Silk Way Rally 2021: Overlimit i TME Rally Team podsumowują rajd

Silk Way Rally 2021 za zawodnikami. Krótszy o połowę niż planowany, pozbawiony najtrudniejszej i najciekawszej mongolskiej części rajd osiągnął metę w Gorno Ałtajsku, do której wielu zawodnikom mimo wszystko nie udało się dotrzeć. Ci, co dotarli, mogli cieszyć się z wywalczonych trofeów i zasłużonego odpoczynku. Raz na wozie, raz pod wozem – może powiedzieć po ostatnim etapie rajdu zespół Overlimit, bowiem z dwóch załóg, które z powodzeniem walczyły z rosyjskimi trasami, tylko jedna ostatecznie znalazła się na mecie, za to z charakterystyczną statuetką tygrysa. Wrócili zaś do Polski z masą różnorodnych doświadczeń.

Ostatni, 5. etap skróconego Silk Way Rally liczył zaledwie 109 km, ale ta ostatnia prosta wcale nie była taka prosta. Zgodnie z zapowiedziami organizatora, etap ze startem i metą w Gorno Ałtajsku był wymagający, a na nim można było niewiele zyskać, za to wszystko stracić. Tak niestety stało się w przypadku załogi Overlimit, która startowała w klasyfikacji Pucharu Świata FIA w Rajdach Cross-Country. Grzegorz Brochocki i Grzegorz Komar, którzy przed tym ostatnim etapem zajmowali świetne 2 miejsce w klasie T1.1 i liczyli na typową dla tego rajdu statuetkę tygrysa, zostali pokonani przez awarię auta, które dotąd dzielnie znosiło trudy rajdu, choć ostatnie etapy były koszmarem dla pojazdów seryjnych. Natomiast druga z załóg Overlimit, Magdalena Zając i Jacek Czachor tworzący TME Rally Team, przywieźli z Rosji „tygrysa” za pierwsze miejsce w grupie T1 klasyfikacji Open. Co najważniejsze, oba duety wróciły z Silk Way Rally z kolejnymi, nowymi doświadczeniami. Po zimowej Baja Russia Northern Forest, pustynnym Fenix Rally i krętym, szutrowym Andalucia Rally, na koła swoich aut nawinęli setki kilometrów wiodących przez syberyjskie lasy i góry Atlas. A to dla nich cenne doświadczenia, które mają zaprocentować na Rajdzie Dakar 2022.

Szef Overlimitu, Grzegorz Brochocki, jadący w parze z Grzegorzem Komarem, docenia rosyjskie doświadczenia i cieszy się z udziału w rajdzie, choć na ostatnim etapie plany na powrót z „tygrysem” za 2 miejsce w klasie T1.1 pokrzyżowała im awaria, która uniemożliwiła osiągnięcie mety.

Czuję ogromny niedosyt, celem była przede wszystkim meta. Okazało się, że mieliśmy naprawdę dobre tempo, auto spisywało się rewelacyjnie. Cały zespół wykonał kawał wielkiej, ale przede wszystkim ciężkiej roboty. Taka przygoda uczy pokory, będąc na drugim miejscu w T1.1 można nagle stracić wszystko. Wczoraj mniej szczęścia miał Vasiliev, przebijając 5 opon, co zmusiło go do wycofania, dzisiaj szczęście opuściło nas. Na dojazdówce do dzisiejszego odcinka pękło mocowanie wiskozy, co uszkodziło chłodnicę, przez co nie było możliwości kontynuowania jazdy. Jestem smutny, ale zadowolony. Nie byliśmy w Mongolii, nie będziemy na mecie, ale pamiętajmy, że takie są rajdy. Na pewno tutaj wrócę i celem będzie meta w Mongolii – zapowiada Grzegorz Brochocki.

Powody do radości mają z kolei Magdalena Zając i Jacek Czachor, tworzący załogę TME Rally Team. Udało im się bezpiecznie dojechać do mety w Gorno Ałtajsku, gdzie czekała na nich statuetka tygrysa za 1 miejsce w grupie T1 klasyfikacji Open. Ta radość miesza się jednak z nutką rozczarowania skróceniem rajdu o etapy w Mongolii, na które ten duet szczególnie się nastawiał:

Jesteśmy na mecie i oczywiście to jest celem i daje radość, ale nawet trzymając statuetkę tygrysa nie mam do końca satysfakcji. Rajd był zdecydowanie za krótki, po wielkich oczekiwaniach czuję się jak na mecie rajdu w Drawsku. To nie znaczy, że się nie cieszę, ale rozczarowanie jest ogromne. Nie czuję, że to zapracowany sukces. Rajd ma ogromny potencjał i stojąc na mecie w Ułan Bator na pewno radość i satysfakcja byłaby wręcz nie do opisania – mówi Magdalena Zając.

Udział w Silk Way Rally miał być dla obu załóg Overlimit kluczowym elementem przygotowań do Rajdu Dakar 2022. Po „okrojeniu” go z najdłuższych i najtrudniejszych etapów w Mongolii i skróceniu o połowę, stał się dla nich po prostu kolejnym ważnym doświadczeniem. Również logistycznym, bo wyprawa na krańce Rosji wymagała poważnych przygotowań, a dodatkowo po zmianach w trasie rajdu trzeba było na nie zareagować i się do nich dostosować „ad hoc”:

Rajd Silk Way to zdecydowanie jeden z najatrakcyjniejszych rajdów na całym globie. Pod każdym względem: organizacji, oprawy, urozmaiconych tras. Przygotowania do startu w takim rajdzie to wiele miesięcy pracy wielu ludzi, zaawansowana logistyka i oczywiście, co się z tym wiąże, duży budżet. Prawda jest jednak taka, ze w momencie odwołania etapów rozgrywanych na terenie Mongolii rajd stracił na swojej atrakcyjności nie tylko z powodu tras, ale tez punktów które można było wywieźć. Bilans kosztów do tego co można zyskać stał się kompletnie bez sensu. Dla nas na szczęście start ten to głównie przegotowania do kolejnych rajdów oraz Dakaru, ale w pełni rozumiem zespoły, które zdecydowały się wycofać z zawodów. Z niecierpliwością czekamy na propozycje rekompensat od organizatora, bo ponieśliśmy koszty udziału w pełnym rajdzie, jak przeloty, które trzeba było na szybko zmieniać, paliwo zamówione do Ułan Bator, mongolscy pomocnicy, wynajęte samochody… Nie wszystko się da odzyskać… – martwi się Krzysztof Wicentowicz, manager zespołu Overlimit.

Takie zmartwienia ma większość zawodników spoza Rosji, którzy zostali postawieni przez organizatora w naprawdę niekomfortowej sytuacji. Jak twierdzi część zespołów, można było to przewidzieć i zareagować jeszcze przed rajdem, oszczędzając zawodnikom zbędnych kosztów i stresu. Overlimit traktuje tę nietypową „przygodę” jako jedno z doświadczeń, które wywieźli z Silk Way Rally. Tych doświadczeń przez zespołem Overlimit jest jeszcze sporo, bowiem załogi i mechanicy już szykują się do kolejnych startów, a ich tegoroczny kalendarz jest wypełniony po brzegi.

Mat. pras. Overlimit