Bystrzyca Kłodzka – jak wyglądały nocne „wyścigi” i „drift” gości z Czech?

Bystrzyca Kłodzka
fot. klodzko24.eu

Nasz wczorajszy materiał o artykule serwisu klodzko24.eu (nocne „przygody” czeskich kierowców w Bystrzycy Kłodzkiej) wzbudził wielkie poruszenie. Również ze względu na krzywdzące zwroty o „wyścigach” oraz „drifcie”. Dziś odezwali się do nas świadkowie owego zdarzenia, przekazujemy zatem informacje z pierwszej ręki.

W ramach fachowego przypomnienia… Na stronie internetowej klodzko24.eu pojawił się artykuł dotyczący nocnego wybryku kilku Czechów, którzy postanowili zjawić się w Polsce i „sprawdzić swoje maszyny” na naszych drogach. Niestety, w tytule i w tekście napisano o „wyścigach” oraz „drifcie”, zrównując wyczyn paru głupców z uprawianiem profesjonalnego sportu. Policja nie ujęła sprawców, kierowcy bezpiecznie przekroczyli polsko-czeską granicę.

Uwaga. Jako redakcja piętnujemy takie zachowania. Drogi publiczne nie służą do motorsportowego treningu. Od tego są bowiem tory oraz zamknięte przez służby i odpowiednio zabezpieczone odcinki dróg. Wybryki naszych „gości” z Czech to… przykład głupoty, i próby uniknięcia wyższych mandatów we własnym kraju. Nie mniej jednak, równie mocno piętnujemy nomenklaturę mediów, która stawia w złym świetle ludzi, którzy ścigają się lub driftują w sposób legalny i profesjonalny. Publikacja takich treści zraża czytelników do świata motorsportu, dodając wprost znak równości pomiędzy piratami drogowymi oraz profesjonalnymi zawodnikami.

Wiadomości z pierwszej ręki

Dziś o poranku odezwały się do nas osoby, które znalazły się na miejscu zdarzenia i zajęły się wyciąganiem jednego z pojazdów z okolicznego rowu. Niestety, przekazane przez nich informacje potwierdzają, iż nie były to niewinne harce i trening w bezpiecznych warunkach.

Grupa Czechów pokonała blisko sto kilometrów, aby znaleźć się po polskiej stronie granicy. Nie byli to młodzi, rządni emocji nowicjusze, którzy postanowili sprawdzić, czy „ręczny” w samochodzie działa podobnie jak w Need for Speed… Była to dobrze zorganizowana ekipa, niektóre maszyny były profesjonalnie przygotowane do motorsportu, posiadały klatkę oraz szereg usprawnień. Ba, nasi „goście” zabrali również ze sobą ogumienie z dużymi kolcami.

fot. klodzko24.eu

Czesi podróżowali zbitą grupą, mając założone profesjonalne lampy halogenowe. Według świadków, ich oświetlenie było znacznie mocniejsze nawet od lamp… na lawetach. A ich uruchomienie uniemożliwiało zobaczenie świateł pozostałych uczestników ruchu. Według informacji które otrzymaliśmy, czerwone Subaru wypadło z trasy, aby uniknąć czołowego zderzenia z nadjeżdżającym samochodem. Kierowca Imprezy wpadł do rowu, przejechał nim przeszło trzysta metrów, wrócił na drogę i… wpadł do rowu po drugiej stronie jezdni. Podczas wyciągania pojazdu okazało się, że japońską blachę od lat „chrupie” rdza, zaś… kawałek podłużnicy oraz tylnego pasa po prostu oderwał się od karoserii modelu GC8.

Według świadków, kolce na oponach wyraźnie poharatały drogę, a w okolicy widać było więcej, świeżych dowodów na wizyty w rowach… Wyciągający pojazdy wezwali służby. Policja nie zdążyła jednak przyjechać. Czesi stwierdzili, że nie boją się funkcjonariuszy. Mandaty otrzymywane w Polsce po prostu trafiają do kosza, i nie są nawet opłacane…

Bardzo dziękujemy za przesłane nam informacje. Niech będzie to przestroga dla innych.

PS: Droga redakcjo klodzko24.eu, w podpisie strony widnieje „lokalnie, profesjonalnie”. Prosimy, na przyszłość rozgraniczajcie jazdę piratów drogowych od realnego motorsportu.