Dokładnie dziewiętnaście lat temu zastygła cała Polska. Nie tylko ta związana ze światem motorsportu. Dzienniki przekazywały smutną wiadomość – Janusz Kulig, wielokrotny czempion RSMP, zginął na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Dziś wspominamy tę barwną postać, idola tysięcy fanów widowiskowej jazdy na opis.
Janusz Kulig był bohaterem wielu, „rajdowych” domów w Polsce. Co ciekawe, każdy kibic pamięta go nieco inaczej, przywołując zupełnie inne „migawki” z czasów młodości. Jedni widzą go za sterami kultowego Renault Megane Maxi (w którym to wspólnie z Jarosławem Baranem wywalczył pierwszy tytuł w „generalce” Mistrzostw Polski). Dla innych ta postać kojarzy się przede wszystkim z ziejącym ogniem Focusem WRC, koniecznie w malowaniu Marlboro. Tożsame są za to wspomnienia dotyczące jego wielkich, sportowych sukcesów.
Po pierwsze, trzykrotnie wkładał na głowę koronę mistrza Polski (1997, 2000, 2001). Dwa razy stanął też na drugim stopniu podium (1998, 1999). W latach 1998-99 zdobywał tytuł mistrza Europy Centralnej. W 2001 roku zatriumfował w słowackim czempionacie, zaś rok później wywalczył tytuł wicemistrza Europy, do samego końca walcząc o „złoto” z Renato Travaglią. Puchary idą jednak w zapomnienie przy innym dokonaniu tego kierowcy. Mimo dziewiętnastej rocznicy jego tragicznej śmierci, pamięć o Kuligu jest… wiecznie żywa! I tej pięknej nieśmiertelności, na którą w pełni sobie zasłużył, możemy mu dzisiaj pozazdrościć.
„I krótkie życie jest dostatecznie długie, aby przeżyć je szlachetnie”.
Otwarte szlabany…
Do dziś wielu kibiców nie może uwierzyć w to, iż człowiek, który na odcinkach specjalnych igrał z niebezpieczeństwem, który jak mało kto radził sobie z opanowaniem maszyny przy zawrotnych prędkościach, odszedł w tak irracjonalny sposób. Jak wspomniał kiedyś Leszek Kuzaj, „w sposób zupełnie idiotyczny”. 13 lutego 2004 Janusz Kulig wracał do rodzinnego Łapanowa. Wybrał krótszą trasę, przejeżdżając przez przejazd kolejowy w Rzezawie… W jego Fiata Stilo Abarth wbił się pociąg „Ślązak”, jadący na trasie Zielonej Góra – Przemyśl. Kierowca nie miał szans. Winnym wypadku była dróżniczka, która nie opuściła szlabanu na czas. Pogrzeb odbył się cztery dni później, na lokalnym cmentarzu w Łapanowie. Janusza żegnali jego bliscy i rodzina, przyjaciele z odcinków specjalnych o tysiące wiernych fanów.
Dziś warto zauważyć, jak wielkim heroizmem i współczuciem wykazał się ojciec Janusza, Jan. Spotkał dróżniczkę, Michalinę K, podczas jednego z przesłuchań. Gdy ta zdała sobie sprawę kogo widzi, upadła na kolana i z głębokim żalem wykrzyczała „zabiłam Panu syna”. Jan Kulig natychmiast jej wybaczył. Ba, rodzina Janusza podczas procesu sądowego nie wnioskowała o najwyższy wyrok. Jak twierdził, w tej sytuacji jego syn zrobiłby podobnie.
Trzykrotny czempion RSMP niedługo przed swoją śmiercią podpisał kontrakt z fabrycznym zespołem Fiata. Jego orężem na sezon 2004 został model Punto II, w specyfikacji S1600. Kuliga prowadzić miał Maciej Szczepaniak. Załoga chciała powalczyć o kolejne sukcesy w Polsce. Nieoficjalnie, Fiat miał również zagwarantować powrót na oesy Mistrzostw Europy. Mało znaną ciekawostką jest fakt, iż nie miał to być jedyny, typowo włoski samochód w jego garażu. Kulig ostrzył sobie zęby na zakup Lancii Stratos. Jeżeli uwierzymy plotkom, urodzony w Łapanowie kierowca był ledwie o krok od nabycia wymarzonego egzemplarza.
Pod koniec marca odbędzie się 7. edycja memoriału Janusza Kuliga i Mariana Bublewicza. Wszystkie informacje o imprezie rozgrywanej w Wieliczce przeczytacie na rallyandrace.pl.