Falstart w Las Vegas. Pierwszy trening trwał ledwie 10 minut

Pierwszy trening w Las Vegas
Fot. Ferrari

Od wizerunkowej wpadki rozpoczął się weekend Grand Prix w Las Vegas. Po zaledwie dziesięciu minutach pierwszy trening został przerwany i…zakończony.

Po 41. latach przerwy Formuła 1 powróciła do Las Vegas na nowy uliczny tor, który pod względem długości ustępuje w kalendarzu jedynie legendarnemu Spa-Francorchamps. Obiekt Las Vegas Strip Circuit do tej pory nie był wykorzystywany przez żadną inną serię co stanowi wyzwanie dla zawodników ze względu na niską przyczepność, a także niskie temperatury panujące o zmroku.

Tuż po zapaleniu zielonego światła na końcu alei serwisowej kierowcy chętnie ruszyli do zapoznania się z nowym torem przy anturażu milionów świateł wokół. Pierwsze szybkie kółko złożył Charles Leclerc. Kierowca Ferrari ustanowił wynik 1:40.909. Nieźle pierwsze przejazdy rozpoczął też duet Haasa. Nico Hulkenberg znalazł się za plecami Monakijczyka, a tuż za niemieckim kierowcą był Kevin Magnussen.

Zaledwie po 10. minutach na torze pojawiła się czerwona flaga. Carlos Sainz na długiej prostej zatrzymał swój samochód po tym, jak uderzył w wystającą na torze pokrywę studzienki. Dla zawodnika Ferrari był to koniec sesji po zaledwie czterech okrążeniach.

Po kilku minutach przerwy zapadła decyzja, że…pierwszy trening nie zostanie wznowiony. Organizatorzy nie byli w stanie uporać się z problemem w czasie krótszym, niż ten pozostający do końca sesji.

Tym samym powrót F1 do Las Vegas rozpoczął się od falstartu, a kierowcy będą musieli upatrywać swojej szansy w pozostałych treningach na zapoznanie się z torem.