Kimi Raikkonen przechodzi na emeryturę!

fot. www.sauber-group.com

Kimi Raikkonen oficjalnie zapowiedział zakończenie swojej przygody z Formułą 1. Sezon 2021 będzie więc dwudziestym i zarazem ostatnim w jego bogatej karierze.

Przeczuwaliśmy, spodziewaliśmy się, poniekąd nawet liczyliśmy na to, że niebawem taka decyzja zostanie podjęta. A wczoraj otrzymaliśmy potwierdzenie. I mimo tego, że byliśmy na ten fakt przygotowani, w sercu powstanie wyrwa. Kimi Raikkonen poinformował w swoich mediach społecznościowych, że z końcem obecnego sezonu odwiesza kombinezon do szafy i odchodzi z Formuły 1. Fin był przez lata nierozerwalnie związany z tym sportem, koniec jego kariery oznacza zakończenie pewnego rozdziału. Patrząc jednak przez pryzmat ostatnich dwóch lat, decyzja o odejściu jest chyba jedyną rozsądną opcją dla „Icemena’a”.

fot. formula1.com

Wyścigowy król lodu

Większość z nas zapamięta Kimiego jako najbardziej szczerego i bezpośredniego kierowcę w stawce. Człowieka, który nigdy nie kalkulował, odpowiadał bez chwili namysłu i rozbrajał prostotą swoich odpowiedzi. Chłodnego jak lód, pozbawionego emocji. Stąd ten przydomek. Raikkonen jest jednym z tych kierowców, którzy mocno wzięli sobie do serca słowa, które usłyszał Komisarz Ryba w „Kilerze”. Faktycznie, krnąbrny Fin ma w… poważaniu paragrafy, zasady i konwenanse. Liczyła się tylko rodzina. Blichtr czy błysk fleszy go nie interesowały.

Przez lata był ogromnym wyzwaniem dla dziennikarzy, rywali w padoku i… swoich kolegów z zespołu. Nie raz na proste pytania w radiu Kimi odpowiadał krzykiem, agresją, czy wyzwiskami. Ci, którzy go zatrudniali, współpracowali z nim, czy ścigali się z nim, nie mieli łatwego życia. A jeżeli go kochali, była to niewątpliwie trudna miłość, której nieobcy jest ból, cierpienie, niemoc czy… wściekłość. Nigdy nie kwestionowano jednak jego talentu.

Tę barwną karierę najlepiej oddają liczby. 341 występów, co czyni go obecnie absolutnym rekordzistą w historii. 103 miejsca na podium, 46 najszybszych okrążeń, 18 pole position, 21 zwycięstw i 1, najważniejszy w karierze, tytuł mistrzowski z zespołem Ferrari w 2007 roku. Ale w ostatnim czasie kariera wykonanego wprost z lodu kierowcy… topnieje. Kimi jest cieniem samego siebie, popełnia masę błędów, a w przeciągu ostatnich dwóch sezonów punktował… czterokrotnie. To znak, że czas zejść ze sceny. Nie do końca niepokonanym.

fot. Alfa Romeo Racing Orlen – oficjalny profil Facebook

Fińska zmiana warty?

Parafrazując wiersz Jana Twardowskiego, spieszmy się kochać Kimiego. Nawet jeżeli w tym sezonie częściej irytuje czy kolekcjonuje kary czasowe, co opisywaliśmy już w naszym obszernym podsumowaniu Grand Prix Węgier. Do końca jego kariery zostało raptem kilka miesięcy. Decyzja o odejściu Fina będzie małym kamyczkiem, który rozpocznie ogromną lawinę. To moment, w którym karuzela transferowa rozpocznie się nam na dobre. Słychać już zapowiedzi, że ten ruch umożliwi transfer Vallteriego Bottasa do Alfy Romeo. To znowu ma w końcu ułatwić zmianę barw George’a Russella. A polscy kibice liczą na nikłe, dające nadzieję światełko w tunelu, które może zwiastować powrót Roberta Kubicy do F1.

Co najlepiej oddaje Raikkonena? Co zapamiętamy? Jeśli ciężko jest opisać tego faceta za pomocą słów, idealną formą jest poniższy materiał wideo, pozycja obowiązkowa chyba dla każdego fana F1. Kto inny byłby na tyle bezczelny i cyniczny, aby po nieudanym wyścigu w Monako zostawić bolid na trasie, przejść kilkaset metrów spacerem i wejść na… jacht swoich przyjaciół? I dać się sfilmować z drinkiem w dłoni, gdy obok wciąż trwa rywalizacja?

Raikkonen jest już legendą Formuły 1. Nie tylko ze względu na tytuł mistrzowski, dwa wicemistrzostwa i trzy miejsca na ostatnim miejscu podium. To jego barwna postać sprawia, że już na stałe wpisuje się w kanon ikon królowej motorsportu. Takiego jak Iceman możemy już szukać ze świecą. Dobrze, że mogliśmy być więc częścią tej historii.