Brazylijska walka o mistrzostwa świata w kartingu

724
fot. Gilmar Rose, kartmotor.com.br

Kiedy w 2019 roku ogłoszono, że Kartingowe Mistrzostwa Świata odbędą się po raz pierwszy w historii w Ameryce Południowej, brazylijskiej euforii nie było końca. Dziś już wiemy jak skończyły się dwa podejścia do rozegrania tych zawodów na torze w brazylijskim Birigui w roku 2020 i 2021. Brazylijczycy czują się oszukani i są rozgoryczeni. Przyjrzyjmy się całej sytuacji i rozgrywkom wokół mistrzostw świata z perspektywy.

Nic w tym dziwnego, że Brazylijczycy czują się oszukani, skoro dwukrotnie odebrano im organizację najważniejszej imprezy kartingowej świata i to w okolicznościach co najmniej skandalicznych. O ile pierwsze podejście w 2020 roku można było jeszcze wytłumaczyć, choć już wówczas największe teamy i producenci sprzętu kartingowego naciskali na światową komisję, by przenieść zawody do Europy, to odwołanie, a potem przeniesienie do Portugalii mieściło się jeszcze w „covidowych” powodach zmiany. O tyle w tym sezonie był to już prawdziwy skandal.

Felipe Massa po swojej ewidentnej porażce w 2020 roku, gdy Brazylii odebrano mistrzostwa świata i przeniesiono je do Portugalii, obiecał rodakom, że Ameryka Południowa po raz pierwszy gościć będzie najlepszych kierowców kartingowych świata w kolejnym sezonie. Nie udało nam się tym razem z powodu sytuacji epidemicznej, więc zrobimy to w kolejnym sezonie – mówił w czerwcu 2020 roku Massa. Nie wiedział wówczas jak bardzo się mylił. Wpływy producentów kartingowego sprzętu i ich wysłanników w postaci szefów największych teamów sięgały dalej niż zdawało się Brazylijczykowi. W kolejnym sezonie marketingowe śmigło mające zareklamować brazylijski weekend mistrzowski rozkręciło się ponownie. Sponsorzy, rząd stanowy, media, mnóstwo przygotowań, szczegółowy grafik i plan logistyczny dopasowany dla każdego. Ale Brazylijczycy nie wiedzieli, że po raz kolejny będą musieli obejść się smakiem. W kuluarach coraz częściej dało się słyszeć głosy, że południowoamerykańska samba i w tym sezonie nie zostanie odtańczona na torze w Birigui. Nie było jednak powodu, by z przyczyn obiektywnych odwoływać zawodów. Z pomocą kolejnej intrydze znów przyszedł covid.

Cofnijmy się jednak nieco w czasie i zajrzyjmy za kulisy. Głównym promotorem i architektem mistrzostw świata w Brazylii oprócz Felipe Massy był Ricardo Gracia, szef toru i właściciel Kartodromo Speed Park w Birigui, który miał bardzo silne wsparcie Giovanniego Guerry, delegata do CIK FIA oraz prezesa brazylijskiej federacji. Guerra i Gracia odbyli do Europy wiele podróży, by spotykać się z wpływowymi szefami narodowych związków motorowych i zjednywać ich do pomysłu organizacji zawodów w Brazylii. Niezliczone spotkania, rozmowy, biznesowe kolacje dały Brazylijczykom przychylność wielu ludzi i droga do organizacji zawodów w 2020 roku była otwarta. Decyzję o organizacji KMŚ w Brazylii FIA podjęła 4 października 2019 roku.

Niestety, pech chciał, że antagoniści pomysłu Ricardo Gracii bardzo szybko uruchomili swoje wpływy i kilka miesięcy później, jeszcze przed otwarciem listy zgłoszeń przekonali FIA o konieczności przeniesienia zawodów do Europy z powodów covidowych. Portugalia, gdzie zaanonsowano imprezę miała wówczas ponad 6 tysięcy przypadków dziennie, więcej niż Brazylia, więc sprawa była bardzo dyskusyjna. Brazylijczycy nie dali za wygraną i ich idea wróciła do kalendarza sportowego FIA na sezon 2021. Dokładnie 24 czerwca 2020 potwierdzono, że mistrzostwa świata odbędą się w brazylijskim Birigui. Ten dzień można uznać za datę wybuchu prawdziwej wojny hybrydowej skierowanej przeciwko brazylijskim organizatorom.

Więcej przeczytasz w Polskim Kartingu

Artykuł ukazał się w najnowszym wydaniu Polskiego Kartingu