Podsumowanie przedsezonowych testów F1 w Bahrajnie – wygrani

Fot. Dariusz Szymczak

Trzydniowe testy Formuły 1 na torze Sakhir obiegły końca. Zespoły pokonały łącznie 3993 okrążenia i 21610 km, czyli ponad połowę długości równika Ziemi. Część tego dystansu niektórym zespołom i kierowco dało pozytywne odczucia po intensywnej zimie, a innym z kolei powinna zapalić się czerwona lampka ostrzegawcza. Kto zatem może czuć się pewnie przed startem?

Red Bull

Faworyci jeszcze przed przybyciem do Bahrajnu. Mistrzowie świat podczas prezentacji zespołu w Miami nie pokazali tegorocznej konstrukcji, a jedynie zaprezentowali barwy, w jakich będą występować. Ten zabieg sprawił, że konstrukcja RB19 była niewiadomą aż do jej pierwszego pojawienia się na torze…i nie zawiodła.

Nowe dzieło spod ręki Adriana Neweya sprawiło wrażenie najbardziej kompletnej maszyny w całej stawce, a dodatkowo Sergio Pérez wykręcił najlepszy czas pojedynczego okrążenia.

Z kolei Max Verstappen wydawał się bardzo zrelaksowany i pewnie przechadzał się po padoku, czym wysłał jasny sygnał do rywali – chcę zdobyć trzeci tytuł z rzędu: „Samochód dobrze reagował na wszystko, co robiliśmy. Wiele się nauczyliśmy przed następnym weekendem i oczywiście na przyszłe wyścigi. Jestem bardzo zadowolony z okresu testowego i za każdym razem, gdy wsiadałem do samochodu, czułem się komfortowo i mogłem natychmiast naciskać” – z entuzjazmem opowiadał o wrażeniach z jazdy Holender.

Zespół z Brackley na ten moment wydaje się faworytem przed Grand Prix Bahrajnu, ale cechą charakterystyczną testów jest to, że nikt dokładnie nie wie, z jakim obciążeniem paliwa jeździły zespoły i jaki plan realizowały. Prawdziwy potencjał poznamy podczas sobotnich kwalifikacji.

Ferrari

Zespół z Maranello przystępuje do 74. Sezonu F1 z jeszcze większymi nadziejami. Poprawiony silnik pod kątem niezawodności, a także konstrukcja generująca mniejszy opór aerodynamiczny. Ferrari podczas testów było trzecim zespołem z największą liczbą przejechanych okrążeń i co najważniejsze dla zespołu – bez specjalnych problemów. Nowy szef Ferrari Frederic Vasseur był też zadowolony z pracy zespołu podczas trzech dni: „To był bardzo intensywny weekend dla każdego członka zespołu. Naszym głównym celem było wykręcenie jak największej ilości kilometrów i to nam się udało. Przez ostatnie 3 dni przyjrzeliśmy się dokładnie wielu elementom naszego bolidu” – powiedział Francuz. „Odhaczyliśmy też większość punktów na naszej liście zadań. Okazało się, że duża część naszych symulacji z fabryki pokrywa się z tym, co zobaczyliśmy na żywo, więc to bardzo dobry znak”.

Z modelu SF-23 wydaje się zadowolony Carlos Sainz Jr, któremu odpowiada charakterystyka samochodu. Hiszpan na tyle pewnie czuł się w samochodzie, że starał się szukać jeszcze lepszych ustawień bazowych: „Ukończyliśmy testy bez żadnych problemów i zrealizowaliśmy pełny plan jazd, który mieliśmy przez trzy dni. W tym tygodniu bardzo skupiliśmy się na ustawieniach i zrobiliśmy kilka dobrych kroków naprzód. Wypróbowałem też kilka różnych stylów jazdy, aby sprawdzić, co najbardziej mi odpowiada w nowym samochodzie”.

Mniejszy entuzjazmem tryskał po testach Charles Leclerc, który częściowo jest zadowolony z nowego samochodu, ale sam ocenił, że jest spore pole do poprawy, aby dopasować ustawienia do jego stylu jazdy. Monakijczyk preferuje bardziej stabilny przód samochodu niż tył, a SF-23 nie dostarcza obecnie takich odczuć, jak poprzedni model F1-75: „Samochód zmienił się tak, jak tego oczekiwaliśmy, ale wciąż musimy znaleźć odpowiednią konfigurację. Zmieniliśmy filozofię samochodu, ale myślę, że pracowaliśmy we właściwym kierunku i w tym roku będziemy szybsi na prostych. Spodziewam się nieco większych problemów w zakrętach” – komentował Monakijczyk swoje odczucia.

Ferrari sprawiało wrażenie solidnego samochodu, ale dało się odczuć atmosferę, że z tego modelu zespół musi wydobyć jeszcze sporo potencjału, aby być realnym zagrożeniem dla Red Bulla. Co prawda część ograniczeń można podciągnąć osiągami silnika, ale na krętych i wolnych torach potrzebne będą ustawienia gwarantujące przyczepność mechaniczną i aerodynamiczną. Na tę chwilę w Maranello może panować optymizm, ale umiarkowany.

