Krzysztof Hołowczyc podczas środowego etapu stracił 16 minut do zwycięzcy odcinka – Nassera Al-Attiyah’a. Był mały kryzys, znamy diagnozę.
Krzysztof Hołowczyc i Łukasz Kurzeja godnie reprezentują Polsce w Rajdzie Dakar. To bardzo wymagająca impreza, zdarzają się więc i drobne kryzysy, ale nasi tytani radzą sobie z nimi jak na sportowców przystało.
„Dzisiaj mieliśmy bardzo długą dojazdówkę, bo aż 527 kilometrów, potem dość krótki odcinek, który składał się z samych wydm. Ponad 500 kilometrów trasy dojazdowej w rajdówce robi swoje, ale dynamicznie zaczęliśmy oes. Pierwsza wydma, druga, trzecia, potem bardzo silne uderzenie i nagle potężny paraliż prawej ręki. Nie byłem w stanie jechać – piekielnie mnie bolało” – opowiadał Krzysztof Hołowczyc po czwartkowym etapie.
Diagnozą jest ucisk kręgów na nerw, co powoduje ból. Załoga jest pod pieką fizjoterapeuty – Marcina Woźniaka. Na szczęście bólu nie powoduje żadne złamanie. Hołowczyc miał w planach spędzenie nocy w kołnierzu ortopedycznym aby odciążyć wrażliwe miejsca.
Wypadek – Kriss Meeke
Kolejny etap również przyniósł niespodziankę. Hołowczyc / Kurzeja przejeżdżając przez wydmę zderzyli się z pojazdem klasy challenger brytyjczyka Krisa Meeke. Jako, że ten etap nie ma serwisu, nie jest pewne, czy Polacy dotrą do mety piątkowego etapu. Trzymamy kciuki!