W czasach, w których pojemność silnika nie przekracza często objętości opakowania po mleku, a ryk wydechu zastępuje cichy szmer zeroemisyjnych napędów, Ford zdecydował się na iście szalony krok. Do oferty amerykańskiego giganta trafił właśnie Mustang GTD – najmocniejsza odmiana tego modelu w historii. Ford zaprasza konkurencję do rywalizacji na „Zielonym Piekle”.
W ostatnich miesiącach Ford wyraźnie zwiększył swoje zaangażowanie w świat wyczynowej motoryzacji, niejako zdradzając swoje plany na ponowne zdominowanie motorsportowych aren. Poza wsparciem ekipy M-Sportu w WRC, amerykański koncern nawiązał współpracę z Red Bullem w Formule 1, zadeklarował chęć walki na piaskach Dakaru, a następnie odsłonił wyścigowe karty w postaci najnowszych, stricte torowych Mustangów GT4 i GT3. Teraz Ford idzie o krok dalej, odsłaniając Mustanga GTD – najmocniejszą wersję w historii modelu. Cel koncernu jest prosty – Ford rzuca wyzwanie konkurencji na „cywilnym” polu, zapraszając do bezpośredniego pojedynku w „Zielonym Piekle”. GTD ma przebić barierę siedmiu minut.
GT3 w „ulicznych” ciuszkach
Czego dowiedzieliśmy się o najnowszym rumaku z Detroit? Przede wszystkim, ma być to uliczna, cywilna wersja modelu GT3. Pod maską pracować będzie dobrze znana jednostka V8 o pojemności 5,2 litra. GTD wygeneruje moc przekraczającą 800 koni mechanicznych. Dla lepszego rozkładu masy (50/50) dwusprzęgłową, ośmiobiegową skrzynię przeniesiono na tył. Zamontowano również zupełnie nowe zawieszenie, które ma sprawdzić się zarówno na torze, jak i w miejskiej dżungli. Z zewnątrz wóz wygląda jak prawdziwa, torowa bestia. Inżynierowie z USA zaimplementowali specjalne, aktywne pakiety aerodynamiczne. Dodali także hamulce Brembo i magnezowe koła (opony 325/345 mm przód/tył). Co ciekawe, do produkcji komponentów użyto tytanu z… rozbieranych myśliwców Lockheed Martin F-22.
Cel? Ford na „Green Hell”
Ford nie owija w bawełnę. Koncern chce podbić „Zielone Piekło”. Co prawda jak na razie wszystkie wyliczenia oparte są o komputerowe symulacje, ale przedstawiciele marki są pewni, że uda się pobić magiczną barierę siedmiu minut. Mało tego, Jim Farley (dyrektor marki) rzuca rękawice swoim rywalom. Farley chce osobiście wskoczyć za kierownicę GTD, by zmierzyć się z innymi dyrektorami w ich najmocniejszych, homologowanych maszynach.
Samochód nie będzie niestety dostępny w Europie. Mustang GTD wyceniany jest na 300 000 dolarów (z wliczoną usługą concierge, dostarczeniem „pod drzwi” oraz szkoleniami). Dla tych, którzy nie zdążą złożyć zamówienia przygotowano specjalną… kolekcję odzieży. Jest nieco taniej, oficjalna koszulka z logo Mustanga GTD kosztuje „jedynie” 80 dolarów.
Więcej informacji o Mustangu GTD znajdziecie na oficjalnej witrynie amerykańskiej marki.