Aston Martin

Jeśli można mówić o niespodziankach lub zaskoczeniu, to z pewnością pierwszym w kolejce jest Aston Martin. Zespół, który w ubiegłym sezonie zajął siódme miejsce w klasyfikacji konstruktorów, obecnie sprawia wrażenie czwartej, a być może nawet trzeciej siły w stawce. Szczególnie z dobrej strony prezentował się Fernando Alonso, który z dnia na dzień coraz lepiej dogadywał się z nowym dla siebie samochodem i regularnie plasował się w czołówce klasyfikacji wyników: „Czuję się sprawniejszy i bystrzejszy przed przyszłym tygodniem, który będzie moim pierwszym wyścigiem z Aston Martinem i jestem tym bardzo podekscytowany” – komentował drugiego dnia testów Hiszpan. „Pozostał nam duży potencjał do odblokowania i myślę, że jesteśmy w przyzwoitym miejscu [przed Grand Prix]. Naszym celem jest zrobienie kroku naprzód w stosunku do zeszłego roku i będziemy robić krok po kroku”.

W ciągu trzech dni brytyjski zespół imponował szczególnie tempem wyścigowym, ale szef zespołu Mike Krack przestrzega przed nadmiernym optymizmem, zaznaczając, że nikt nie odkrył jeszcze wszystkich swoich kart: „Myślę, że po takim teście bardzo trudno jest dokonać właściwej oceny. Miło jest jednak mieć dobre długie przejazdy, ale nadal trzeba je naprawdę umieścić we właściwym kontekście, więc nie zaczynajmy marzyć”.

Model AMR23 jest w tym roku w pond 90% nową konstrukcją, o czym informowało środowisko Astona Martina. Pod koniec zeszłego sezonu Brytyjczycy poświecili ostatnie wyścigi na zbudowanie bazy pod tegoroczny samochód, testując różne rozwiązania, dzięki czemu okres zimowy został dedykowany na dopieszczenie konstrukcji. Podczas niedzielnego Grand Prix Bahrajnu Aston Martin może pokusić się o niespodziankę, jej częścią może być Felipe Drugovich, który z dużym prawdopodobieństwem zastąpi Lancea Strolla, jeśli ten nie odzyska pełni sprawności po wypadku rowerowym.

Alfa Romeo

Ubiegłoroczny sezon F1 szwajcarski zespół rozpoczął z impetem za sprawą Valtteriego Bottasa, dzięki czemu ekipa z Hinwill zakończyła sezon na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej z taką samą liczbą punktów, co Aston Martin, jednak ruga połowa 73. edycji Grand Prix była istnym rozczarowaniem. Dość powiedzieć, że po Grand Prix Kanady Alfa Romeo dopisała do swojego konta jedynie cztery punkty, a to z pewnością nie napawało optymizmem kierownictwo sezonu przed 2023 rokiem. Cień nadziei „na lepsze jutro” wlał się jednak po tegorocznych testach.

Zespół Alfa Romeo przyjechał do Bahrajnu skupiony na pracy nad niezawodnością, ale tak naprawdę zespół musiał pracować nad wszystkimi obszarami, aby nie stracić kontaktu ze środkiem stawki, o czym mówił podczas konferencji prasowej pełniący obowiązki szefa zespołu Alessandro Bravi.

Pierwsze efekty było widać pierwszego dnia, gdzie Valtteri Bottas ukończył dzień na przyzwoitym siódmym miejscu, ale drugiego dnia w jego samochodzie zawiodła skrzynia biegów i w efekcie Fin stracił sporo czasu z porannej sesji. Na szczęście problemy w samochodzie zostały rozwiązane w miarę szybko, a Zhou Guanyu popisał się najlepszym czasem piątkowych jazd.

Co prawda Chińczyk przejechał swoje okrążenie w najbardziej odpowiednich warunkach i na najbardziej miękkim zestawie opon C5, ale dobre tempo modelu C43 trzeciego dnia potwierdził Bottas, kończąc testy z trzecim najlepszym wynikiem: „Pierwsze odczucia względem samochodu są dość pozytywne, lecz określenie, gdzie dokładnie plasujemy się jest niemożliwe. Wydaje nam się jednak, że jesteśmy blisko naszego celu” – komentował ostatniego dnia testów Bottas. „Chcemy spisywać się lepiej niż rok temu jako zespół, a także ja sam chce zajmować lepsze pozycje. Myślę, że jest to realne”.

„Wskoczyliśmy na wyższy poziom pod kątem jakości auta, mieliśmy mniej problemów, a czucie samochodu jest lepsze niż rok temu. Mam nadzieję, że będzie to widoczne. Oczywiście wciąż musimy pobawić się ustawieniami, lecz nie jest to nic wielkiego. Wydaje mi się, że jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani. Zeszłoroczne testy nie były niczym zabawnym, a tym razem po trzech dniach jesteśmy w naprawdę dobrej pozycji”.