Zmierzch rywalizacji w klasie WRC jeszcze nie nadszedł?

fot. wrc.com

Przyszły sezon przyniesie największe zmiany od wielu lat. Elektryfikacja dostępna już w innych gałęziach motorsportu oficjalnie wchodzi na rajdowe salony. Czy oznacza to koniec obecnych generacji samochodów rajdowych i rywalizacji w klasie WRC? Niekoniecznie!

Zapowiadana od kilku lat rewolucja technologiczna z fazy planowania staje się już powoli faktem. Pierwsze zespoły przeprowadziły już testy maszyn na sezon 2022. Wstępne zapowiedzi oraz materiały prasowe zamienią się wkrótce w oficjalne komunikaty. Wyścig zbrojeń ma się już ku końcowi i mniej więcej znamy kształt stawki na następny rok. Rewolucja wymaga jednak ofiar. Miały nią być samochody klasy WRC.

Jak poważne mają być zmiany?

Królewska klasa WRC zostanie zastąpiona przez klasę Rally1. Spalinowe, turbodoładowane motory o pojemności 1.6 litra będą od teraz wspierane przez hybrydowe pakiety typu plug-in zaprojektowane przez Compact Dynamics. Dodatkowo dużej zmianie ulegnie aerodynamika oraz poziom zaawansowania komponentów zawieszenia. Zniknie również aktywny dyferencjał. To sprawi, że rajdowe potwory, które znamy z obecnego sezonu wrócą do rywalizacji z przytępionymi zębami. Mówiąc wprost, będą wolniejsze.

fot. motorsport.hyundai.com

Umarł król, niech żyje król?

Decyzja o usunięciu klasy WRC z rajdowych tras nie może dziwić kibiców. Prawdziwym strzałem w stopę byłaby sytuacja, w której najważniejsza dla FIA, nowa klasa Rally1 przegrywa ze starszymi samochodami. Byłaby to też kiepska reklama dla elektryfikacji rajdów. Jak się jednak okazało, mimo wstępnych planów przeniesienia WRC na karty historii, być może zobaczymy te samochody na starcie nowego sezonu. Oczywiście po wcześniejszych zmianach i odpowiednim wykastrowaniu ich potencjału.

Trwa dyskusja na temat tego, czy obecna klasa WRC będzie rywalizować w przyszłym roku. Przy okazji Rajdu Portugalii odbyliśmy kilka spotkań w tej sprawie i jestem dobrej myśli. Wiem już na pewno, że samochody nie miałyby aż takich osiągów jak teraz. Najpewniej będą one wykorzystywane przez prywatnych kierowców, nie przez zespoły fabryczne. Wykluczamy jednak stworzenie osobnej klasyfikacji dla tych samochodów” – stwierdził Yves Matton, odpowiedzialny w FIA za organizację poszczególnych rund.

Nie znamy szczegółów modyfikacji samochodów WRC, najprawdopodobniej zmianie ulegnie zwężka turbo. Rozsądnym byłby powrót do regulacji z 2016 roku, kiedy to zwężki miały 33 milimetry, przy obecnych 36. Czekamy zatem na oficjalne informacje od FIA i liczymy na to, że w kolejnym sezonie zobaczymy WRC na rajdowych trasach.

Do rywalizacji w sezonie wracamy już za kilka dni. Kierowcy na początku czerwca zmierzą się z szutrami Sardynii. Jeśli dopadła Was nostalgia, bez obaw. Przed nami jeszcze wiele emocjonujących weekendów w tym roku.