Kacper Osek zdobywa punkty na Hungaroringu

fot. Speedlight Photo Agency

Kacper Osek nie zwalnia tempa. Młody zawodnik po bardzo obiecujących startach w Austrii, zapunktował również na Węgrzech. Pomimo pechowej kary i wypadku spowodowanego przez rywala, Osek pokazał znakomite tempo i udowodnił swoje aspiracje. Gorzowianin z wyścigu na wyścig zbliża się do czołówki czempionatu.

Kacper Osek, zeszłoroczny wicemistrz Toyota Racing Cup, kontynuuje swoją wyścigową podróż po Europie. Po wyrównanych bojach w Austrii – na Salzburgringu i Red Bull Ringu, Gorzowianin zmierzył się torem Hungaroring w ramach trzeciej rundy Swift Cup Europe. Osek ma za sobą… słodko-gorzki weekend. Polak zaprezentował konkurencyjne tempo, udowadniając, że z wyścigu na wyścig dojrzewa jako kierowca. I choć konto zawodnika Darek Nowicki Racing wzbogaci kilka cennych punktów, to węgierska zdobycz mogła być znacznie bogatsza. Szyki Kacpra pokrzyżowały decyzje sędziowskie, kraksy rywali oraz niecodzienny sposób… hamowania bezpośrednich oponentów. Nie mniej jednak, Osek powraca do kraju z podniesioną głową, głodny następnych, bezpośrednich pojedynków.

fot. Speedlight Photo Agency

Węgierska garda

Porównując starty Gorzowianina do pojedynku bokserskiego, zawodnik z numerem 599 od samego początku musiał trzymać się za podwójną gardą i reagować na ciosy węgierskiego obiektu. Pierwszy przyszedł tak naprawdę na długo przed startem oficjalnej rywalizacji. Na piątkowej sesji treningowej doszło do niecodziennej pomyłki. Osek, nieświadomy faktu że łamie właśnie regulamin, wyjechał na tor z trenerem, Damianem Lempartem. Okazało się, że takie zachowanie jest niedopuszczalne. Efekt był natychmiastowy… Kara przesunięcia o pięć miejsc na starcie. Podopieczny Darek Nowicki Racing nie był naturalnie zadowolony z obrotu spraw. Sportową złość udowodnił w kwalifikacjach, plasując się na ósmej pozycji.

Oba wyścigi odbyły się pod znakiem kraks, samochodów bezpieczeństwa i niecodziennych wydarzeń. Sobotnie, trudne warunki pozwoliły tylko na kilka okrążeń w „trybie bojowym” i awans aż o cztery lokaty. Wyjątkowo emocjonująco zapowiadała się niedzielna rywalizacja. Odwrócenie miejsc startowych pozwoliło Kacprowi na zajęcie miejsca w pierwszej linii. Ba, bardzo szybko udało się też uzyskać prowadzenie. Niestety, rywal Kacpra popełnił błąd i z impetem wbił się w auto Polaka, rujnując okazje na życiowy rezultat. Mimo tego, kolejna wizyta w czołowej dziesiątce to spory sukces. Zwłaszcza biorąc pod uwagę… okoliczności.

Kacper Osek:

W kwalifikacjach zająłem ósme miejsce. To był bardzo dobry wynik, zabrakło raptem pół sekundy do czwartej lokaty. Kara przesunięcia okazała się nieco lżejsza, ponieważ dwóch kierowców nie wyjechało na czasówkę. Startując z jedenastego miejsca, metę przeciąłem na siódmym. Po dwóch kraksach, neutralizacji, może pięciu kółkach czystego ścigania. Do drugiego starcia ruszałem z drugiej pozycji. Szybko wysunąłem się na czoło, ale niestety… bezpośredni rywal popełnił błąd na hamowaniu i wbił się we mnie, rujnując daną mi szansę. Efekt? Ósme miejsce, mocno uszkodzony samochód. A tempo było naprawdę zadowalające.

Gdyby nie kara z kwalifikacji i kraksa w niedzielę, byłaby duża szansa na ukończenie obu biegów w pierwszej piątce. Czuję, że robię potężny progres. I mimo tego, że Hungaroring okazał się nieco pechowy, to tak naprawdę mój… najlepszy weekend w tym sezonie. Cóż, założenia pozostają bez zmian. Finisz w czołowej ósemce będzie sukcesem. Jeśli po drodze uda się wywalczyć coś więcej – biorę to w ciemno. Rywale są piekielnie szybcy. Na podium jest jeszcze nieco za wcześnie. Ale małymi krokami zaczynam powoli się do nich zbliżać”.

 

Zamieszanie na torze, chaos w kalendarzu

Niestety, choć od zakończenia ostatniego wyścigu na Hungaroringu minęło kilka dni, nadal nie pojawiła się oficjalna informacja o przyznanych punktach oraz aktualizacji układu sił w klasyfikacji generalnej. Według luźnych kalkulacji, Kacper powinien awansować na siódmą lokatę. Taki stan rzeczy byłby znakomitym potwierdzeniem, że plany młodego zawodnika realizowane są w odpowiedni sposób. Stawka Swift Cup Europe powinna już szykować się na wyjazd do słonecznej Chorwacji… Pierwotnie w terminie 22-24.07 kawalkada Swiftów miała stanąć na prostej startowej toru Grobnik. Niestety, impreza została odwołana… To oznacza, że na kolejną bitwę trzeba będzie poczekać do połowy sierpnia (Slovakia Ring).

Szczegółowe informacje o pucharze Swift Cup Europe znajdziecie na stronie czempionatu. Zachęcamy też do śledzenia sportowych relacji Kacpra w jego mediach społecznościowych.