Jeśli mówimy rallycross, to od razu przychodzi nam na myśl Łukasz Zoll. I odwrotnie. To postać, która jest już nieodwracalnie zżyta z tą dyscypliną. Spróbujemy chociaż w minimalnym stopniu przedstawić Wam tą pasję, którą Łukasz zaraża wszystkich dookoła sprawniej niż niejedna epidemia.

Twoja osoba jest w zasadzie kojarzona z motorsportem i rallycrossem od zawsze. Sezon 2021 będzie którym już w Twojej sportowej karierze?

Z tego co pamiętam, to sezon 2021 był moim 25-leciem w RX 🙂

fot. Michał Kondrowski | rallyart.pl

Czym urzekł Ciebie rallycross na tyle, że poza pojedynczymi startami nie związałeś się z inną dyscypliną motorsportu?

 – Po pierwsze jest to bezpieczna dyscyplina motorsportu 🙂 Po drugie jest tak dużo czynników na przestrzeni tych paru okrążeń. Dodatkowo, chyba w żadnej innej dyscyplinie nie dzieje się tyle naraz 🙂 Najważniejsza sprawa to atmosfera w parku maszyn. Zawodnicy wraz ze swoimi ekipami tworzą naprawdę dużą rodzinę, która się wspiera cały czas… Może z wyjątkiem toru, bo tam to walczymy na ostro 🙂 No i najistotniejsze to kibice, którzy są już na takim poziomie, że czasami aż strach pomyśleć, na co nowego wpadną na kolejnych zawodach :-)))

fot. Michał Kondrowski | rallyart.pl

Poprzednie dwa lata to był odważny projekt Audi A1, prototyp zaadoptowany do rallycrossu. W pierwszym roku sam startowałeś, a później pomagałeś Marcinowi Pogorzelskiemu. Jakie są Twoje odczucia po dwóch sezonach?

Audi jest sprzedane… Niestety, w sezonie 2020 za dużo nim nie pojeździłem, ale Marcin pokazał, że w zimie chłopaki ostro pracowali i poszliśmy w dobrym kierunku. Co tu dużo mówić 🙂 Audi mogło być naprawdę szybkim RWD, ale nadarzyła się okazja i auto wyjechało do Belgii.

A jak wypadł sezon w Volvo na tle tych w Audi?

– Jesteśmy już na mecie, ostatniej rundy i sezonu! Patrząc na to, jak w sumie trudny i momentami zaskakujący był to rok, uważam, że w pełni zrealizowaliśmy nasz plan. To były pierwsze starty tym samochodem i liczyłem się z tym, że nie zawsze wszystko pójdzie po mojej myśli. W tej chwili najważniejsze dla mnie jest to, że polubiłem Volvo i jestem głęboko przekonany o jego potencjale. Dowodem na to jest to, że ostanie dwie rundy jechałem mając tylko trzy biegi. Lecz mimo poważnych uszkodzeń skrzyni biegów, których nie byliśmy w stanie naprawić w tak krótkim czasie, byłem w stanie nawiązać walkę, pokazać bardzo efektowne starty i skutecznie walczyć z rywalami na torze. Teraz czeka nas ogrom pracy, aby wyciągnąć wszelkie wnioski z tego co nas spotkało i przygotować samochód tak, by był jeszcze bardziej konkurencyjny w kolejnym sezonie. Nieprzerwanie od 25 lat startuje w zawodach i nabrałem pewnego dystansu. Nauczyłem się tego, że są takie lata, że brakuję punktów, ale wiem też, że nigdy nie brakuje obecności wiernych i oddany kibiców. Bardzo dziękuję za Wasz doping i obecność przez tyle lat.

Tyle aktywnych lat w motorsporcie, wspólnym mianownikiem jest zawsze rallycross, ale wachlarz pojazdów był ogromny. Które auto z dotychczasowych wspominasz najlepiej?

– To bardzo trudne pytanie, bo startowałem około 18 autami i łezka się kręci do paru aut. Na pewno mogę powiedzieć, że Skoda Felicja kit car ze stajni Janusza Siniarskiego to pierwszy samochód w pełni profesjonalny, który miałem okazję wynająć i od razu wskoczyłem na podium w bardzo mocnej klasie 3 (aktualnie s1600). Był też epizod z Maluchem, którym miałem okazję powalczyć z tak mocną konkurencją, że każdy wyścig to była walka na setne sekundy!!! Były Subaru Imprezy, Skody 4×4, które dawały ogromną frajdę z jazdy! Były też BMW, którymi zdobyłem 2 x Mistrzostwo Europy Strefy Centralnej… i podia w Mistrzostwach Europy! A najbardziej kochanym samochodem przez kibiców był i jest Frankenstein!!! Samochód z duszą, z którym miałem przyjemność przeżyć dużo skrajnych emocji!

fot. Michał Kondrowski | rallyart.pl

Oprócz potężnych aut RWD czy 4×4 w roku 2005 i 2006 wskoczyłeś do … Malucha. Skąd taki pomysł w momencie, kiedy miałeś za sobą starty w znacznie i to znacznie mocniejszych autach?

