w Phoenix, cztery zespoły – Team Penske (z dwoma kierowcami), 23XI Racing oraz Hendrick Motorsports – pozostają w walce o tytuł mistrza NASCAR. Faworytem nie jest żadna z ekip, co zapowiada emocjonującą rywalizację. Na torze zmierzą się Joey Logano, Ryan Blaney, Tyler Reddick oraz William Byron.

Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami ze świata motorsportu, obserwuj serwis RALLY and RACE w Wiadomościach Google.