Patent na patent Polskiego Kartingu

536
Łowca Patentów
Łowca Patentów © KSP Reportages

Dziś miało być o czymś zupełnie innym. Jednak z racji, że zostałem wywołany do tablicy podczas jednej z dyskusji po finale światowym Rok Cup Superfinal, a serwis, w którym piszę po raz kolejny prześmiewczo nazwany „pudelkiem”, korzystam z okazji na kartingowy wtorek i odnoszę się do tematu. To ważna rzecz i warta odnotowania.

Zanim jednak przejdę do meritum sprawy wyjaśnię środowisko, w którym będziemy się poruszać.

Rok Cup Superfinal to największa impreza serii Rok Cup, która w Polsce należy od niemal 20 lat do najbardziej popularnych wśród rodzimych kartingowców. Również 20. edycja finału światowego odbyła się w miniony weekend we włoskim Lonato, w którym wystartowało aż 50 polskich zawodników. To prawie połowa stawki wszystkich startujących w polskim pucharze kierowców. Nic dziwnego, że polska seria należy do najbardziej cenionych przez włoskich właścicieli, skoro od lat nie tylko „dostarcza” kilkudziesięciu kierowców na włoski finał, ale także jest praktycznie ostatnim tak licznym serialem dla Rokkersów na Starym Kontynencie.

To w kwestii wyjaśnienia jaki „mamy klimat”. A teraz do rzeczy.

W kategorii juniorskiej wystartowała w tym roku rekordowa liczba polskich kierowców. Po raz pierwszy było ich więcej niż w kategorii mini. Polacy radzili sobie ze zmiennym szczęściem, ale kilku z nich jechało naprawdę bardzo szybko. W wielkim finale wystartowało ich aż dziesięciu na trzydziestu sześciu uczestniczących w wyścigu. Niestety, żadnemu z polskich kierowców nie udało się zbliżyć w tym roku do podium. Wygrali Włosi, a podium uzupełnił fenomenalnie jadący mistrz Rumunii.

Jednak wyniki finału, rankingu heatów kwalifikacyjnych oraz wyścigu kwalifikacyjnego grup C-F nie zostały do dzisiaj uznane za oficjalne z powodu procedury zastosowanej wobec sprzętu jednego z polskich kierowców. Otóż silnik Franciszka Czapli, zdobywcy polskiego pucharu Rok i zwycięzcy europejskiej imprezy Rok Euro Trophy, który z powodzeniem ścigał się w Rok Cup Superfinal, po czwartym heacie kwalifikacyjnym został jak napisano w Polskim Kartingu „opieczętowany i odesłany do fabryki Vortex w celu weryfikacji zgodności”.

To zbrodnia. Zdaniem wielu zaangażowanych w rozgrywki kartingowe w Polsce, oraz zdaniem mechanika Franka Czapli, byłego kartingowego mistrza Macieja Żukowskiego, który jest członkiem teamu promotora Rok Cup Poland – AMO Racing i czuwa nad swoim podopiecznym, pisanie lub nawet wspominanie o toczącej się procedurze przez polskie medium kartingowe to wielka zbrodnia. Najlepiej „nie wspominać o tem, bo to nie dobra jest”. Fakt, który włoscy sędziowie odnotowują w wynikach oraz umieszczają na platformie wynikowej, która publikuje wszelkie ich decyzje sędziowskie i wysyła wszem i wobec w świat, powielony przez Polski Karting to straszna zbrodnia. A Ci, którzy to robią są co najmniej nieodpowiedzialni, bo i źródło nieodpowiednie, a jego redaktor „siedzi w Polsce”. Bo to przecież „taki kartingowy pudelek.pl”

Lubię i cenię Maćka Żukowskiego, za to, że jest niesamowitym sportowcem, chodzącą legendą kartingu w Polsce, a dziś dobrym inżynierem i mechanikiem. Ale kompletnie się rozmijamy w swojej ocenie sytuacji. Obowiązkiem każdego dziennikarza jest informowanie lub przekazywanie informacji do wiadomości redakcji, a obowiązkiem redaktora jest publikowanie tych informacji, jeśli ich waga jest znacząca. Doskonale rozumiem, że dyskredytowanie, obrażanie i umniejszanie roli od dawna jest wpisane w ocenę działań Polskiego Kartingu. Na wszelkie sposoby. Być może dlatego, że właśnie w Polskim Kartingu można znaleźć wiele zweryfikowanych i źródłowych informacji, nierzadko bardzo ważnych i istotnych. Traktuję to jako swoisty miernik rzetelności, który odbija się w ocenie wielu zainteresowanych. To takie typowe.

Otóż w mojej ocenie NIE JEST głupotą odnotowywanie w relacji z finału światowego, że sędziowie sprawdzają silnik jednego z Polaków. Jest normalną koleją rzeczy. I rozumiem, że dla niektórych może to być niewygodna informacja, ale to nie powód, by obrażać dziennikarza, który taką informację przekazuje do redakcji – prosto z toru w Lonato, ani redakcji, że publikuje taką informację. Tym bardziej, że żaden werdykt sędziowski nie zapadł jeszcze w tej sprawie.

I jeszcze jedno.

W tegorocznych Kartingowych Mistrzostwach Świata sędziowie dyskwalifikowali kierowców z powodów technicznych aż sześciokrotnie (jeden weekend). I to tylko w samej kategorii OK. I owszem dyskwalifikacja techniczna może mieć różne oblicza, ale zazwyczaj stosuje się ogólny komunikat „Zdyskwalifikowany za niezgodność techniczną” czyli „Disqualified for technical non-conformity”. To chleb powszedni motorsportowej, a w szczególności kartingowej rywalizacji. „Dysk” techniczny jest bardzo bolesny i może również nieść za sobą poważne konsekwencje z wykluczeniem z rozgrywek lub imprezy włącznie. W historii słynne są przypadki technicznych dyskwalifikacji, a co za tym idzie i dyskwalifikacji wiążącej się z niemożnością dalszej rywalizacji w danej serii. Przykładem może być „dysk” nie tylko techniczny, ale i „generalny” dla dzisiejszego mistrza świata F1, po którym Verstappenowie musieli zapomnieć o startach w Rotax Max Challenge. Dyskwalifikacja jest obecna w kartingowej rywalizacji od zawsze. I to jest naturalna rzecz.

Nikt z tego powodu nie wznieca „wiadomojakiej-burzy”, która po raz kolejny ma miejsce na internetowych forach. A o kartingowych zależnościach i interesach przyjdzie jeszcze napisać kilka słów, bo to dopiero jest bardzo ciekawy temat.