– To był niewinny plan, żeby pojeździć dla przyjemności za dużo mniejszy budżet 🙂 A wyszło jak zwykle, czyli walka o najwyższe lokaty w super towarzystwie!!! Dużo trenowaliśmy i bardzo rozwijaliśmy maluszka, a mój guru od Maluchów Witek Krawczak dwoił się i troił, żeby kolejne innowacje wprowadzać do silnika! Piękne czasy!!!

fot. Michał Kondrowski | rallyart.pl

Przy okazji tylu lat startów odwiedziłeś większość torów rallycrossowych w Europie. Który obiekt zdobył Twoje serce?

– Obiektów zwiedziłem … chyba wszystkie 🙂 I tu znowu ciężkie pytanie, bo jest parę torów, które uwielbiam! Na pewno Buxtehude w Niemczech, na którym pierwszy raz stanąłem na pudle Mistrzostw Europy w doborowym towarzystwie Skandynawów. Poza tym Höljes w Szwecji!!! Mekka rallycrossu, na którym miałem okazję 4 czy 5 razy startować. Lousada w Portugalii z piękną charekterystyką.

    Vilkyciai na Litwie zawsze będzie mi się kojarzył z wakacjami, „kamperowaniem”, dziećmi, plażą, testami, czyli wszystko to, co najpiękniejsze można sobie wymarzyć.

    … no i mój domowy tor w Słomczynie, o którym mogę powiedzieć, że jest jednym z najnowocześniejszych torów w Europie i chyba jedynym, który cały czas się rozwija, a infrastrukturę ma jak z F1!!!

Swoją pasję przekazujesz dalej, nieustannie „wciągasz” kolejnych zawodników do rallycrossu. Z aktywnych dzisiaj mamy np. Alana Wiśniewskiego czy Macieja Laskowskiego. Ilu jest tych młodych gniewnych, których przyprowadziłeś?

–  Rzeczywiście jest tak, że dużo osób zaprosiłem do rallycrossu 🙂 Chyba taki jestem, że chętnie każdemu pomogę i cieszę się, że niektórzy tak się wkręcili jak np. Alan czy Maciek Laskowski, który powala talentem i emanuje takim szczęściem zza kierownicy, że oglądanie go to czysta przyjemność!!! Chociaż kosztuje mnie to dużo nerwów 😉 Lista jest duża, ale mam nadzieję, że jeszcze uda mi się parę osób zarazić!

„Odskocznią” od rallycrossu są długodystansowe rajdy terenowe. To nowy kierunek, w którym zmierzasz czy tylko chwilowa zmiana?

 –  To nie odskocznia! Traktuję to bardzo poważnie. Zespół Adama Bomby „Bomba Rally Raid Team” zaprosił mnie w 2019 roku do swojego składu i pojechaliśmy na parę testów przed startem w Portugalii i chyba (mam nadzieję!!!) się na tyle spodobało, że kolejny sezon w niezmiennym składzie wystartowaliśmy tym razem we Francji, bo Portugalia została odwołana.

fot. zollracing

    Jest to bardzo zbliżona formuła do rallycrossu. Tylko różni się, że jedziemy w grupie prawie 100 aut i przez całą dobę. Co kilka godzin jest zmiana kierowcy… więc przez jeden weekend każdy z nas pokonuje około 10 sezonów rallycrossu!!!

Zatem jeden start daje naprawdę taką dawkę adrenaliny, potu, zmęczenia, szczęścia, że w 2020 roku pierwszy raz od około 25 lat zrezygnowałem z weekendu rallycrossowego i pojechałem do Francji na 24H du TT de France 2020 🙂

W tym roku tam wróciliśmy i wywalczyliśmy 14 miejsce po przejechaniu 1736 km! To wielki sukces całego zespołu i od razu zwiększył się apetyt na więcej.

W 2013 podjąłeś się z Krzysztofem Skorupskim, Piotrem Kempą i Robertem Czarneckim skutecznej próby reaktywacji polskiego rallycrossu. Jak wspominasz ten projekt z perspektywy czasu?

To był mega intensywny czas! Nieskromnie mówiąc, chyba wtedy uratowaliśmy rallycross przed wyginięciem. Kosztowało nas to naprawdę olbrzymie pieniądze, bardzo wiele czasu, ale z perspektywy czasu wiemy, że warto było to robić! Nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy to jeszcze robić, ale mogę powiedzieć: dziękuję chłopakom, każdemu z osobna!!! PZMotowi, klubom, organizatorom i wszystkim wolontariuszom za kawał dobrej roboty! Wiem, że było ciężko. Wiem, że wiele osób miało z nami nie po drodze i byliśmy często wrzodem… ale myślę, że przygotowaliśmy chłopakom z Oponeo grunt pod dyscyplinę, którą przez ostatnie lata naprawdę rozwinęli!!! Dzięki bardzo raz jeszcze!

 Patrząc na dzisiejszy rallycross ciężko uwierzyć, że wtedy był kryzys. Co się stało, że musieliście tchnąć nową wiarę w tą dyscyplinę motorsportu?

– To chyba pytanie na następny artykuł 🙂 W skrócie mogę powiedzieć, że tamten kryzys pokazał, że trzeba czasami patrzeć i rozmawiać z zawodnikami 🙂

 

Tyle lat startów i projektów, jak udaje się to połączyć z życiem zawodowym i rodzinnym?

– To  pytanie jest podchwytliwe! Nie jest to łatwe, ale przy takiej rodzinie jak moja jest to możliwe! Mam zielone światło od mojej kochanej żony, a reszta sama się dopasowała :-))